Taazy zdradził, ile ma pieniędzy z freak fightów. "Nie ma co narzekać"

Taazy jest czarny koniem freak fightów. Popularność zdobył dzięki streamom na Twitchu, jednak szybko został zauważony i zakontraktowany przez Prime MMA. Jego złote czasy zaczęły się z kolei po tym, jak wypożyczyło go FAME. Tam Kamil miał okazję naprawdę się wykazać, przy czym - zaskoczyć wszystkich: widzów, trenerów, a nawet samych włodarzy federacji.

W barwach FAME Taazy debiutował podczas 22. edycji, która rozgrywała się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Zawodnik wygrał wszystkie walki, tym samym zwyciężając turniej w klatce rzymskiej. Pokonał Grega, Wiewióra, a na sam koniec, w finale, zmierzył się z Piotrem Tyburskim. Stawką było milion złotych, które ostatecznie wygrał - mimo tego jeszcze nie został milionerem. Jak wyjaśnił - chodziło o podatki. FAME MMA miało też "obsuwę" z płatnością, a należność wypłacało mu w ratach.

Na ostatnim streamie Taazy ponownie poruszył temat zarobków. Wyznał, że teraz naprawdę niewiele brakuje mu do bycia milionerem.

- Podatek plus Prime i mam 700 tys. dla siebie. Siedem stów prawie mam. Wypromowali mnie, nie ma co narzekać, widzowie. I tak takie pieniądze zarobiłem, o których sobie nigdy nie marzyłem, żeby w tak szybkim okresie zarobić. Nie ma co narzekać. Siedem stów mam, plus jeszcze walka za Josefa [Bratana - przy. red.] i za Kasjo, więc milion już jest prawie. Teraz jeszcze kolejna walka, więc jest z*jebiście - wyjaśnił Taazy podczas streama. Wynika z tego, że Taazy może inkasować za pojedynczą walkę ok. 100 tys. zł. Dużo czy mało? Stawka może wydawać się wręcz... niska, biorąc pod uwagę, że pojedynek na FAME 23, który stoczy z AJ'em, to co-main event wieczoru.