Szpital żąda przeprosin. Chodzi o internetowe komentarze
Pracownicy szpitala miejskiego w Świnoujściu żądają przeprosin od internautów. Wszystko przez komentarze pozostawiane na grupach w mediach społecznościowych, które miały godzić w dobre imię placówki.
O szpitalu miejskim w Świnoujściu zrobiło się głośno dzięki programowi "Uwaga!" emitowanym na antenie stacji TVN. Placówka skierowała do internautów kilkanaście wezwań do usunięcia z grupy w mediach społecznościowych obraźliwych komentarzy.
Podobne
Szpital żąda przeprosin od internautów
Reprezentujący szpital miejski w Świnoujściu adwokat Michał Białkowski doprecyzował, o jakiego typu komentarze chodzi pracownikom placówki. Według niego zawierają one "nieprawdziwe bądź obraźliwe sformułowania". Mecenas chce, aby podobne treści nie pojawiały się już w internecie, a ich twórcy zamieścili oficjalne przeprosiny.
- Żaden z autorów wpisów nie złożył do szpitala oficjalnej skargi w sprawie swojej lub swoich bliskich. Jedno postępowanie - dotyczące członka rodziny jednej z autorek - toczy się przed rzecznikiem praw pacjenta - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Michał Białkowski.
Adwokat poinformował, że w komentarzach zamieszczonych w mediach społecznościowych padły obraźliwe dla szpitala określenia takie jak "umieralnia", "totalna znieczulica", a także zarzuty, że "idzie się tam po śmierć". Według pracowników placówki godzą one w dobre imię zarówno spółki, jak i osób tam zatrudnionych.
Obraźliwe komentarze pod adresem szpitala
Odmienne podejście do zaistniałej sytuacji ma adwokat Przemysław Wierzbicki, wspólnik w kancelarii "KKLW Legal Kurzyński Wierzbicki". Według niego nie można zapominać, że kwestia dotyczy debaty publicznej na temat działalności podmiotu publicznego.
- A w niej - zgodnie z orzecznictwem ETPC - obowiązują inne standardy. Jeśli politycy muszą mieć "grubą skórę", instytucje publiczne i ich pracownicy również powinni liczyć się z tym, że ich działania zostaną przez obywateli ocenione - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Przemysław Wierzbicki.
- Jeśli autorzy wypowiedzi nie podają fałszywych informacji jako faktów, to o naruszeniu dóbr osobistych raczej trudno mówić - zauważa w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mecenas.
Przemysław Wierzbicki zastrzega jednak, że sprawa może zacząć wyglądać inaczej w momencie, w którym internauta pisze o "mordercach w kitlach". Według nich o naruszeniu dóbr osobistych można mówić również w sytuacji, w której autorzy komentarzy obwiniają konkretnych medyków z konkretnej placówki o np. śmierć bliskiego podczas operacji.
- Oczywiście to, czy konkretny lekarz, a nie sama reprezentująca go instytucja, mógłby zarzucić autorowi takich słów naruszenie dóbr osobistych, jest dyskusyjne. Bardziej oczywistą sytuacją byłaby ta, w której padło już konkretne nazwisko. Trudno jest jednak wskazać, w którym momencie ochrona dóbr osobistych instytucji może zostać od niej oddzielona i "przenieść się" np. na jej pracownika - podsumował adwokat Wierzbicki.
Źródło: Rzeczpospolita
Popularne
- Znamy przyczynę śmierci sowy Duolingo. Dua Lipa opłakuje ptaka
- Stuu został pobity? Szokujące nagranie obiegło internet
- Sowa Duolingo nie żyje. Wszyscy możecie ją mieć na sumieniu
- Kotolga jest viralem na TikToku. Kim jest i co o niej wiadomo?
- Żugajki na tropie nowego partnera Julii. Kim jest tajemniczy mężczyzna?
- "Diabeł morski" straszył u wybrzeży Teneryfy. Ryba skończyła marnie
- Powstał tłumacz z polskiego na deweloperski. "Zrozum groźne gatunki"
- Sprawa korepetytora trafiła do Rzeczniczki Praw Dziecka. Co dalej?
- Damiano David wystąpił w Polsce. Zagrał nowy kawałek