Monika Kociołek wybuchła płaczem. Padło niewygodne pytanie

Monika Kociołek jest jedną z najpopularniejszych influencerek w Polsce. Dała się poznać szerokiemu gronu odbiorców za sprawą drugiej edycji Teamu X. Była to grupa internetowych twórców, którzy zamieszkali pod jednym dachem i wspólnie nagrywali filmy. Profil Kociołek na Instagramie obserwuje ponad 1,3 mln fanów, na TikToku ponad 3,4 mln, a na YouTube blisko 500 tys.

Zaledwie 22-letnia influencerka nieraz była w ogniu krytyki internautów. Tak było przy okazji filmu z wizyty w restauracji, kiedy to młoda twórczyni poniewierała kelnerką. Innym razem zaangażowała się w kampanię chińskiego giganta fast fashion czy w niewłaściwy sposób oznaczała współpracę reklamową. Niewątpliwie przez lata zyskała duże grono krytyków, dlatego jej udział w programie Friza wydawał się niezwykle interesujący.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Friz prowadzi program "100 hejterów vs...", którego na polskim YouTube jeszcze nie było. Influencer zaprasza gwiazdy internetu, aby skonfrontowały się z zarzutami pod swoim adresem. Od drobnej wpadki po grube dramy - nigdy nie wiadomo, jakie działa wytoczą zaproszeni widzowie. Po tym, gdy w odcinku wystąpili Friz i Fausti, przyszedł czas na Monikę Kociołek.

Influencerce puściły nerwy. W pewnym momencie musiała się skonfrontować z dziewczyną, która wystąpiła u niej kiedyś na odcinku. Ta zapytała Monikę o praktykę kupowania ubrań z sieciówek odzieżowych tylko po to, żeby po skończonych nagraniach zwrócić ciuchy do sklepu i w ten sposób nic nie zapłacić za stylizację.

- Co sądzisz o traktowaniu sieciówek jako darmowych wypożyczali do twoich odcinków? Łamiesz przy tym politykę sklepu, bo zwracasz ubrania, które były noszone, a nie tylko przymierzane - zapytała "hejterka".

- Połowa tych rzeczy zostaje u mnie. Ja pracowałam z wieloma stylistkami, które działają w taki sam sposób. My tych ubrań nie niszczymy, nie brudzimy [...]. Mogę cię przeprosić za to. Mogę powiedzieć, że tych filmów nie montuję, ale ktoś mi zaraz powie, że mogę je sprawdzić potem - odpowiedziała Monika.

- Za wypożyczalnię musisz zapłacić, a tutaj masz darmowe wypożyczenie ubrań. O to chodzi, że sklep to jest do kupienia ubrania dla siebie, a nie do wypożyczenia ubrania na odcinek - naciskała pytająca dziewczyna.

- Jeżeli faktycznie to jest coś złego, to możecie mi powiedzieć albo możecie mi napisać. Szokuje mnie to pytanie, ciężko mi odpowiedzieć - tłumaczyła się influencerka. Monika wyraziła rozczarowanie tym, że dziewczyna nie miała problemu, kiedy występowała w odcinku, po czym przyszła do programu Friza z oskarżeniami wobec twórczyni. Następnie wybuchła płaczem i musiała nastąpić przerwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo