IGNACY: "Mam naturę control freaka" [WYWIAD]
IGNACY to młody wokalista, który podbija radiostacje i szykuje się do wydania debiutanckiej płyty. W wywiadzie zdradza, dlaczego nie lubi chodzić na koncerty, co sądzi o przekleństwach w piosenkach i jaką międzynarodową gwiazdę uważa za overrated.
IGNACY jest młodym wokalistą, który tworzy pop na sterydach. W jego przypadku są to albo radiowe hity i bezkompromisowe earwormy, albo ballady, przy których łatwo uronić łzę. Pracuje na kontrastach: z jednej strony lekko, łatwo i przyjemnie, z drugiej strony - bach, emocjonalna miazga.
Podobne
- Marcin Maciejczak: "chcę pokazać moją bezczelną twarz" [WYWIAD]
- Aljas: "W dupie mam Pride Month. Nie powinno być czegoś takiego" [WYWIAD]
- Tańczył z Lady Gagą. Jak Dominik Gajda dostał się na prywatną imprezę gwiazdy? [WYWIAD]
- Inside Seaside - listopadowy powrót do festiwalowej ery. Kto wystąpi w Gdańsku?
- War is over. Mamy bilety na Taylor Swift, strona stoi, manifestowanie zadziałało
Artysta nie wydał jeszcze pierwszego albumu, a jego utwór "Czekam na znak" już został nominowany do Fryderyków 2023 w kategorii "Utwór Roku". Po mainstreamowym potencjale jego piosenek można się spodziewać, że takich sukcesów będzie więcej.
IGNACY - jeden umysł, jeden mózg
Maja Kozłowska, vibez.pl: Twój najnowszy singiel "Samoloty" powstał na campie songwriterskim. Ten utwór ma wakacyjny vibe, jest typowym letniaczkiem. To od początku było twoim zamierzeniem, czy wyszło dopiero w procesie?
IGNACY: To wyszło bardzo spontanicznie. W trakcie jednego dnia, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Na początku ustalaliśmy, co chcemy zrobić. Coś letniego, przyjemnego, świeżego. Nie znałem większości tych ludzi oprócz mojego producenta Leona, z którym działam od samego początku. To było zetknięcie kilku różnych światów, wielu energii i połączenie ich w jedną całość. Na pierwszy ogień poszedł właśnie temat podróży, latania i tak powstały "Samoloty".
A możesz więcej opowiedzieć o udziale pozostałych osób, które udzieliły się w powstaniu tej piosenki? Natalia Ptakova, zespół BEMY...
IGNACY: Leon i BEMY odpowiadali za produkcję, a reszta grupy za tekst i muzykę. W takim procesie twórczym bardzo ciężko stwierdzić, kto jak duży ma wkład. Czasami ktoś proponuje słowo, które robi całą piosenkę. To jeden proces, podczas którego stajemy się jednym umysłem, jednym mózgiem, jednym organizmem i wszyscy działamy nad jedną konkretną piosenką.
A masz jakąś swoją ulubioną linijkę w "Samolotach"? Ulubiony fragment?
IGNACY: Nie (śmiech). Jeszcze o tym nie myślałem, ale bardzo lubię ten tekst, podoba mi się, że jest taki niezobowiązujący. I podoba mi się, że wnosi do mojego życia, drogi muzycznej dużo słońca i lata (śmiech).
IGNACY - Samoloty
Ja ci się przyznam, że jak śpiewasz "światła miasta mijam już kawiarnie i most", to mi się zawsze na język ciśnie "mijam już kawiarnie i ciasta
IGNACY: (śmiech). Szkoda, że cię nie było na campie.
Następnego już nie odpuszczę (śmiech). A skoro piosenka o samolotach, to nie można nie napomknąć. Polujesz na tanie loty?
IGNACY: Ostatnio leciałem do Szczecina...
Krótkimi lotami się nie chwalimy… (śmiech)
IGNACY: (Śmiech). W życiu leciałem chyba ze trzy razy. Nie jestem częstym pasażerem. Nie, że się boję. Znoszę to bardzo dobrze. Ostatnio przespałem moment, w którym samolot wzniósł się w powietrze i obudziłem się, dopiero gdy lądowaliśmy. To dla mnie po prostu środek komunikacji, jak każdy inny. Nie darzę go jakąś wielką miłością, ale to wygodne, że szybko można się nimi przemieszczać.
IGNACY - robi to, co czuje
Spora oszczędność czasu, zwłaszcza że wyszliśmy z ery airport dads, czyli jak lot jest na 16.00, to o 5.00 rano jesteśmy na lotnisku.
IGNACY: Ja tak dalej robię (śmiech). Ostatnio byłem na lotnisku kilka godzin przed lotem. Jestem osobą, która zawsze się boi, że się nie wyrobi i że samolot odleci beze mnie. Został mi taki nawyk i nie zapowiada się, żebym szybko się go pozbył.
Niedawno był taki case, że jedna z radiostacji zbanowała sanah za "Marcepan" i te nieszczęsne fajki. Wiem, że ty miałeś podobny problem, bo jedna stacja marudziła na przekleństwo w utworze "Loser".
IGNACY: Skoro są przekleństwa, to jednak radia sceptycznie podchodzą do tego. Usłyszałem komentarz, że lepiej byłoby stworzyć tę piosenkę bez tego słowa i że większy sukces by wtedy odniosła i może coś w tym jest. Pisząc ten utwór, poczułem jednak, że to przekleństwo musi się tam znaleźć, że ta piosenka ma lepszy wydźwięk z nim. Zrobiłem tak, jak czuję.
Nie ma co demonizować przekleństw, bo one jednak po coś są.
IGNACY: W mainstreamowych radiach jest to zrozumiałe, że nie poleci piosenka z przekleństwami, ale jeśli chodzi o jakieś radia internetowe, to rzeczywiście zgadzam się, że nie należy tego demonizować. Szczególnie jeśli są użyte w kontekście, który to uzasadnia.
Słyszałam też, że bardzo dynamicznie zareagowałeś z tą piosenką, kiedy na widowni były dzieci. I to jest super. Na koncercie Young Leosi widać różnicę w konferansjerce ze sceny, kiedy w tych pierwszych rzędach jest masa mniejszych dzieci. Leosia okraja swoje słownictwo, co uważam za mega fajny ruch.
IGNACY: Bardzo źle bym się czuł, patrząc na dzieci i przeklinając tak jakby do nich. Czułbym się, jakbym je obrażał. Dlatego wolę zareagować i coś podmienić niż śpiewać w oryginale.
IGNACY - Loser (Official Video)
IGNACY: "Wiem, jak obchodzić się z publiką"
To jest taka umiejętność obytego artysty, żeby tak szybko działać.
IGNACY: Ja zawsze próbuję spontanicznie reagować w trakcie własnego koncertu, tak samo jest z konferansjerką. Zawsze jest ona dopasowana pod publiczność. Przed koncertem nie wiem, jak ona będzie wyglądała. Widząc reakcje publiczności na konkretne słowa i żarty wiem, jak dalej się z nią obchodzić.
Czyli możesz obiecać, że na twoim koncercie publiczność nigdy nie usłyszy dwa razy tego samego?
IGNACY: Nie obiecuję (śmiech). Jednak czasami opowiadam o procesie tworzenia i nie będę za każdym razem zmieniał tej historyjki. Jestem ciągle tym samym człowiekiem. Na pewno zdarzą się powtórki, ale biorę pod uwagę reakcje publiki i szanuję ją w ten sposób.
Twój materiał jest przekrojowy, od tych popowych hitów po spokojne piosenki. Gdybyś miał zostać tylko przy jednym: przeboje czy ballady, co byś wybrał?
IGNACY: Jeszcze potrzebuję czasu, żeby dokonać takiej decyzji. Mam 19 lat i ciągle się kształtuje i ewoluuję. Inaczej patrzyłem na muzykę i swój proces twórczy pół roku temu, rok temu, a jak teraz. To zupełnie różne perspektywy. Nie mam pojęcia, jak to będzie wyglądało za jakiś czas, więc nie próbuję na ten moment się definiować.
Wydaje mi się to dosyć abstrakcyjne, żeby iść tylko w jeden typ piosenek, już nie mówiąc o gatunku.
IGNACY: Nie jestem do końca przekonany. Ja na przykład lubię to u Lany Del Rey. Zawsze czuć ten jej styl i zawsze trzyma się tych ballad i takiego swojego autorskiego stylu. Przez wszystkie albumy. Mimo że wiem, że ewoluuje i zmienia się, ale nie są takie dynamiczne zmiany.
Ja lubię te zmiany wizerunkowe. Chociaż przyznaję, że ciężko przeżyłam skrajną zmianę stylu u Taco, kiedy po albumach storytellingowych nagrał "Szprycer", który teraz jest jedną z moich jego ulubionych płyt.
IGNACY: Ja lubię stałość. Kiedy ktoś trzyma się swojego stylu i nie próbuje się na siłę zmieniać. Kiedy nowa era nie oznacza konieczności przefarbowania włosów.
Moim zdaniem takie zmiany są wyraźne, ale niekoniecznie nieautentyczne czy ostentacyjne. Tak czy inaczej - od niedawna grasz z zespołem. Co ci to dało, czego się nauczyłeś?
IGNACY: Dopiero zagraliśmy dwa koncerty, z czego pierwszy to był showcase. To kompletnie inny rodzaj doświadczenia. Muszę przyznać, że najbezpieczniej czuję się w tym momencie z fortepianem na scenie i kiedy jestem sam. Wtedy mam stuprocentową kontrolę nad moim występem. Moja natura control freaka wchodzi na pierwszy plan. Lubię tym władać, a kiedy przychodzi band, odpowiedzialnością dzielę się z całym zespołem. Muszę się tego jeszcze nauczyć i myślę, że z każdym koncertem coraz łatwiej będzie mi to przychodziło. Na razie próbujemy i jest to dla mnie stopniowe przełamywanie bariery.
Ja sam w ogóle nie przepadam za chodzeniem na koncerty, za festiwalami. I zupełnie nie wymagam od artysty tego, żeby był świetnym performerem, jeśli lubię jego muzykę. Czasami to mi wystarczy. Jak w przypadku Lany - moim zdaniem ona nie jest najlepszą performerką. Nie czuję potrzeby pójścia na jej koncert, mimo że jestem jej ogromnym fanem. Mnie wystarczy, że artysta dowozi na słuchawkach. Lubię być z tym artystą jeden na jeden. Czuję wtedy, że mamy połączenie, bardzo intymne. W tłumie ludzi nie jestem w stanie aż tak zauroczyć się muzyką.
A czy Twoja natura control freaka utrudnia ci pracę?
IGNACY: Muszę przyznać, że bałem się campu. Zwykle boję się wpuszczać więcej niż jedną osobę do studia. Ten proces jest bardzo intymny, a uzewnętrznianie uczuć jest dla mnie trudne, gdy mam się otworzyć przed kilkoma osobami, które na dodatek mają kilka różnych pomysłów na ukierunkowanie tej piosenki. Ja mam swój pomysł i to wszystko się wtedy kontrastuje. Ten control freak powinien w takiej sytuacji wyjść, ale złapaliśmy wtedy wspólny flow, wspólny lot, który doprowadził nas do "Samolotów".
IGNACY - Czekam Na Znak (Official Visualizer)
IGNACY: Męskie Granie bardzo się liczy
Występowałeś już na dużych scenach, w talent show, w telewizji, supportowałeś LemON. Trochę tych koncertów zagrałeś - czy masz jakiś rytuał przed wejściem na scenę?
IGNACY: Lubię ćwiczenia fizyczne. Lubię się wyładować, bo w ten sposób czuję się tak zmęczony, że nie chce mi się stresować.
Czyli co, przed koncertem robisz serię 20 pompek?
IGNACY: Dosłownie (śmiech).
To mnie zaskoczyłeś (śmiech). W kontekście ostatniej Eurowizji: jakie są twoim zdaniem najbardziej znaczące wydarzenie, które mają największy wpływ na popkulturę w Polsce?
IGNACY: Męskie Granie ciągle jest wyznacznikiem. Na pewno ma ogromny wpływ, co można zobaczyć, jak szybko znikają bilety na festiwal. Nie wiem, czy każde Męskie Granie, ale na pewno niektóre edycje, hymny w 90 proc. stają się hitami radiowymi. Pokłosiem tego jest wygląd polskiej muzyki po nich. Wydaje mi się, że często inspirujemy się tymi piosenkami. Znalezienie się w składzie Orkiestry jest dużym wyróżnieniem i świadczy o tym, że artysta jest na topie topów, jeśli chodzi o polski rynek.
IGNACY: trudna relacja z Taylor Swift
Do czego dalej może dążyć polski artysta, który już zaliczył Orkiestrę. Co jest potem?
IGNACY: Zależy. Nie każdego celem jest granie stadionów. Dużym sukcesem jest utrzymanie się na scenie pomimo upływu lat. Fakt, że ludzie ciągle chcą przychodzić na twoje koncerty, słuchać twojej muzyki. Ciągłość, jeśli chodzi o grono odbiorców. Niekoniecznie ciągły wzrost, ale stałość, że jest grono ludzi, którzy słuchają tej muzyki i śledzą twoje kroki muzyczne. To jest przynajmniej to, do czego ja dążę.
A jaki jest według ciebie najbardziej underrated i overrated artysta?
IGNACY: Nie chcę powiedzieć o Taylor Swift, bo się boję (śmiech). Ale tak, według mnie jest overrated.
A underrated?
IGNACY: James Blake, Jorja Smith. Są trochę undarrated. Jorja powinna być w mainstreamie, ale ona też stoi z boku i nigdy nie jest na świeczniku. Wydaje mi się, że to jest jej decyzja - że nie chce się pokazywać w blasku fleszy.
Wszystko już wiem. Dzięki za rozmowę!
Popularne
- Rozwój PSZOK-ów dzięki funduszom unijnym
- Poznaj Polskę na dwóch kołach
- Liam Payne wiecznie żywy. Znów usłyszymy jego głos
- Marcin Dubiel próbuje wrócić do internetu. Kolejny epic fail
- Kamil z Ameryki w akcji. Koszulki #freebudda wspierają Strefę 77
- Wojtek Gola na streamie u Jelly Frucika. Było piekielnie gorąco
- Młodzi na rynku pracy w Unii Europejskiej
- Rok po wybuchu Pandora Gate. Co dalej z ekstradycją Stuu?
- Fundusze unijne a problemy szkół