Patoginekologia

Ginekolog do pacjentki: "Najpierw niech pani schudnie". Instagramerki na tropie niewłaściwych zachowań lekarzy [WYWIAD]

Źródło zdjęć: © Patoginekologia
Anna RusakAnna Rusak,27.08.2022 08:00

"Tabletki antykoncepcyjne? To musi pani do Amsterdamu". - Policzyłam, że w ciągu jednego dnia wspólnie odpowiedziałyśmy na 150 wiadomości z takimi historiami, a skrzynka dalej jest pełna - mówi jedna z autorek "Patoginekologii".

Pomysł na "Patoginekologię", profil na Instagramie, pojawił się w głowach Domi i Asi w lipcowy wieczór. To wtedy, w rozmowie z koleżankami, zeszło na temat zachowania ginekologów z publicznych gabinetów. Czym dłużej o tym rozmawiały, tym bardziej miały wrażenie, że otworzyły istną puszkę pandory.

Potem w mediach pojawiała się informacja, że w Polsce w tym roku legalnie przeprowadzono tylko 107 aborcji.

"Patoginekologia" na Instagramie

- Widzę nad nami wszystkimi wielką chmurę stygmatyzacji. Widzę, że dane o aborcjach nie mają związku z rzeczywistością. Nie słyszę głosu lekarzy, którzy zaprzeczają. Zadzwoniłam do Asi i zapytałam, czy ruszamy. Obie uznałyśmy, że to potrzebne. Nie ma na co czekać. Jeśli oni milczą, to my będziemy mówić - mówi Domi.

Następnego dnia Asia wymyśla nazwę "Patoginekologia", czyli - jak tłumaczy - zbiór opowieści o patologii z gabinetów ginekologicznych.

trwa ładowanie posta...

- Wiedziałyśmy, że jeśli ktoś zacznie o tym mówić, to odezwą się inne osoby. I tak się stało – mówi Asia. Dziewczyny wezwały użytkowniczki Instagrama, by podzieliły się niemiłymi sytuacjami, które przydarzyły im się u ginekologa. Odzew był tak duży, że nie nadążały z otwieraniem kolejnych wiadomości.

Niewłaściwe zachowania lekarzy ginekologów

Jak podaje biuro Rzecznika Praw Pacjenta, w ciągu ostatnich kilku lat RPP prowadził zaledwie kilkadziesiąt postępowań wyjaśniających, które zakończyły się stwierdzeniem naruszenia prawa pacjenta do intymności i godności. Z kolei przypadków, w których to ginekolog naruszył prawo do godności jest średnio jeden do trzech w ciągu roku. Takie sytuacje mają miejsce i w dużych miastach i w szpitalach powiatowych.

- Te dane zdecydowanie nie oddają faktycznego problemu, dlatego apelujemy i zachęcamy do składania skarg różnymi kanałami. Można nas znaleźć choćby w wielu mediach społecznościowych, jesteśmy dla państwa dostępni. Jeśli lekarz, poprzez swoje zachowanie, słowa, czyny, gesty narusza godność pacjenta, powinien ponieść odpowiedzialność dyscyplinarną, zawodową lub/i cywilną - mówi pracownik biura RPP, cytowany niedawno przez Interię.

Przypomnijmy, że za naruszenie godności pacjenta lekarzowi mogą grozić m.in.: upomnienie, zwolnienie dyscyplinarne czy wypłata zadośćuczynienia za wyrządzenie krzywdy.

Wywiad z twórczyniami Patoginekologii

Anna Rusak: Są jakieś historie, które na "Patoginekologii" pojawiają się najczęściej?

Asia: - Bardzo wiele dotyczy powszechnego problemu, czyli bolesnych miesiączek. Rady lekarzy/lekarek to najczęściej: "zajdź w ciążę, to ci przejdzie", "wypij kieliszek wina". Ewentualnie pacjentki słyszą ignoranckie: "co ja mam na to poradzić?". A przecież coraz powszechniej mówi się o tym, że silne bóle w czasie menstruacji mogą być objawem endometriozy.

trwa ładowanie posta...

Druga grupa wiadomości, którą bym wyróżniła, dotyczy fatfobii i bodyshamingu. Komentowanie wagi i wyglądu, ocenianie, stawianie diagnozy na podstawie wizualnej oceny ciała. Teksty w stylu: "najpierw niech pani schudnie". Takie sytuacje również mogą zagrażać zdrowiu, ponieważ na tym nieraz kończy się wizyta, a pacjentka zostaje ze swoją prawdziwą dolegliwością sama.

Domi: - Dla mnie każda ta historia niesie za sobą duży ładunek emocjonalny. To je łączy. Kobiety często piszą, że cieszą się, że mogły się wreszcie wygadać, bo wcześniej nie miały na to przestrzeni. To ma dla nich duże znaczenie terapeutyczne. Dodają również, że dopiero po zapoznaniu się z historiami innych osób, zdały sobie sprawę, że ktoś wcześniej przekroczył ich granice. Tylko wtedy bały się to nazwać.

A co z osobami, które doświadczają tej "patoginekologi"? Jak reagują na zachowania lekarzy? Wdają się w dyskusję? Wychodzą z gabinetu? Zgłaszają to?

Asia: - Niejedna osoba odkreślała, że wizyty u ginekologów i ginekolożek bywały tak traumatyzujące, że później przez lata czuły strach przed pójściem na kolejną.

Domi: - Najbardziej się cieszę, że pojawiają się głosy od osób, które po przełamaniu takiej traumy, umawiają się na wizyty po latach. Teraz czują się silniejsze. Czują, że mają wsparcie. To super motywuje. Wątpliwości dotyczące tego, że nasz profil straszy i przez "Patoginekologię" osoby przestaną chodzić do ginekologa, okazały się nieprawdą. My zawsze będziemy powtarzać: jesteś ważna, badaj się regularnie, znaj swoje prawa i dbaj o siebie.

trwa ładowanie posta...

Asia: - Dostajemy nawet wiadomości, że nasz profil uświadomił komuś, że pewne sytuacje podczas wizyt nie są ok. To te osoby wzmacnia, przełamuje, aby umówić się na wizytę do lekarza po kilku latach. Czytamy: "teraz już wiem, że nie muszę się zgadzać na takie traktowanie". To jest bardzo wzruszające i wzmacniające.

Co zrobić, gdy spotkamy się z takimi komentarzami w gabinecie ginekologicznym?

Asia: - Przede wszystkim podkreślmy, że do takich sytuacji w ogóle nie powinno dochodzić. Zaczynają docierać do nas głosy ze środowiska lekarskiego, w których pobrzmiewają pretensje, że pacjentki nie zgłaszają takich przypadków. Nie możemy jednak zwalać winy na ofiary.

To nie my jesteśmy winne, że są lekarze, którzy w czasie wizyty potrafią nas obrazić, wyzywać, udzielać rad i komentarzy, o które nie prosimy i które nie mają najmniejszego związku z powodem wizyty.

Tak naprawdę każda reakcja na taką sytuację jest dobra, o ile jest zgodna z tym, co czujemy i z tym, co jest dobre dla nas. Ktoś zareaguje asertywnie i powie wprost, że sobie nie życzy takiego traktowania. Inna osoba złoży oficjalną skargę albo napisze odpowiednią opinię w internecie, a jeszcze inna zachowa to dla siebie lub opowie o zdarzeniu przyjaciółce.

Jeśli chodzi o oficjalne możliwości reakcji, to można złożyć pisemną skargę do kierownictwa placówki medycznej, do Okręgowej Izby Lekarskiej i Rzecznika Praw Pacjenta. Więcej szczegółów i wskazówek można znaleźć chociażby na stronie Federy. My oczywiście zachęcamy, aby to robić, ale żadna osoba nie powinna się do tego zmuszać, ponieważ powracanie do takich doświadczeń, może być bardzo trudne.

Domi: - Coraz więcej osób pyta nas, jak może zareagować i wiele pisze, jak zareagowało. Niektóre wstały z fotela i po prostu powiedziały, co myślą. Inne dodają opinie np. na portalu Znany Lekarz. U nas na profilu znajdziecie instrukcję, jak to zrobić. Jest w zapisanym stories.

Możemy już zapowiedzieć, że razem z "Lekarkami Proabo" planujemy cały cykl postów "Know How" na @patoginekologi w tym temacie. Dla nas jednak reakcja prawna nie jest najważniejsza. Najistotniejsze jest to, że osoby się tym z nami dzielą i przełamują swoją autostygmę, konfrontują się. To jest dobre, potrzebne i to jest to, co chciałyśmy zrobić.

Ile takich anonimowych historii dziennie dostajecie?

Asia: - Średnio kilkanaście dziennie, ale miałyśmy już takie dni, że było to kilkadziesiąt czy nawet sto.

Domi: - Wczoraj policzyłam, że w ciągu jednego dnia wspólnie odpowiedziałyśmy na 150 wiadomości, a skrzynka dalej jest pełna...

Raczej nie chcecie nikogo "Patoginekologią" zniechęcić do wizyt u ginekologa, prawda?

Asia: - Absolutnie. Nie chcemy nikogo zniechęcać do wizyt lekarskich i regularnych badań. Piszemy też o tym, że to właśnie my - pacjentki - jesteśmy ważne i warto, abyśmy dbały o nasze zdrowie. Celem naszego profilu jest stworzenie bezpiecznej przestrzeni, w której można się podzielić trudnym doświadczeniem, znaleźć empatię i zaufanie. Są osoby, które piszą nam, że pierwszy raz powiedziały komuś o tym, co je spotkało. Liczymy, że informacje o tych historiach, które zbieramy i publikujemy, dotrą do środowiska ginekologów/ginekolożek i dadzą im do myślenia.

trwa ładowanie posta...

Domi: - Ja robię "Patoginekologie", bo się strasznie wkurzyłam. Na maksa. Każda kolejna wiadomość sprawia, że łapie się za głowę i pytam sama siebie: gdzie ja żyję? Nie potrafię zrozumieć, dlaczego publiczna opieka ginekologiczna tak wygląda i dlaczego jesteśmy w tym miejscu. Swoją bezsilność chciałam przekuć w działanie i strasznie się cieszę, że to się udaje. Bo się udaje. Powoli, małymi krokami przebijamy ten mur milczenia. Mówienie o naszych doświadczeniach, może sprawić, że on w końcu runie, a my nie będziemy musiały już dalej prowadzić "Patoginekologii".

Z czego wynika tak duży odzew?

Asia: - Myślę, że ze splotu różnych okoliczności: patriarchalnej kultury, która każe nam znać swoje miejsce w szeregu, a lekarzom ignorować nasze potrzeby i dolegliwości. Do tego mamy prawo, które nas ogranicza zamiast chronić: praktyczny zakaz aborcji, tabletka dzień po na receptę, brak refundacji in vitro, nierefundowana antykoncepcja. To wszystko spycha nas na podrzędną pozycję w relacji z lekarzem, który zajmuje pozycję władzy i siły. Prawo powinno chronić partnerską relację pacjentki i lekarza oraz naszą podmiotowość w tej relacji.

Domi: - Dla mnie problem tkwi w tym, jak (nie)chronione są prawa reprodukcyjne w naszym kraju. Prawo wpływa na wszystko. Na to, jak my postrzegamy naszą pozycję w systemie, jak postrzegamy nasze działania i potrzeby. Prawo stawia nas w pozycji proszącej. To my mamy się dostosować. A my nie chcemy się dostosowywać, chcemy być podmiotowe, chcemy wiedzieć, co się z nami dzieje i dlaczego.

trwa ładowanie posta...

Polska ginekologia jest opóźniona o jakieś 30 lat. Dlaczego o 30? Bo w 1993 roku odebrano Polkom prawo do aborcji. Od 30 lat system hoduje ginekologów, którzy są zafiksowani na ciąże i porody. Polscy ginekolodzy i ginekolożki mają w głowie tylko ciążę i płód. Masakra. Nie jesteśmy gorsze, jeśli w danym momencie życia nie chcemy dzieci. Ja je mam i kocham, ale w pełni rozumiem to, że ktoś ich nie chce lub nie chce ich teraz. 30 lat polskiego prawa antyaborcyjnego sprawiło, że ginekolodzy tego nie rozumieją.

Lekarze się z wami kontaktowali? Też mówią o potrzebie zmiany?

Domi: - Lekarze może chcieliby zmian, ale podobno nie do końca mogą wcielić je w życie. Piszemy z nimi, rozmawiamy. Brakuje nam jednak mostu. Chcę usłyszeć lekarzy i lekarki, którzy mówią: ten system to prawdziwa patoginekologia, jesteśmy częścią tego środowiska, widzimy to i chcemy to zmienić.

trwa ładowanie posta...

Czy są jakieś bezpieczne miejsca, w których można uzyskać informacje o sprawdzonych ginekologach i ginekolożkach?

Domi: - Dla mnie nie ma i ten profil mi to pokazał. Każda z nas musi sobie sama to miejsce zbudować. Ja takie mam, ale nie wiem czy na zawsze. Chciałabym być pewna, że tak jest i o to walczę. Dla mnie i mojej córki, siostry i przyjaciółki.

Asia: -Takie bazy oczywiście są, prowadzi je np. Federa czy Aga Szuścik, ale chodzi o to, żebyśmy idąc na wizytę lekarską mogły spodziewać się pewnego standardu, a nie musieć sprawdzać opinie o lekarzu w internecie, które też bywają zawodne. To jest ten długofalowy cel, do którego zmierzamy.

trwa ładowanie posta...
Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 1
  • emoji ogień - liczba głosów: 2
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 4
  • emoji smutek - liczba głosów: 12
  • emoji złość - liczba głosów: 3
  • emoji kupka - liczba głosów: 4
ASIA,zgłoś
Gdyby ktoś do mnie tak się odezwał, niezależnie czy jest lekarzem, czy nie, wkrótce miałby bliskie spotkanie z moim mężem.
Odpowiedz
6Zgadzam się0Nie zgadzam się
ginekolog,zgłoś
szatański bełkot mający na celu zezwolenie na nieograniczone mordowanie dzieci w łonach matek, na to nie będzie zgody, nie łudźcie się!
Odpowiedz
5Zgadzam się12Nie zgadzam się
Kalinka,zgłoś
Zmyslone opowieści - nigdy nie miałam takiego komentarza jak opisany - a mam ponad 60 lat i lecze sie id ponad 30 tu lat u róznych lekarzy i kobiet i facetów - uważam ten artykuł za całkowicie zmyślony
Odpowiedz
8Zgadzam się16Nie zgadzam się
zobacz odpowiedzi (1)
Zobacz komentarze: 9