The Eras Tour. Jak będzie wyglądał koncert w Polsce po zmianach?

Europejki oraz Europejczycy w końcu się doczekali. The Eras Tour oficjalnie trafiło na Stary Kontynent. Pierwszy koncert, który odbył się w ramach europejskich występów, miał miejsce w Paryżu. W mediach społecznościowych od kilku tygodni wrzało. Fani Taylor Swift zastanawiali się, czy mogą liczyć na jakiekolwiek zmiany w występach amerykańskiej piosenkarki. Tego rodzaju pytania padały, gdyż artystka wydała najnowszą płytę w piątek 19 kwietnia.

Międzynarodowa trasa koncertowa Taylor Swift rozpoczęła się wiosną 2023 r. Artystka występowała w Stanach Zjednoczonych, Azji oraz Australii przez wiele miesięcy. W tym czasie miłośnicy piosenkarki z Europy dokładnie zapamiętali, jak wyglądały występy ich idolki. Domyślano się, że na Starym Kontynencie mogą pojawić się pewnego rodzaju zmiany, jednak bez wątpienia nikt nie spodziewał się aż tak dużych modyfikacji. Fani nie mają jednak na co narzekać.

Zmiany dało się zauważyć jeszcze zanim rozpoczął się koncert. Przed występami Taylor Swift na stadionach zawsze puszczane jest specjalne intro, w którym przedstawiane są ery, o jakich będzie śpiewać artystka. Widzowie zauważyli, że do filmiku dodano "The Tortured Poets Department". Od razu było wiadome, że najnowsza płyta będzie oficjalną częścią występów. Piosenki z ostatniego krążka, na które postawiła piosenkarka to:

• "But Daddy I Love Him",
• "So High School",
• "Who's Afraid Of Little Old Me?",
• "Down Bad",
• "Fortnight",
• "The Smallest Man Who Ever Lived",
• "I Can Do It With a Broken Heart".

Podczas śpiewania piosenek z najnowszej płyty widzowie mogli zobaczyć również nowe stroje, choreografie oraz inscenizacje. Wszystko utrzymane jest w biało-czarnej estetyce, która jest równocześnie mroczna i wesoła. Można rzec, że nastrój Taylor Swift zmienia się wraz z numerami, które aktualnie śpiewa. Widzowie przechodzą przez karuzelę emocji razem z nią.

Logiczne było, że jeżeli Taylor Swift zdecyduje się na dodanie nowej ery do koncertów, zaistnieje potrzeba wycięcia kilku piosenek z dotychczasowych występów. Przypomnijmy, całe show trwa ponad trzy godziny. Gdyby artystka zaśpiewała wszystko z oficjalnej setlisty plus numery z ostatniego krążka, najprawdopodobniej padłaby na scenie. Numery, których nie usłyszymy na The Eras Tour to:

• "The Archer",
• "Long Live",
• "The 1",
• "Tolerate It',
• "The Last Great American Dynasty",
• "'Tis The Damn Season".

Zmiany zaszły również w kolejności er, w jakich śpiewa Taylor Swift. Początkowo były to "Lover", "Fearless", "Speak Now", "Evermore", "Reputation", "Red", "Folklore", "1989", "Midnights". Aktualnie sprawa wygląda tak, że dwie pierwsze ery zostają na swoim miejscu. Następnie piosenkarka wchodzi w "Red", później "Speak Now" oraz "Reputation". I tutaj dzieje się coś spektakularnego. Taylor Swift połączyła "Folklore" oraz "Evermore" w jedną erę, przeplatając piosenki z dwóch albumów.

Po "Folklore" oraz "Evermore" Taylor Swift płynnie przechodzi do śpiewania piosenek z albumu "1989". Po znanych wszystkim hitach widzowie mogą delektować się najnowszą erą, czyli "The Tortured Poets Department", a na samym końcu przechodzimy do "Midnights". W tej erze nie zaszły żadne zmiany. Trzeba przyznać, że Europa otrzymała od Taylor Swift zupełnie nowe doświadczenia. Można domyślać się, że właśnie tak będą wyglądały koncerty w Warszawie.