Nagrał, jak przywieźli Buddę do sądu. "To jakieś nieporozumienie"

"Tak się tworzy historię" - mawiał Budda, youtuber, który szczycił się, że do swojego sukcesu doszedł sam, a wszystko, co osiągnął, ma dzięki ciężkiej pracy. W internecie był utożsamieniem mitu "od zera do milionera". Być może to, co aktualnie dzieje się wokół Buddy, obali ten monument całkowicie.

14 października Budda wraz z dziewięcioma innymi osobami został zatrzymany przez CBŚP. W sieci zaczęły krążyć nagrania, jak samochody należące do niego oraz jego dziewczyny Grażyny są zabierane przez lawetę. 15 października Budda oficjalnie usłyszał zarzuty. Prokuratura w Szczecinie oskarżyła go o wyłudzanie podatku od towarów i usług oraz organizowania nielegalnych gier hazardowych - loterii internetowych. Youtuber Kamil L. nie przyznał się do winy.

Sprawa youtubera jest świeża, lecz nieustannie pojawiają się nowe wątki. Fani Buddy wystosowali nawet petycję do Andrzeja Dudy o zwolnienie swojego idola z aresztu, a także urządzili salwę z rur wydechowych pod aresztem w Szczecinie. Muzyk Kubańczyk nazwał wszystkich przeciwników zatrzymanego "chorągiewami", natomiast katoinfluencerka Najjjka potępiła tych, którzy oceniają go przedwcześnie. O sytuacji wypowiedział się także zawodnik freak fightów Tomek Olejnik.

- Właśnie jesteśmy pod sądem, dowieźli tutaj Buddę właśnie. Pewnie jutro będą jakieś informacje, co tutaj się dzieje. No ja liczę, że będzie wszystko dobrze. To jakieś nieporozumienie jest po prostu pewnie - mówi na wideo spod szczecińskiego sądu.