Pacjentki zapłacą dodatkowo. Skandaliczna informacja w gabinecie lekarskim
Użytkowniczka Twittera pokazała zdjęcie drzwi do gabinetu lekarskiego opatrzone nietypowym komunikatem. Zdjęcie wywołało burzę.
Żyjemy w Polsce - tutaj wszystko się może zdarzyć w kontekście społecznych komunikatów. Ławka tylko do użytku wspólnoty, plac zabaw wyłącznie dla dzieci z apartamentowca, Żabka tylko dla mieszkańców zamkniętego osiedla.
Podobne
- Maja Staśko szydzi z lekarzy? "Uwielbiam te rady ginekologów"
- Jak wygląda podział obowiązków w domu lidera Konfederacji? "Grałem w grę"
- Kiła, rzeżączka, chlamydia, HIV. Fala zakażeń w Polsce
- Najjjka grzmi w mediach społecznościowych. Narzeka na kobiety
- Godziny w saunarium tylko dla kobiet. Komu przeszkadzają?
Tego typu treści powiedzmy, że jeszcze jako tako można bronić (oprócz ławki). Sama nie jestem fanem tego typu rozwiązań wzmacniających podziały społeczne, ale przyjmę argumenty osób płacących za grodzone terytorium.
Z drugiej strony: abstrakcyjne komunikaty dotarły już nawet do gabinetów lekarskich. Faworytem był "mandat" za niewłaściwe zachowanie dziecka u dentysty. Skasować dodatkową stówkę za "niewspółpracującego" bombelka? Brzmi jak szybki sposób na... niezbyt godziwy zarobek.
Widzisz taką kartkę u lekarza. Co robisz?
Jedna z użytkowniczek Twittera podzieliła się kolejnym "złotem" prosto z przychodni. Tym razem na drzwiach lekarskiego gabinetu zawisła informacja skierowana personalnie do kobiet.
Pacjentka będzie płaciła dodatkowo za denerwowanie lekarza własnymi diagnozami znalezionymi w internecie.
Nie wiadomo, w czym specjalizuje się lekarz, który wywiesił informację na drzwiach gabinetu. Notka skierowana jest jednak do kobiet, więc opcje są dwie i obie są równie okropne. Albo to lekarz zajmujący się kobiecymi przypadłościami np. ginekolog, albo powyższe pismo po prostu dotyczy wyłącznie pacjentek.
Każda alternatywa budzi ogromne zastrzeżenia - ja w życiu nie wybrałabym się do specjalisty, który jeszcze przed wizytą potraktowałby mnie w tak protekcjonalny sposób.
Oczywiście - jest różnica pomiędzy hipochondrią i diagnozowaniem się na podstawie setnego filmiku z TikToka, a zrobieniem dokładnego researchu bazującego na obserwacji własnego ciała i samopoczucia i wysnucia wniosków. Co tak naprawdę może być dla lekarza dużą podpowiedzią, szczególnie na początku leczenia czy też terapii.
"Oczywiście kobiety". Ostra reakcja Twittera
Zdjęcie wywołało lawinę reakcji. Użytkownicy Twittera wytykają lekarzowi mizoginię, a także przywołują przykłady, w których dociekliwość i samodiagnozowanie uratowało im życie.
Oczywiście nie zachęcam do podważania kompetencji lekarzy czy samodzielnego wyszukiwania u siebie potencjalnych dolegliwości. Uważam jednak, że należy słuchać pacjentów i brać pod uwagę to, co mówią. Dodatkowa opłata za "denerwowanie lekarza" jest straszliwie nieprofesjonalna i maksymalnie zniechęca do wizyt u takiego specjalisty. Bo czego niby można spodziewać się w gabinecie poza upupianiem i lekceważeniem?
Dziękuję, spasuję.
Popularne
- Znamy przyczynę śmierci sowy Duolingo. Dua Lipa opłakuje ptaka
- Stuu został pobity? Szokujące nagranie obiegło internet
- Kotolga jest viralem na TikToku. Kim jest i co o niej wiadomo?
- Sowa Duolingo nie żyje. Wszyscy możecie ją mieć na sumieniu
- Żugajki na tropie nowego partnera Julii. Kim jest tajemniczy mężczyzna?
- Powstał tłumacz z polskiego na deweloperski. "Zrozum groźne gatunki"
- Sprawa korepetytora trafiła do Rzeczniczki Praw Dziecka. Co dalej?
- Damiano David wystąpił w Polsce. Zagrał nowy kawałek
- Jak pachną perfumy Skolima BEBECITA? Ekspert zabrał głos