Byłem w związku z dziewczyną z depresją. Powiem Wam, jak wyglądał
Czy kiedykolwiek mieliście styczność z osobą, która zmagała się z depresją? Ba, może byliście z nią w związku? Jeżeli nie, możecie przeczytać kilka słów o tym, jak wygląda taki związek. A przynajmniej jak wyglądał w moim przypadku.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że każdy przypadek depresji może być inny. Każda niepokojąca nas/drugą osobę zmiana nastroju czy zachowania powinna być też od razu skonsultowana ze specjalistą.
Podobne
- Oni też mieli depresję. W Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją przypominamy, jak młode gwiazdy dzielą się swoimi doświadczeniami
- Jak rozmawiać ze znajomym z depresją? Czarek z Abstra podpowiada
- "Jak płakać w miejscach publicznych" to książka o tym, co śmieszne i ważne [Recenzja]
- Zawiesili nauczycielkę, bo chciała rozmawiać z dziećmi o depresji. Gdzie my żyjemy?
- Śmianie się z zaburzeń psychicznych nie jest fajne i najwyższy czas, by politycy to zrozumieli
W żadnym wypadku osoba, która jest w cięższej sytuacji, nie powinna być pozostawiona sama sobie. Ania Rusak napisała świetny tekst o tym, gdzie można szukać darmowej pomocy psychologicznej - w razie potrzeby skorzystajcie z tych kontaktów sami albo przekażcie tę listę osobie, która może ich potrzebować.
Pamiętajcie też, że każdy może się czuć gorzej, ma prawo złapać doła. Nikt jednak nie powinien w nim pozostać bez pomocy. Jeżeli tylko znacie osobę, która walczy z depresją — ba, nie jest pewna tego, co się z nią dzieje, postarajcie się jej podrzucić tekst Ani.
Jak to jest być z osobą, która ma depresję? Opowiem, jak to wyglądało w moim przypadku
Czasem było źle, czasem strasznie. Jednak czasem też cudownie i wspaniale. Z mojej perspektywy można przyrównać to do kolejki górskiej. Tylko zamiast strachu mamy walkę z czymś silniejszym. Z czymś, co ciężko pokonać. Osoba, z którą byłem, podczas trwania naszego związku nigdy nie chciała szukać pomocy. Wolała polegać na mnie.
Opisywanie tutaj całej relacji zajęłoby niesamowicie dużo miejsca, a jednocześnie nie byłoby tam zbyt wielu informacji istotnych dla Was, czytelników. Dlatego pozwólcie, że okroję to do najważniejszych rzeczy, których doświadczałem jako partner w takiej relacji. Kolejny raz także chciałbym zauważyć, iż każda sytuacja jest unikalna. Nie każdy będzie doświadczać takich wrażeń. Pamiętajcie o tym.
Faktem jest jednak to, że związek z osobą, która doświadcza zaburzeń depresyjnych, może być bardzo dużym obciążeniem dla partnera. Logiczne, jeżeli jesteśmy z drugą osobą, do której coś czujemy, kochamy ją — chcemy mu/jej pomóc. Ja też, bez względu na to, co się działo, zawsze chciałem pomóc mojej partnerce.
Dziewczyna, z którą byłem, zmagała się z chorobą afektywną dwubiegunową, nazywaną też bipolarnością. W jej przypadku nastrój depresyjny był dominujący. Często była przygnębiona, często miewała myśli samobójcze oraz samookaleczała się. Notorycznie uciekała od wszystkich decyzji, odpowiedzialności czy nawet rozmów o niej.
Bywały też cudowne chwile, gdy była uśmiechnięta i szczęśliwa. Zawsze twierdziła, że już zaraz będzie wszystko dobrze. Zawsze też mówiła, że już wszystko będzie dobrze z nią — i niepotrzebnie się martwiłem.
Tylko… za każdym razem coś sprawiało, że znowu łapała doła. Każda najmniejsza pierdółka mogła sprawić, iż była ona ponownie w depresyjnym, samobójczym stanie.
Depresja - Wielu z nas ma swojego "czarnego psa"
I co z tym robiłem? Wszystko. Próbowałem jej pomóc. Próbowałem sprawić, by było jej lepiej. Próbowałem zapewnić jej pomoc. Jednak nic nigdy nie pomagało. Każda próba pomocy kończyła się albo nerwami i wyzwiskami kierowanymi w moją stronę, albo zapewnieniami, że wszystko będzie dobrze. Nigdy jednak nie było lepiej.
Próbowałem jej pomóc. Byłem dosłownie na każde wezwanie. Starałem się być otwarty i pomocny. Chciałem być podporą dla niej. Kimś, na kim będzie w stanie polegać. Zawsze przez chwilę to pomagało. Pozornie. Jednak wszystko szło w depresyjnym kierunku bardzo szybko.
Przez cały związek nigdy nic się nie zmieniało. Codziennie starałem się jej pomóc, jednak nic nie było w stanie zmienić panującej sytuacji. Każde stwierdzenie, że ona "zaraz się potnie" albo "zaraz się zabije", wpływało na mnie. Z każdym dniem było coraz to gorzej.
Partner w takiej sytuacji jest wystawiony na niesamowicie negatywne emocje. I nie, nie zamierzam próbować zaprzeczyć temu, że partner powinien wspierać swoją drugą połówkę. Nie. Zawsze powinien jej pomagać i być dla niej/niego.
Tylko że moja sytuacja także się pogarszała. Często (tylko zaznaczę, że nie mieszkaliśmy wtedy razem) dostawałem SMS-y o 1:00 czy 3:00 w nocy. Przez to nie mogłem potem spać. Treść wiadomości zawsze była nacechowana depresyjnie.
Czy to długa wiadomość, z której wynikało, że *coś* jest nie tak, czy to napisanie, że "wszystko nie ma sensu", czy to dość bezpodstawne oskarżenia wymierzone w moją stronę. Na każdą taką wiadomość starałem się odpisywać najszybciej, jak tylko potrafiłem. Tylko prawie nigdy nie otrzymywałem odpowiedzi.
To jest najgorsze w takich sytuacjach: brak wiedzy, co dzieje się z drugą osobą. Mieliście kiedyś sytuację, w której osoba, na której Wam bardzo zależy, nie odpowiadała przez "jakiś czas"? Nie baliście się o to, co się dzieje z tą osobą?
No to ja doświadczyłem tego… zbyt wiele razy. Nigdy nie byłem pewien, czego się dowiem, gdy nastanie ranek. Będzie wszystko dobrze? Może moja partnerka znowu płakała przez całą noc? Może miała próbę samobójczą? Niepewność jest najgorsza.
Żeby znowu wprowadzić ten element "nie było tak źle" - bywały też przyjemne wieczory dla nas obojga, gdzie każdy moment był świetny. I nawet jak coś było nie tak, nawet jak któraś rzecz szła w złym kierunku, to udawało się to poprawić. Jednak cały czas to nie była norma. To było odstępstwo od reguły.
Reguła ta dla mnie była niczym innym jak prozą życia. Codziennie starałem się walczyć z nią. Tylko… nie byłem w stanie. Cokolwiek bym zrobił, cokolwiek chciałbym poprawić — wszystko szło na marne. I zacząłem przejmować dużą część jej zachowań, uczuć.
Tak, po dłuższym związku z moją partnerką sam zacząłem odczuwać stany depresyjne. Chcąc pomóc jej, przejmowałem jej emocje, które stawały się powoli moimi. I to jest prawdopodobnie jedna z najgorszych rzeczy, którą partner osoby z depresją może odczuć. W momencie, w którym nie uda się komuś pomoc, pozostaje tylko pozorna pomoc jako przejmowanie emocji.
Rozstaliśmy się. Czy wyszło to nam na lepsze, czy na gorsze? Specjalnie nie sprawdzałem, czy wszystko było dobrze z moją eks. To była moja swoista terapia, odpoczynek. Przypadkowo spotkaliśmy się ostatnio. Eks żyje. Ja też żyję. Więc… chyba nic nie poszło w złym kierunku?
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku
- Podgrzej pizzę na PlayStation 5. Pizza Hut prezentuje nietypowy gadżet