Organizator Fest Festiwalu: Za sam prąd zapłacimy dwa miliony złotych" (WYWIAD)
Fest Festiwal to jedna z największych imprez w Polsce. Organizatorzy zdradzają ile zapłacą za sam prąd. - Myślę, że po tym względem to jest najdroższy festiwal w Polsce - mówi Marcin Szymanowski, współorganizator Fest Festiwalu.
Michał Dziedzic: Jak długo musicie pracować, żeby uczestnicy przez te kilka dni w roku mogli cieszyć się festiwalem?
Podobne
- Influencerka Saszan ruszyła do "normalnej pracy". Wnioski? Zaskakujące [WYWIAD]
- Szalina Malina wspomina pracę na planie klipu Oliwki Brazil! (WYWIAD)
- Kuba Szmajkowski polskim reprezentantem na Eurowizji? "To moje OGROMNE MARZENIE" (WYWIAD)
- Lena Moonlight z TikToka wypuściła pierwszy singiel! "Chciałabym nagrać coś ze Smolastym" [WYWIAD]
- Małgorzata Godlewska do antyszczepionkowców: "To nie jest wesołe "pierdololo", to są REALNE ŚMIERCI" (WYWIAD)
Marcin Szymanowski, organizator Fest Festiwalu: - Produkcja festiwalu dzieli się na kilka działów. To np. promocja, szeroko pojęta, czyli m.in. to, co większość osób widzi w social mediach, publikacje, które znajdują się w mediach itd. Praca tego obszaru trwa cały rok, non stop. Im bliżej festiwalu, tym bardziej intensywne. W ciągu całego roku intensywność pracy również zależna jest od liczby ogłoszeń artystów i komunikatów, które są wypuszczane.
Drugi dział, który jest ważny, to dział produkcji. On przygotowuje się również od końca poprzedniej edycji, a tak naprawdę intensywną pracę zaczyna pół roku przed wydarzeniem. Wtedy potwierdzane są wszystkie elementy sceny, światła, scenografie, ridery artystów. Mamy też dział booking'u, który zaczyna bookować kolejną edycję, jeszcze przed zakończeniem poprzedniej. Teraz już mogę powiedzieć, że na kolejną edycję mamy zabookowane około 20 proc. artystów. To wynika z tego, że najlepsi i najpopularniejsi artyści mają swoje daty zarezerwowane z dużym wyprzedzeniem. Czasami nawet ponad rocznym.
Do tego dochodzi dział finansów, który stara się spoić to wszystko i przygotować pod kątem finansowym. Jest jeszcze kwestia produkcji na miejscu. Fest Festiwal jest w Parku Śląskim w Chorzowie, więc możliwości organizacyjne są bardzo ograniczone. To nie jest teren lotniska, na którym nic się nie dzieje, czy prywatne ranczo. Mieszkańcy chcą, aby park był dostępny jak najdłużej, w związku z czym my mamy tylko 12 dni na przygotowanie terenu. W niecałe dwa tygodnie budujemy to, co widzą uczestnicy festiwalu. To już jest hardcore. Często nie starcza doby.
Jaką ty presję czujesz, gdy wiesz, że to jest wydarzenie, na które czekasz cały rok i później przychodzi te kilka dni, kiedy wszystko ma się zweryfikować? Co wtedy się dzieje w twojej głowie?
- To dobre pytanie... Myślę, że w ogóle się nad tym nie zastanawiam. To jest trochę tak, że produkcja eventów jest uzależniająca i w miarę, jak chcesz profesjonalizować swoją pracę, starasz się robić coraz trudniejsze rzeczy.
Jestem perfekcjonistą, więc staram się też, żeby ten festiwal był też perfekcyjny pod każdym względem. Zawsze wchodzę w buty uczestnika, bo ja sam cały czas jeżdżę na festiwale, staram się rocznie być na minimum 10 dużych eventach, poza tymi, które sam organizuję. Chcę zbierać doświadczenie i inspirację. Więc w momencie, w którym organizuję festiwal, od samego początku staram się zaopiekować uczestnikiem, zadbać o bezpieczeństwo, odpowiednie wejście, dobrą informację, miejsce do siedzenia, odpowiednio przygotowane bary.
Co czuję? Przede wszystkim satysfakcję. Natomiast ona jest wyrażana nie tym, co powiedzą moi pracownicy, tylko przede wszystkim uczestnicy. Jeżeli oni ocenią, że było fajnie, to jest to największa nagroda. Po to, to robimy.
Wspomniałeś o bookowaniu artystów. Jakim kluczem się kierujecie wybierając lineup?
- Mamy bardzo dużo gatunków na Feście. Trochę zmieniliśmy podejście znane z innych polskich festiwali. Tam artyści na jednej scenie mogli być z każdego gatunku. Tutaj sceną, na której mieszamy gatunki jest Main, natomiast pozostałe sceny - przykładowo Arena - jest z zacięciem EDM-owym, Tent jest mocno hiphopowy, z kolei Silesia jest alternatywna. Przede wszystkim sprawdzamy dostępność artystów i weryfikujemy to ile jest odtworzeń, jak oni są słuchani, jak dużo mają fanów. W dużym stopniu polegamy na własnych gustach i upodobaniach.
Powiedzmy, że artysta odwołuje występ w ostatnim momencie. Co wtedy? Macie listę rezerwową?
- Zazwyczaj powody "wysypania się" artystów są bardzo błahe i nie do końca wierzymy w to. Wtedy jest bardzo duża irytacja z naszej strony i rozumiem, kiedy uczestnicy, którzy kupili bilet, też są zdenerwowani. My nigdy nie odwołujemy artystów, wręcz nie możemy tego zrobić. Natomiast twórca może w każdej chwili powiedzieć "nie". To jest pewna nierówność i trochę nie fair sytuacja na naszym rynku muzycznym. Wiadomo, że wtedy staramy się wrzucić kogoś z podobnego gatunku.
Wygląda to tak, że piszemy otwartego maila do agentów. Najpierw piszemy do agenta, który był w danej agencji bookingowej. Mówimy "słuchaj, twój artysta spadł, to zaproponuj nam zastępstwo z twojej agencji" Jeśli się nie uda, to robimy "open call", wysyłamy mailing do wszystkich agentów i prosimy o zaproponowanie artysty w podobnym budżecie, czasami też możemy go zwiększyć. Jest to trudne, ale staramy się zapełnić tę lukę jak najlepiej.
Jaki macie "sufit finansowy", jeżeli chodzi o bookowanie światowych gwiazd? Czy może "sky is the limit"?
- Nie mamy sufitu finansowego. Artysta jest wart tyle, ile sprzeda biletów. Więc jeżeli ustalimy przykładowo, Billie Eilish jest stanie sprzedać stadion na 60 tysięcy osób i bilet na nią może kosztować 500 złotych, to to pokazuje ten "limit". W przypadku festiwalu mówimy o pełnym budżecie, czyli wiemy jaki jest koszt produkcyjny i przygotowania imprezy. Mamy koszty artysty oraz liczbę osób, które będą przychodziły na dany festiwal i zapłacą za bilet. To jest zwykła matematyka. Więc musimy trochę lawirować, aby finalny budżet zgodził się i był opłacony przez bilet. Więc sky is the limit, ale to jest podyktowane tym, jaką artysta będzie miał liczbę gości i możliwości sprzedażowe.
To jest najbardziej rozświetlony festiwal, jaki widziałem. Iluminacje są wszędzie i robią wrażenie. Ile płacicie za prąd?
- Dwa miliony złotych za wszystkie dni festiwalu. Myślę, że po tym względem to najdroższy festiwal w Polsce. Wynika to nie tylko z cen prądy, ale ze wzrostu cen paliwa oraz to, że infrastruktura Parku Śląskiego jest bardzo stara, więc nie możemy korzystać ze starych miedzianych kabli, które są tam położone. Musimy korzystać z agregatów, co jest bardzo niekomfortowym rozwiązaniem szczególnie przy aktualnych wzrostach cen paliwa, ale nie mamy wyboru.
Naszym celem jest stworzenie nie tylko imprezy, która jest festiwalem muzycznym, ale i pewnym przeżyciem i na to składa się m.in. iluminacja. Jestem zdania, że stworzenie przestrzeni, która jest ładna, powoduje, że ludzie zaczynają zachowywać się grzeczniej i czują się na tyle komfortowo, że od razu wychodzi z nich ta "dobra strona" osobowości. Ważne jest, żeby dawać im poczucie bezpieczeństwa oraz rozbudzić zachwyt nad estetyką festiwalu.
Ile osób pracuje przy takim evencie?
- Ten festiwal organizowany jest przez moją i mojego wspólnika agencję Follow The Step, a w niej zatrudnionych jest na stałe 70 osób. Oni pracują cały rok. Mamy też podwykonawców, których liczba zwiększa się wraz z tym, jak zbliża się termin festiwalu. W tym roku przygotowaliśmy cztery tys. opasek oraz identyfikatorów dla pracowników. Samych pracownicy ochrony jest 550, pracowników stref gastronomicznych również kilkaset. Poza tym każda ze scen posiada od 50-100 techników.
W tym roku partnerem festiwalu jest TikTok, duży gracz. Co wam daje taka współpraca?
- Popieram wszystkie działania, które mają na celu promocję festiwalu. Im większy zasięg, tym dla nas lepiej, ponieważ mamy do przekazania bardzo fajne i mądre rzeczy. W ogóle cała idea festiwalu zakłada łączenie ludzi i wyciągnięcie z nich pozytywnych emocji. Na koncercie, jak tak wszyscy zatracimy się w występie artysty, to stajemy się jednością i odczuwamy bardzo dużą przyjemność. Czujemy się częścią większej grupy, która nas akceptuje i to powoduje, że jesteśmy szczęśliwi. Staramy się wysłać w świat taki bardzo pozytywny sygnał. Mimo podziałów, powinniśmy dbać o to, by być dla siebie mili i życzliwi.
Jakie największe wpadki zdarzają się na festiwalu?
- Przede wszystkim niezależna od nas pogoda. Ale taka prawdziwa wpadka może być tylko i wyłącznie w momencie, w którym zaniedbano kwestie bezpieczeństwa. Mieliśmy bardzo duży problem z deszczem i wichurą, która się pojawiła ostatniego dnia festiwalu. Biegaliśmy od lewej do prawej, aby zabezpieczyć cały teren. Natomiast na ten moment nie zdarzyło się nam nic, co można by uznać za fuckup fuckupów, a te małe, niewielkie niedociągnięcia nie wpływają na pozytywny odbiór festiwalu.
Cześć naszych czytelników być może dopiero zaczyna przygodę z festiwalami. Co taki młody, aspirujący festiwalowicz powinien zabrać ze sobą na pierwszą tego typu przygodę?
- Wygodne rzeczy, żeby można było swobodnie tańczyć i czuć się dobrze. Bo wyjście na festiwal to nie jest wypad na trzy godzina. Zabawa trwa od rana do wieczora. Trzeba zaopatrzyć się w odpowiednie buty i ewentualnie nakrycie przeciwdeszczowe. Reszta to są rzeczy drugorzędne. Wszystkie inne znajdziemy na festiwalu.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku