Lilka z 9-metrowej kawalerki: "Nie promuję patodeweloperki. Nie miałam wyboru"

Lilka Charniuk jest instruktorką jogi i trenerką personalną. Kobieta ponad dekadę temu przyjechała do Polski z białoruskiego Brześcia. Lilka skończyła turystykę i rekreację na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W wolnych chwilach rozwija swoje profile w mediach społecznościowych. Na początku 2021 roku opublikowała film na YouTube, w którym opowiedziała o realiach mieszkania w kawalerce o powierzchni 9 m kw.

- Funkcjonowanie w tej powierzchni zmieniło moje nawyki. Np. dwa razy zastanowię się, zanim coś kupię, a także pozbywam się rzeczy, których realnie nie używam. Pozwoliło mi to przestać niepotrzebnie obrastać w przedmioty. Nie tylko się przyzwyczaiłam do takiego życia, ale także polubiłam je i czerpię z niego korzyści - twierdzi Lilka w artykule, który w lutym 2021 roku napisała o niej "Wyborcza".

Po półtora roku o lokatorce 9-metrowej kawalerki znów zrobiło się głośno. Ponownie za sprawą "Wyborczej", która odświeżyła artykuł o Lilce, publikując go znowu na swoim fanpejdżu na Facebooku. Tekst wywołał lawinę krytycznych komentarzy i oskarżeń pod adresem Lilki, że promuje patodeweloperkę. Kobieta postanowiła odpowiedzieć na zarzuty. Nagrała kolejny film na temat 9-metrowej kawalerki.

Lilka mówi, że już nie mieszka w lokum przedstawionym w artykule "Wyborczej". Kobieta zarzuca serwisowi, że przekręca jej słowa. "Wyborcza" cytuje jej wypowiedź: "Przecież nikt w mieszkaniu nie biega, nie gra w piłkę czy jeździ na rowerze. Argument potrzeby wielkiej przestrzeni w domu jest według mnie bzdurą - mówi najemczyni mikroskopijnej kawalerki". Tymczasem Lilka utrzymuje, że nigdy czegoś takiego nie powiedziała.

Lilka wyjaśnia, że wprowadziła się do 9-metrowej kawalerki, bo nie miała pieniędzy na wynajem "ludzkiej" kawalerki, o normalnym metrażu. Nie chciała współdzielić lokum z innymi ludźmi, gdyż była świeżo po rozstaniu. Wyszła z toksycznej relacji i - jak sama mówi - mieszkanie w kawalerce dawało jej poczucie wolności.

- Przeprowadzka tam, na dziewięć metrów, była trudną decyzją. Mimo to dałam radę, urządziłam to mieszkanie tak, że było mi faktycznie wygodnie. Czułam się szczęśliwa, bo byłam wolna. Mieszkałam sama i nie musiałam się z nikim dzielić przestrzenią. To historia o tym, jak człowiek może się dostosować i że szczęście jest w głowie, a nie w majątku. To nie historia o tym, że promuję patodeweloperkę - tłumaczy Lilka w filmiku na YouTube.

Lilka zwraca się do krytyków: - Myślicie, że miałam wybór mieszkać w 30 metrach albo mieszkać w dziewięciu metrach? I wybrałam dziewięć metrów i się nimi bardzo cieszyłam? (...) To jest chu*owe, to jest straszne, że trafiłam w takie coś. Że ludzie mieszkają w czymś takim, że nie mają wyboru mieszkać gdzie indziej, bo nie mają pieniędzy. To jest okropne, że coś takiego istnieje. To zaczyna wyglądać jak Japonia albo Chiny. Pewnie lepiej by było, gdybym nagrała filmik, jak siedzę w tych dziewięciu metrach i płaczę. (...) Wtedy byście mnie wspierali.

Lilka apeluje do odbiorców, aby w każdej sytuacji skupiali się na pozytywach.