"Oddają" uchodźców, których przyjęli pod swój dach. Niektórych pomaganie przerosło
Niektórzy z nas nie przewidzieli, że pomoc uchodźcom może być bardzo wymagającym przedsięwzięciem. Pojawiają się pierwsze osoby, które decydują się na "oddanie" uchodźców. Czy to ich wina?
Pamiętacie jeszcze pierwszy weekend po tym, jak wybuchła wojna w Ukrainie? Tak ogromnej chęci niesienia pomocy chyba jeszcze nie doświadczyliśmy. Polacy godzinami stali w kolejkach tylko po to, by zostawić w magazynach coś dla uchodźców.
Podobne
- "W" Ukrainie czy "na" Ukrainie? Jak mówić poprawnie i dlaczego to takie ważne
- Jak teraz pomagać Ukrainie? Zamiast ubrań lepiej dorzucić się do zbiórek: "To nie sprint, to maraton"
- Rekordowe kolejki do psychiatry dziecięcego. Nawet 2000 dni oczekiwania
- Ukraińcy chcą przejąć władzę w Polsce? Kaja Godek "ma dowody"
- "Wojna zaczyna się od języka". Jak mówić i pisać o wojnie w Ukrainie?
Wielu z nas postanowiło też przyjąć uchodźców do swojego domu, część z nas pomaga jako wolontariusze. Problem polega jednak na tym, że część z nas zapomniała, że wojna w Ukrainie to nie jest sprint tylko maraton.
Oddają uchodźców, których do siebie przyjęli
Tomasz Kopytowski z Caritas Archidiecezji Łódzkiej w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" powiedział, że niestety do Caritasu zgłaszają się już ludzie, którzy chcieliby "oddać" uchodźców, których do siebie przyjęli.
To nie jest tak, jak mogłoby się wydawać, że zapraszamy do domu uśmiechniętego gościa bez problemów, który będzie nam dozgonnie wdzięczny, chętny do rozmowy i obowiązków towarzyskich.
Osoby, które po prostu z dobrego serca chciały pomóc i przyjęły do swojego domu uchodźców, zorientowały się, że nie jest to tak proste zadanie. Odrobinę przeceniły swoje siły, nie wzięły pod uwagę, że takie przyjęcie kogoś wiąże się zarówno z obciążeniem finansowym, jak i psychicznym. W końcu uchodźcy mają za sobą naprawdę traumatyczne doświadczenia i to nie jest tak, że nagle będą np. radośnie bawić się z naszymi dziećmi.
To nie jest tak, że ukraińskie dzieci będą się radośnie bawiły z naszymi pociechami, jak w familijnym filmie, a później wszyscy siądziemy spokojnie do herbaty. Razem z tymi ludźmi do naszych domów zawitały ich lęki, trauma, depresja, tak zrozumiałe w zaistniałych okolicznościach. […] Problem w tym, że nie wszyscy, którzy otworzyli dla uchodźców swoje domy, przewidzieli taką sytuację.
Do tego dochodzą też oczywiste bariery językowe i perspektywa czasowa. Ten nagły zryw przysłonił nam prawdziwe realia takiej pomocy. To nie jest przecież tak, że przyjmujemy kogoś do siebie na chwilę. Uchodźcy mogą z nami mieszkać miesiąc, dwa, może pół roku. Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć i taka czasowa perspektywa może być dla niektórych z nas przerażająca.
Nikt nie uczy pomagania
Niestety nikt nas nigdy nie nauczył, jak wygląda mądre pomaganie. Nikt nie powiedział, że dobre chęci nie wystarczą, a sytuacja może nas trochę przerosnąć. Wystarczy spojrzeć na wolontariuszy na dworcach. Wielu z nich mówiło o załamaniach czy problemach psychiczno-fizycznych, których doświadczają w związku z pomocą.
Łatwiej jest jednak zrezygnować z wolontariatu niż powiedzieć komuś, kogo przyjęliśmy pod dach, że nie damy rady dłużej zapewniać mu bezpiecznego dachu nad głową. Sytuacja naprawdę może nas przerosnąć, o czym świadczą też odczucia tych, którzy chcieliby tych uchodźców "oddać". Wielu z nich ma do siebie żal, wstydzi się tej decyzji.
Czy powinniśmy oceniać osoby, które chcą "oddać" uchodźców?
Nie do końca. Oczywiście dobrze by było, gdybyśmy podchodzili do sprawy odpowiedzialnie i pamiętali, że uchodźca nie jest zabawką, którą możemy oddać, gdy nam się znudzi. To są ludzie z ciężkimi przeżyciami i takie przerzucanie ich tylko dokłada im kolejną cegiełkę do tego ciężkiego plecaka doświadczeń ostatnich tygodni.
Musimy też jednak zrozumieć, że nie wszystkich nas będzie po prostu stać na tak długotrwałą pomoc, a rząd średnio komukolwiek pomaga. W takiej sytuacji powinniśmy chyba w pierwszym odruchu poszukać jakiejś instytucji, która może mogłaby nam jakoś w tym względzie pomóc.
Nie jest to na pewno łatwa i przyjemna sytuacja. Nie sądzę, by ktoś, kto z jakiś względów chciał "oddać" uchodźcę, robił to, bo po prostu pomaganie go znudziło. To muszą być naprawdę trudne, dramatyczne decyzje, które tylko potwierdzają, że takimi kwestiami powinny zajmować się profesjonalne organizacje. Przypominamy, że dobre pomaganie, to mądre pomaganie.
Źródło: https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,163229,28202663,rzucilismy-sie-na-pomoc-wkrotce-moze-sie-okazac-ze-to-zadanie.html
W temacie społeczeństwo
- Polska staje do walki z kryzysem demograficznym. Czy "Rządowy Tinder" rozwiąże problem?
- Bolt Lokalnie już jest. Możesz zamówić przejazd z osobą płynnie mówiącą po polsku?
- We Wrocławiu pojawi się świąteczny tramwaj. Św. Mikołaj rozda grzecznym upominki
- Kolacja z Natsu wystawiona na licytację. Pieniądze pójdą na szczytny cel
Popularne
- Dlaczego myślę, że BAZA wygra milion złotych? Sory FAZA, dobry start to nie wszystko [OPINIA]
- Największe sekrety Spotify Wrapped. Czy muzykę AI uwzględniono w podsumowaniu? [WYWIAD]
- "KOCHAM POLSKĘ" za koncerty Mery Spolsky. Oto prawdziwe dobro narodowe [RELACJA]
- Mrozu rusza w "Odpowiedni moment Tour". Kiedy startuje sprzedaż biletów?
- Fani Lorde czekali na jej koncert ponad dobę. Co jeszcze są w stanie zrobić dla artystki? [VIBEZ IN LINE]
- Jaki jest twój festiwalowy perfect match? Edycja: Polska. Idealny prezent na Święta last minute [VIBEZ IN LINE]
- Ralph Kaminski rozpoczyna nową erę. Po deszczu zawsze wychodzi tęcza [RELACJA]
- Influcenter przyciągnie tłumy? Nowy stacjonarny sklep Ekipy
- Wersow, Andziaks czy Makówka? Oceniamy 1. tydzień vlogmasów





