Julia Pośnik

Julia Pośnik o tym, że warto było przez 3 lata robić muzę w piwnicy. "Zobacz babciu, jestem na Times Square!"

Źródło zdjęć: © Łukasz Misztal / Instagram.com
Michał DziedzicMichał Dziedzic,10.09.2021 20:53

"Jestem jedyną osobą odpowiedzialną za swój wizerunek. Mam na siebie pomysł, wiem, na co pracuję, wiem, jak pracuję i wiem, jaką muzykę chcę tworzyć" - mówi nam Julia Pośnik, artystka i TikTokerka, której utwory stają się hitami w sieci.

Michał Dziedzic: Julka, udowodniłaś, że wcale nie trzeba mieć za sobą sztabu ludzi i znajomości w branży muzycznej, by osiągnąć sukces. Klip do "Wakacji w Warszawie" zrealizowałaś sama z przyjaciółmi, a gdy puściłaś go w świat… No cóż: A Star was Born! Spora w tym zasługa TikToka. Wyjaśnij proszę, jak "stałaś się viralem"?

Julia Pośnik: O dziwo nie jest to takie proste, jak ludzie myślą. Idzie za tym bardzo dużo przemyśleń i tego, co chcę przekazać. Ludzie myślą, że każdy mógłby nagrać filmik na TikToka i to jest takie proste przecież... Ale no nie do końca. Trzeba mieć na siebie wizję, trzeba mieć pomysł. Trzeba po prostu działać i się nie poddawać. U mnie poszło to o tyle przyjemnie i łagodnie, że stała za tym ciężka praca. Tu już nie mówię o mojej prezencji internetowej. Chodzi mi o godziny nagrywania materiałów w studiu, spotkania z moim producentem, myślenie nad tekstami, budowanie swojego warsztatu muzycznego. Dzięki temu, że przez trzy lata siedziałam w piwnicy i tworzyłam swoje piosenki, były one dopracowane na tyle, że ludzie je podłapali. Wydaje mi się więc, że ten viral był wypadkową mojej pracy.

Jak myślisz, co takiego jest w Twojej muzyce, że trafia ona do tak szerokiego grona? Co Cię wyróżnia?

Wydaje mi się, że może to, że - jak powiedziałeś - nie mam za sobą sztabu ludzi. Jestem jedyną osobą odpowiedzialną za swój wizerunek. Mam na siebie pomysł, wiem, na co pracuję, wiem, jak pracuję i wiem, jaką muzykę chcę tworzyć. Też mam silny przekaz w swoich utworach, który jest jasny do zrozumienia. Ludzie po przesłuchaniu moich piosenek, wiedzą, o czym ja śpiewam i potrafią się z tym utożsamić, więc wydaje mi się, że ta taka naturalność i autentyczność przyciąga ludzi. Ja nie jestem wykreowana przez ludzi tylko przez siebie.

trwa ładowanie posta...

Wydałaś album pt. "Egoistka" i w końcu grasz koncerty. Jak się z tym czujesz? "Zabłysnęłaś" w covidowej rzeczywistości, więc wcześniej nie miałaś jak spotkać się z fanami.

To jest piękne - ja czuję, że to są po części moi tacy przyjaciele, którzy wiedzą, przez co ja przechodzę, znają moją rodzinę. To jest troszeczkę inny typ relacji. Teraz miałam taki większy debiut na FEST festiwal i mimo tego, że na festiwale przyjeżdżają ludzie z różnych zakątków Polski - również tacy, którzy mnie nie znają albo nawet mnie nie lubią - to na pewno dużo mi to dało. Kontakt z publiką i uczenie się performance'u to jest zbieg doświadczeń, które moim zdaniem będą teraz szły jeszcze bardziej do przodu. Ale najbardziej magicznym koncertem, który miałam, było "Lato na Pradze", gdzie byli sami moi fani. Mogłam z nimi porozmawiać, usłyszeć ich opinie. Niesamowite!

A gdy słyszałaś, że oni śpiewają Twoje teksty wraz z Tobą, miałaś poczucie spełnienia, że jednak warto było siedzieć w tej piwnicy trzy lata?

Tak, miałam (śmiech). Wzruszyło mnie to, że oni znają wszystkie piosenki z płyty. Wydaje mi się, że wciąż nie pozwalam sobie na takie poczucie: "MAMY TO", ale powoli uczę się troszeczkę akceptować to, że mogę wziąć oddech. Pracowałam ciężko i to są teraz owoce mojej ciężkiej pracy.

Miałam takie uczucie, jak zobaczyłam siebie na Times Square i to był taki moment, który pozwolił mi poklepać się po ramieniu i powiedzieć: "Wiesz co, Julia? Dobrą robotę zrobiłaś." Doświadczyłam też wtedy ulgi, bo wiem, że zawód muzyka i artysty jest trudnym zawodem czy to dla moich rodziców, czy dla dalszej rodziny... Czuję, że trochę trzeba to udowadniać takimi rzeczami. Zobacz: zrobiłam to, zrobiłam tamto. Ta sytuacja była dla mnie takim fundamentem: "Zobacz babciu, jestem na Times Square, to nie jest tylko hobby, to jest moja praca!"

trwa ładowanie posta...

Dość szybko przeszłaś od śpiewania o melanżu u Wieniawy do prawdziwego melanżowania z Wieniawą. Jak podoba Ci się "warszawka"?

Uwielbiam! Ja w "warszawce" się wychowałam tak naprawdę. To określenie jest nacechowane negatywnie, ale ja w Warszawie poznałam niesamowitych ludzi z wielkimi marzeniami. Trochę postrzegam Warszawę jak taki polski Nowy Jork, bo ludzie jak tu przyjeżdżają, to naprawdę ciężko pracują i są w tym bardzo inspirujący.

Wydaje mi się, że jestem taką osobą, która by się odnalazła wszędzie. Czy to wśród moich starych znajomych, czy na imprezach celebryckich. Ja też nie traktuję tych ludzi jako celebrytów, tylko jako zwykłe osoby, bo w sumie oni tacy są właśnie. Nie udaję kogoś, kim nie jestem i to wszystko przychodzi bardzo naturalnie. Julka w ogóle sama do mnie podeszła na imprezie Jessici Mercedes i zawołała "siadaj do stołu, fajnie cię poznać wreszcie". Przegadałyśmy całą noc, naprawdę super dziewczyna.

Julia Pośnik - Julia w Mieście

Widziałem Twojego TikToka, na którym narzekasz, że "girl power" stało się ostatnio wiodącym hasłem marketingowym, a tak być nie powinno. Możesz rozwinąć ten wątek?

To jest coś, nad czym myślę już od dobrych paru miesięcy. I czuję, że sukces mój, ogólnie kobiet zaczyna być dopasowywany do "girl power". I ich sukces nie jest do końca uwarunkowany tym, że one mają talent i że są zdolne, tylko dlatego, że są kobietami w ruchu "girl power". Ja na przykład uważam, że "girl power" był fajną opcją 5 lat temu i wtedy dziewczyny potrzebowały tego kopa, tego hasła, a teraz to już jest normą, że zdolne osoby, bez względu na płeć, po prostu są doceniane. Niestety pod "girl power" podpina się wiele osób i firm jedynie w celu marketingowym.

Jesteś dość zapracowana, ale jakiś czas temu w ramach nagrody sama siebie zabrałaś na "randkę". Co to za praktyka? Polecasz?

Absolutnie tak! Bez względu na to czy jest się w związku czy nie, uważam, że pielęgnacja swoich rytuałów, nawyków jest konieczna dla zdrowia psychicznego. Ja miałam taki dzień, że po załatwieniu kilku spraw na mieście, miałam sporo wolnego czasu i ani nie miałam ochoty zobaczyć się z moim ukochanym, ani z moimi przyjaciółmi, tylko postanowiłam zabrać siebie na randkę. To bardzo konieczne i za mało się o tym mówi! Zabrałam się na piękny lunch, zamówiłam lampkę prosecco, byłam na szybkim shoppingu, a później w kinie. Naprawdę cudowny wieczór!

trwa ładowanie posta...
Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 2
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 2
  • emoji kupka - liczba głosów: 1
Anett,zgłoś
wspaniała!
Odpowiedz
0Zgadzam się0Nie zgadzam się