"Thor: Miłość i grom". Opera mydlana z żartami z polskiej komedii. Świetny film! [Recenzja]
"Thor: Miłość i grom" to kolejny film z MCU, przez który fani znowu będą szturmowali kina. Czy warto się wybrać na dwugodzinny seans? Cóż, oto kilka "za" i "przeciw".
Na wstępie: "Thor: Miłość i grom" wszedł do kin w piątek 8 lipca. Film to czwarta część z sagi o Thorze. Czy znajomość wcześniejszych jest wymagana? Trochę tak. Czy musicie znać też inne filmy z filmowego uniwersum Marvela? Niekoniecznie. Czy warto obejrzeć tę nowość?
Podobne
- "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu". Najlepszy film Marvela od lat [RECENZJA]
- "Folie à deux". Narośl na plecach "Jokera" [RECENZJA]
- "Buzz Astral": To NIE jest kolejne "Toy Story". Tym bardziej idźcie do kin! [RECENZJA]
- "Kryptonim Polska". Film z Borysem Szycem i tęczą w tle [RECENZJA]
- Zobaczyłem Belle z Darią Zawiałow. Oto 8 powodów, dlaczego i Ty musisz
Tak.
Koniec recenzji!
A, bo chcecie więcej? Okej.
Thor: Miłość i grom. Recenzja.
Nie zdradzę wam ogromnej tajemnicy pisząc, iż wstęp do filmu przedstawia całą potrzebną historię. Dowiecie się wszystkiego, więc modyfikując moją odpowiedź ze wstępu: tak, fajnie obejrzeć wcześniejsze filmu z MCU, ale NIE trzeba tego robić.
Pierwsza połowa to denerwujące żarty, a druga to płacz
Moim zdaniem z fimu - bez żaden straty - można by najlepiej wyciąć połowę żartów oraz ⅓ opery mydlanej z Jane i Thorem. Niektóre dowcipy były tak denne, że chciałem wyjść z kina. Reżyser Taika Waititi bezsensownie obładował pierwszą część taką liczbą gagów, że wystarczyłoby na nową trylogię "Kogiel-mogel". Niestety, żarty poziomem dotrzymywały ostatniemu filmowi z polskiej serii.
Gdyby nie to natężenie żartów, otrzymalibyśmy w miarę poważny film o miłości.
A jeśli chodzi o wątek związany z powrotem Jane do Thora, to - moim zdaniem - super, że znowu się spotkali. Ale ludzie, nie potrzebujemy 15 minut heheszków z tego, że Odinson, czyli syn Odyna chce "zdradzić" swój młot bojowy Stormbreaker z Mjolnirem.
W drugiej połowie filmu żarty znikają i robi się poważnie. Tak poważnie, że nie czuć naleciałości MCU.
Gorr Bogobójca, czyli dajcie Oscara Bale’owi
Kreacja Gorra jest cudowna. Gdyby nie brak nosa, jak w komiksach, dostalibyśmy idealne przełożenie postaci z papieru na film. Gorr to najlepszy czarny charakter w jakimkolwiek filmie MCU.
Gorr jest przerażający miejscami, ale jego historia i motywacja są kompletnie zrozumiałe. Trudno nie zgodzić się z jego podejściem do chęci zaszlachtowania wszystkich bogów w universum Marvela.
A końcówka? Hezu, akcja Gorra, pomimo że minimalnie niezrozumiała, wyciska łzy. Szkoda, że to jego koniec. Chociaż mamy multiwersum, więc w teorii mógłby kiedyś powrócić. Za tę rolę proszę o nominację do Oscara dla Christiana Bale’a.
Reszta obsady też radzi sobie wzorowo.
Zmarnowane szanse, czyli… SERIO?
Kilka ważnych słów: Taika zmarnował Strażników Galaktyki. Ich wkład w opowieść jest zerowy i stanowią nudne pionki, które równie dobrze można byłoby zastąpić Żółwiami Ninja. Oprócz podpowiedzi, że Thor może być biseksualny, ekipa Star-Lorda nie przydaje się do niczego.
Ale za to jakie szanse na przyszłość!
Teraz będą spore spoliery, także zalecam odwrócenie wzroku tym, którzy chcą iść na seans. Przyszłość dla Thora wygląda bardzo ciekawie, wręcz zaskakująco. Nikt nie spodziewał się takiego zakończenia ze sporą niespodzianką. Ponadto, syn Heimdala prawdopodobnie dołączy do drużyny Młodych Avengersów w przyszłości.
A Jane? Pewnie pojawi się kiedyś.
Ten film "wkurzy" osoby "niebędące" fanami LGBTQ+
W drugiej połowie mamy ogrom wątków związanych z orientacją seksualną postaci. Myśleliście, że inba o jeden pocałunek w najnowszym "Buzzie Astralu" to przesada? W tym filmie jest mowa o dzieciach Korga z innym… męskim przedstawicielem jego rasy. Także ten, ludzie oszaleją XD
A ponadto Valkiria nie jest biseksualna, jak podejrzewała większość. Jest lesbijką. Oj, będzie co czytać na Twitterze, jak ludzie się dowiedzą.
Thor: Miłość i grom. Niesamowita ścieżka dźwiękowa
Ścieżka dzwiękowa? Chciałoby się napisać, że "doje*ana", ale… wiadomo - nie wypada. Widziałem w Internecie zarzuty, że "Thor: Miłość i grom" wygląda jak kilkanaście scen zlepionych ze sobą ścieżką dźwiękową.
Według mnie to bzdury. Ścieżka dźwiękowa jest genialna. Taika Waititi wziął sporo od Jamesa Gunna ("Strażnicy Galaktyki", "The Suicide Squad"), bo dźwięk wypełnia sporą część filmu. Brawa za to!
Podsumowanie
Film wygląda piekielnie dobrze, szczególnie w czarno-białych scenach. Aż miło się obserwuje scenografię i efekty specjalne. Marvel standardowo nie zawodzi.
Więc czy warto iść na "Thor: Miłość i grom"? Jeżeli nie macie uczulenia na polskie komedie i chwilowe romansidło, to zdecydowanie tak. Przetrwacie żarty i operę mydlaną, a zostaniecie wynagrodzeni naprawdę dobrym filmem. Nie lepszym od "Ragnaroka", ale na pewno w górnej stawce MCU.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku