Janusz biznesu: "Twój dostawca żyje z napiwków, a nie dobrego słowa" [OPINIA]
Napiwki to w Polsce trudny temat. Jedni uważają, że dostawcom i kelnerom trzeba dawać co najmniej 10 proc. kwoty zamówienia. Inni, że ich pensja to sprawa właściciela lokalu. Co o tym myślicie?
Po sieci krąży zdjęcie bileciku, który miał zostać dołączony do zamówienia z dowozem. Nie znaleźliśmy źródła tej fotografii, ani adresu lokalu, którego właściciel zdecydował się na nietypowy - jak na Polskę - ruch marketingowy.
Podobne
- Nergal szuka pracownika. Ogłoszenie wywołało dużo emocji
- Kancelaria Mentzena: "Umowa o pracę to najgorsza forma zatrudnienia"
- Jak zarobić na weselu? Wystawić rachunek nieobecnym gościom
- Żabka. Kawonament, czyli abonament na kawę. Jak codziennie pić kawę za 1,61 zł?
- Skierniewice: Dróżniczka nie wytrzymała. W ostrych słowach powiedziała, co myśli o łamiącym prawo
"Szanowny kliencie, pamiętaj, że Twój dostawca, w dużej mierze żyje z napiwków, dobrym słowem rodziny nie wyżywi. Dziękuję bardzo :)" - czytamy na nalepce.
Czym jest napiwek?
Czym jest napiwek? Cytując słownik PWN: to "niewielka suma pieniędzy, zwyczajowo wręczana jako dodatek do zapłaty za niektóre typy usług". Przeważnie wysokość napiwku określa się jako 10 - 20 proc. wartości całego zamówienia.
Są dwie szkoły dawania napiwków. Ta amerykańska przekonuje, że każde zamówienie w restauracji czy przy zamawianiu jedzenia, wymaga gratyfikacji osoby obsługującej w postaci co najmniej 10 proc. wartości zamówienia. W USA napiwki są oczywistością i częścią kultury, co wpływa na niską pensję bazową kelnerów, czy dostawców.
Druga szkoła, powiedzmy ta polska, przekonuje, iż napiwek powinien być uznaniowy i wręczany w momencie, gdy obsługa stała na bardzo dobrym lub wyższym poziomie. W Polsce napiwek jest nieobowiązkowy, ale wskazany przy niezłym serwisie. Polska nie ma kultury dawania napiwków, a pensje pracowników gastronomii nie powinny uwzględniać tego, że kelner być może dorobi sobie właśnie na nich.
Napiwek nigdy nie powinien zastępować PENSJI
To nie jest tak, że każdy zamawiający musi się czuć w obowiązku do nadmiarowego płacenia, gdyż "przecież ten człowiek zarabia z napiwków". Otóż nie.
Gdy dostawca "żyje z napiwków", to, idąc tokiem myślenia, jego bazowa pensja jest tak niska, że nie przeżyłby za nią miesiąca. Czyli jest niższa niż ustalona przez prawo pensja minimalna? Jeśli tak, to restauracja łamie prawo.
W Stanach Zjednoczonych federalna, czyli ogólnopaństwowa, minimalna godzinowa stawka wynosi 7,25 dolara. Może wynosić więcej, ale to zależy od stanu, w którym pracujemy. Floryda to 10 dolarów/godzina, a Kalifornia wymaga 15 dolarów na godzinę.
Według analizy i badań przeprowadzonych przez m.in. stację CNBC w 2021 roku, minimalna pensja, za którą można przeżyć w USA to, co najmniej 15 dolarów. Średnia godzinowa pensja dla kelnera w Nowym Jorku to - według portalu Indeed - 12,49 dolara z napiwkami wynoszącymi około 150 dolarów na dzień.
Ale tutaj dochodzą też kwestie związane z rozliczaniem napiwków. A przez to bazowa płaca kelnerów w Stanach Zjednoczonych może być niższa od pensji minimalnej. Po prostu napiwek jest formą wynagrodzenia obsługi oraz dobicia do stawki, która zapewni przetrwania.
W Polsce pensja minimalna jest - w porównaniu do USA - aż tak zła. Na pewno nie jest wystarczająca dla wielu, aczkolwiek stanowi o wiele lepszą i mocniejszą podstawę od średniej ze Stanów Zjednoczonych.
Czy to klient powinien martwić się o pensję dostawcy/kelnera?
Czy osoby zamawiające jedzenie w Polsce powinny cały czas zadawać sobie pytanie: "czy mój dostawca dostaje minimalną pensję?" Ludzie, oczywiście, że nie. Jeżeli ktoś nie płaci pensji minimalnej pracownikowi i przerzuca ten koszt na klientów, którzy także płacą przecież za produkt, to coś nie gra w tym ustawieniu.
Kultura napiwków ma sens, gdy chcemy wynagrodzić osobę za dobrą obsługę. Napiwek nie ma sensu, gdy jest wymuszony i ma stanowić podstawę pensji, przeżycia drugiej osoby. To powinna, a raczej musi, wykonać osoba zatrudniająca. Jeżeli ktoś kombinuje, stara się płacić mniej, niż pensja minimalna, czyli 19,70 zł brutto na godzinę, to ta osoba nie powinna prowadzić biznesu. Bo najwyraźniej ten biznes jej się nie opłaca.
Internauci podzielają tę opinię
Na Twitterze pod zdjęciem wybuchła gorąca dyskusja. Według większości, takie przymuszanie do opłacania napiwków, jest nieadekwatne do polskiej rzeczywistości, a w dodatku nieeleganckie:
"Takie podejście powoduje patologie. Bardzo często można usłyszeć (tak, w 2022 roku w PL) że pracodawcy kombinują, płacą stawki typu 8/10 zł za godzinę, BO NAPIWKI. NIE, NIE i NIE. Za prace masz otrzymywać WYNAGRODZENIE, napiwek to forma "premii"" - napisał twórca posta.
"Kultura dawania napiwków jest do zaorania, bo to tylko pole dla pracodawcy do wyzyskiwania pracowników" - przekonuje inny użytkownik Twittera.
"Przysięgam, że gdybym coś takiego dostał, to byłby ostatni raz, kiedy skorzystałem z tej restauracji/knajpy. To jest patologia w gastro, żeby oczekiwano, że klient dodatkowo będzie składał się na pensje dla obsługi" - dodał inny internauta.
"Jakby dosłownie takie coś zniechęca mnie do pozostawienia napiwku, bo to jest takie w ciul wymuszone" - opowiedziała twitterowiczka.
"Szanowny pracodawco, to twój obowiązek zapewnić swojemu pracownikowi wynagrodzenie, za które będzie mógł wyżywić rodzinę" - przypomina inny internauta.
A co wy sądzicie o takim zachowaniu? Czy napiwek to konieczność, czy dodatek za dobrą obsługę?
Popularne
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"