Dlaczego młodzi głosowali na Trumpa? Samokrytyka (części) Demokratów

Po zdecydowanej wygranej Donalda Trumpa w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych media tradycyjne i społecznościowe są zalane wysoką falą diagnoz na temat przyczyny takiego stanu rzeczy. Wiele z tych głosów próbuję znaleźć jedną przyczynę porażki Demokratów lub obarczyć winą jedną grupę osób. Za wygraną Trumpa mają więc odpowiadać kolejno: mizogini, rasiści, mniejszość latynoska, czarnoskórzy mężczyźni czy osoby głosujące na innych kandydatów niż Harris lub Trump.

Jedną z grup, której przypina się etykietę "winnych" wygranej Trumpa, są także młodzi Amerykanie, zwłaszcza mężczyźni. Jak w przypadku wielu pozostałych "analiz" tego typu, fakty nie przeszkadzają w wyciąganiu wniosków - wśród głosujących w grupie wiekowej 18-29 lat większość głosowała na Kamalę Harris. Donald Trump wygrał "tylko" w przedziale wiekowym 45-64, który był najliczniej reprezentowany wśród osób, które oddały głos.

Jednak rzeczywiście poparcie dla Trumpa wśród wyborców w wieku 18-29 lat znacznie wzrosło od ostatnich wyborów w 2020 r., przede wszystkim wśród młodych mężczyzn. Młodzi ludzie wiedzę o otaczającym świecie, także politycznym czerpią w coraz większym stopniu z mediów społecznościowych. Tymczasem zarówno należący do Elona Muska X (dawniej Twitter), jak i większość youtuberów i streamerów poruszających tematy polityczne, prezentuje prawicowy światopogląd. Wśród 10 najpopularniejszych streamów w wieczór wyborczy, aż 9 miało wydźwięk prawicowy. Wyjątkiem jest tylko Hasan Piker (HasanAbi), od lat komentujący amerykańską scenę polityczną z progresywnego punktu widzenia.

Jednak prawicowość mediów społecznościowych nie jest jedyną przyczyną sukcesu Republikanów. Głosy o tym, że wygraną Trumpa należy rozpatrywać w kontekście porażki Demokratów płyną też z wnętrza partii. Kampania Kamali Harris była skierowana do wyborców, których wielu komentatorów opisuje jako "wymyślonych", czyli do umiarkowanych Republikanów, którzy widzą, jak niebezpieczną postacią jest Trump. Słuszność tezy, że był to chybiony pomysł, potwierdza fakt, że na miliardera zagłosował dokładnie taki sam odsetek zarejestrowanych Republikanów (94 proc.), jak w 2020 r. Z kolei odsetek Republikanów głosujących na osobę z obozu Demokratów spadł z 6 do 5 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kampania skierowana do "umiarkowanie konserwatywnych" wyborców oznaczała zmarginalizowanie faktycznie istniejącego, progresywnego skrzydła Demokratów. "Schowani" zostali niezwykle popularny Bernie Sanders czy medialna Alexandria Ocasio-Cortez. Z biegiem kampanii "wyciszono" także kandydata na wiceprezydenta, Tima Walza, któremu udało się przeprowadzić wiele popularnych, progresywnych reform w stanie Minnesota, którego jest senatorem. To jego wybór na kampanijnego partnera Harris był jednym z powodów początkowego entuzjazmu, który pozwolił wiceprezydentce dogonić Trumpa w sondażach, bardzo niekorzystnych dla Demokratów, gdy jego przeciwnikiem był jeszcze Joe Biden.

Ocasio-Cortez w godzinnym live'ie na Instagramie 6 listopada wyjaśniała, w czym ona upatruje problemów Partii Demokratycznej. Polityczka uważa, że jej partia jest odcięta od swojej naturalnej bazy wyborczej, czyli klasy pracującej. Stany Zjednoczone są krajem ogromnych nierówności społecznych. Inflacja, która po pandemii dotknęła także Polskę, sprawiła, że wiele osób mających już wcześniej trudności w związaniu końca z końcem, znalazło się w jeszcze gorszej sytuacji. Co prawda Bidenowi udało się z czasem zmniejszyć inflację do normalnego poziomu, ale nie obniżyło to cen, a jedynie spowolniło ich wzrost.

Zdaniem Ocasio-Cortez brak propozycji ze strony Demokratów dla osób w trudnej sytuacji ekonomicznej (np. podwyższenia płacy minimalnej) sprawia, że nie mają powodu, żeby oddać głos na tę partię. Ich frustrację wykorzystał za to Donald Trump. Nie obiecał co prawda żadnych konstruktywnych zmian, ale zaprezentował "kozła ofiarnego", w postaci imigrantów, których można obwinić za problemy amerykańskich pracowników.

Ocasio-Cortez zanim została wybrana do Izby Reprezentantów pracowała jako kelnerka, więc zna od podszewki sytuację klasy pracującej. Nie jest jednak jedynym głosem upatrującym porażki Demokratów w wyborach w braku oferty dla elektoratu. Wtóruje jej m.in. senator Bernie Sanders, który w oświadczeniu na Instagramie napisał: "Nie powinno być wielkim zaskoczeniem, że Partia Demokratyczna, która porzuciła ludzi z klasy pracującej, odkryła, że klasa pracująca porzuciła ją. Podczas gdy przywódcy Demokratów bronią status quo, Amerykanie są wściekli i chcą zmian. I mają rację".

Dlaczego Demokraci nie mają propozycji dla klasy pracującej? Ocasio-Cortez przypomniała, że w Stanach Zjednoczonych wybory wygrywa się pieniędzmi wielkiego biznesu. Są to ostatnie osoby, którym zależy na poprawianiu sytuacji ekonomicznej pracowników. Polityczka podkreśliła, że możliwa jest inna polityka, czego przykładem jest jej własna kariera. Uważa, że jeśli Partia Demokratyczna nie uniezależni się od korporacyjnych sponsorów, nie będzie w stanie odzyskać głosów osób z klasy pracującej, które są decydujące w wyborach w USA.