Na fali "Nosferatu. Te XIX-wieczne historie zasługują na nowe ekranizacje
Groza i niepokój. Ciężka, gęsta atmosfera, rozchybotane żółte światła latarni, mroczne uliczki, ale w jakości 4K. Trzy klasyczne powieści grozy, które powinny trafić do kin jeszcze raz.
Na dobre utknęliśmy w erze remake'ów czy może raczej powinniśmy nazywać nowy trend powrotem do klasyki? W szeroko rozumianym znaczeniu. Nawet specjalnie nie interesując się kinem, można zauważyć, że stare filmy regularnie dostają swoje nowe wersje, a to co okazało się koreańskim hitem, równie dobrze może sprzedać się w amerykańskiej rzeczywistości (patrz: "Squid Game", ale także - dawno, dawno temu "Old Boy"). Disney stosuje tę taktykę od lat - w jego przypadku faktycznie wątpliwą i brzydko trącącą odcinaniem kuponów.
Podobne
- Najobrzydliwsze filmy na Halloween. Lepiej odłóż popcorn
- "Wujek Foliarz" na dużym ekranie. Projekt z ogromnym dofinansowaniem
- Opiekował się psem. Okazało się, że to człowiek w przebraniu
- Nowy "Wiedźmin" nadciąga. Sapkowski nawet się nie starał, a i tak wyprzedził Martina
- Koszmarne dzieci w kinie. Premiera "Five Nights at Freddy’s"
"Nosferatu" Roberta Eggersa z kolei ma szansę stać się tym filmem, który da podwaliny pod nowy ruch, czyli nowoczesne, acz bardzo akademickie ekranizacje literatury grozy, literatury gotyckiej etc. Reżyser jasno odwoływał się do niemieckiego ekspresjonizmu, czerpiąc tyleż z "Draculi" Brama Stokera, co z Friedricha Wilhelma Murnaua. Estetycznie wypieszczony film Eggersa już w tym momencie poruszył lawinę: pozostało tylko czekać na drugą w kolejności interpretację kanonu: "Frankensteina" w reżyserii Guillermo del Toro.
Netflix zapowiedział prawdziwą filmową gratkę. Oczywiście można nie znać źródłowego materiału Mary Shelley, lecz Frankenstein, a właściwie jego potwór, stał się kultowym popkulturowym obiektem i referencją. Na odświeżenie tej historii czas najwyższy, a po obsadzie, w której skład wchodzą Oscar Isaac, Jacob Elordi, Mia Goth i Christoph Waltz, można oczekiwać performance'u, który zostawi publikę bez słów. Cylindry, gorsety, baczki i vibe wiktoriańskiej Anglii are so back!
W kolejce do ekranizacji. "Carmilla"
Wampiry były romantyzowane wystarczająco długo. "Dracula" z Garym Oldmanem, gdzie pożądanie faktycznie mami Minę, "Zmierzch", w którym krwiopijca jest ultra hot i nawet pomimo licznych red flagów robi za idealnego partnera czy konwencjonalnie atrakcyjni Lestat i Loui z "Wywiadu z wampirem" - wystarczy.
Gdzie są wampirzyce? Ano jest taka jedna, która szczególnie zasługuje na miejsce na ekranie - główna bohaterka "Carmilli", powieści Josepha Sheridana Le Fanu. Historię publikowano w odcinkach między 1871 a 1872 r., a więc dobrze ponad piętnaście lat przed premierą "Draculi". Narratorką powieści jest Laura, mieszkanka starego zamku należącego niegdyś do rodu Karnsteinów. Dziewczyna nawiązuje bliską relację z tajemniczą Carmillą, która w wyniku "wypadku" trafia na ich włości. Między nimi kiełkuje dziwna, niemalże hipnotyczna więź, a pożądanie miesza się w niej z koszmarami, jawa z rzeczywistością. Tymczasem w okolicy zaczynają ginąć młode dziewczyny - okazuje się, że stoi za tym Carmilla, która jest wampirzycą, nawykłą do żywienia się wyłącznie kobietami.
W kolejce do ekranizacji. "Portret Doriana Graya"
Trochę tych ekranizacji było, gotuje się serial, ale spójrzmy sobie prawdzie w oczy. Czego można oczekiwać po produkcji, która próbuje wyrzucić homoerotyczny, a zarazem autobiograficzny (?) wątek z powieści, czyniąc z Bazyla brata Doriana? Raczej niewiele. Adaptacja, w której główną role gra Ben Barnes, także zawiera sporo odstępstw od literackiego pierwowzoru Oscara Wilde'a. "Nosferatu" Eggersa niesie tu naprawdę dobry przykład: wierność materiałowi źródłowem. Wszelkie szlify własnego stylu to kosmetyka, dzięki czemu zamiast filmu, mamy do czynienia z pomnikiem. I właśnie takiego remake'u "Portretu Doriana Graya" brakuje - do bólu poprawnego.
W kolejce do ekranizacji. "Doktor Jekyll i pan Hyde"
Oczywiście, istnieje musical z piosenkami, które wywołują gęsią skórkę, lecz zapowiedzi "Frankensteina" obrodziły wzmożonym apetytem. Czyli: "Doktor Jekyll i pan Hyde" powinno wrócić na duży ekran. Prosto. Klasycznie. Z historią opowiedzianą od początku do końca. Powieść Roberta Louisa Stevensona naturalnie doczekała się wielu adaptacji, a podwójna osobowość tytułowego bohatera na stałe weszła do języka użytkowego.
Hype nie powinien się marnować, a połączenie pociągu do gotyku, grozy i nagłego redemption arc musicali, które spotkało kino po "Wicked" aż się prosi o kinową wersję "Doktora Jekylla i pan Hyde'a" w muzycznej wersji. Na maksa odjechanej i udziwnionej. Może nawet czarno-białej. Analogowej. W niewygodnym, ściśniętym formacie, przeznaczonym do wyświetlania w kinie. Marzenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile zaoszczędzisz w 2025 roku? Sonda o trendzie No Buy
Do listy można też śmiało dopisać cokolwiek Edgara Allana Poe. Nawet jego poematy są dobrym wyjściowym materiałem do mhrocznej, gotyckiej opowieści. Pięknie by wyglądały na ekranie.
Popularne
- Dymy na FAME MMA. Zdjęcie "z ogórkiem", gaz pieprzowy, Gola vs Najman
- Boxdel i Wojtek G. zatrzymani. Prokuratura ściga youtuberów za "loterie w stylu Buddy"
- Niepokojąca scena w Korei Północnej. Ojwojtek nagrał całą historię
- Kupił kamień z Zary za 129 zł. "U mnie nie działa"
- Budda skomentował falę zatrzymań. Do ujętych osób dołączyła Lexy
- Pierwszy posiłek Wojtka Goli po wyjściu na wolność. Tak rozpieściła go Sofi
- Poluje na "żonatych piekielników". Cały profil to dowody zdrady
- Bambi pocisnęła byłą dziewczynę OKIego. "Co tam Sarka"?
- Wardęga jako Shrek, Maja leci w kosmos. Jak filmy AI przejmują social media?