Czarnek zostaje na stanowisku: "Stawiam czoła pochodowi lewactwa"

Wieczorem 13 kwietnia w Sejmie debatowano nad odwołaniem Przemysława Czarnka z funkcji ministra edukacji. Głosowanie przeprowadzono na wniosek całej opozycji demokratycznej: KO, Lewicy, PSL-u i Polski 2050.

Ostatecznie Czarnek uniknął wotum nieufności. Za przyjęciem wniosku głosowało 218 posłów (w tym cała Konfederacja oraz posłowie niezrzeszeni - Hanna Gill-Piątek, Ryszard Galla i Paweł Szramka). Przeciwko było PiS oraz sympatycy prawicy - Kukiz'15, Polskie Sprawy oraz niezrzeszeni posłowie Zbigniew Ajchler i Łukasz Mejza.

Paweł Kukiz jako jedyny wstrzymał się od głosu.

• program "willa plus", czyli rozdawnictwo pieniędzy kosztem funduszy na rozwój placówek edukacyjnych
• forsowanie "lex Czarnek", rozszerzającej władzę kuratorium oświaty
• dyskryminacja mniejszości
• wprowadzenie kontrowersyjnego podręcznika do Historii i Teraźniejszości
• nieracjonalne działania względem przyjmowania do szkół dzieci z Ukrainy
• promowanie KUL-u na zagranicznych wydarzeniach i podpinanie wyjazdów pod delegacje służbowe (ich koszty szacuje się na 141 tys. zł.)

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy podsumowała rządy Czarnka dosadnym komentarzem. Wytknęła w nim niestosowne sformułowania względem uczennic ("stale rośnie krzywa otyłości, zwłaszcza wśród dziewcząt"), minimalne wynagrodzenia dla nauczycieli, rozdawnictwo partyjnych pieniędzy oraz ogólny chaos panujący w szkolnictwie.

- Wniosek o odwołanie Czarnka to także wasz wniosek, drodzy maturzyści, którzy jeszcze kilka miesięcy przed egzaminami nie wiedzieliście, na jakich zasadach będziecie je zdawać" - powiedziała Dziemianowicz-Bąk.

- Gdy z tej mównicy pytano: kto chciałby, by nauczycielem jego dzieci był Czarnek, to nawet posłowie PiS nie podnieśli ręki. Nic dziwnego. Bronią dziś pana tylko z partyjnego obowiązku - ostro podsumował Dariusz Klimczak, wiceprezes PSL.

Mimo merytorycznie przygotowanych wystąpień opozycji (m.in. Krystyny Szumilas, Michała Gramatyki, Katarzyny Lubnauer czy Barbary Nowackiej), Czarnek pozostaje na stanowisku. Kiedy zliczono głosy, powitała go owacja na stojąco ze strony posłów PiS.

Sondaże twierdzą, że 70 proc. polskiego społeczeństwa chce odwołania Czarnka ze stanowiska. Według "Rzeczpospolitej" aż 40 proc. uznaje go za najgorszego ministra edukacji od lat.

- Nie podam się do dymisji. Tylko prezes Rady Ministrów może mnie z tej funkcji odwołać - komentuje Czarnek w wywiadzie dla TVN24.

- W moim życiu są dwie osoby, do których mam największy respekt, największy szacunek i dla których najbardziej się staram. Matka Boża i moja żona. A pani poseł mówi, że mam pogardę dla kobiet, no niech się pani zastanowi - broni się Czarnek za pomocą anegdotycznych i niemiarodajnych przykładów.

Podczas swojej obrony minister edukacji dodatkowo przypadkiem strzelił sobie w stopę, zapowiadając likwidację Karty Nauczyciela. Dokument regulujący prawa i obowiązki pedagogów ma zostać zniesiony jesienią. Nie spotkało się to z entuzjastycznym przyjęciem - w sejmie (i w środowisku oświatowym) zrobiło się naprawdę gorąco.

Według wywiadu, którego Czarnek udzielił serwisowi pap.pl, inicjatywy rządowe i poselskie powrócą po wygranych wyborach. Strach się bać. Prawdopodobnie wówczas minister na poważnie zajmie się "powstrzymaniem genderowskiego pochodu przez polskie szkoły".