Polka trafiła do zagranicznego szpitala. Winna popularna używka

Popularność e-papierosów wzrasta każdego dnia. Ich zwolennicy zwracają uwagę na szeroki wybór smaków wdychanego dymu oraz jego mocy, a także brak przykrego zapachu, niewielki rozmiar urządzenia oraz możliwość palenia praktycznie wszędzie. Krytycy podkreślają, że e-papierosy są groźne ze względu na szybkość uzależniania. Ich kolorowy wygląd oraz przyjemny smak wdychanego dymu sprawiają, że produktem interesują się nawet dzieci w wieku szkolnym. Urządzenia te mogą być jednak śmiertelnie niebezpieczne, o czym przekonała się 20-letnia Polka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

20-letnia Polka postanowiła udać się na urlop. Jako miejsce odpoczynku kobieta wybrała włoską wyspę Sycylię, a dokładniej - Palermo. To właśnie tam doszło do groźnego wypadku z udziałem Polki. 20 października 2024 r. 20-latka wraz ze swoim partnerem usiadła na ławce przed restauracją, a następnie zaczęła palić swojego e-papierosa. Po chwili urządzenie wybuchło, doprowadzając do poważnych uszkodzeń w obrębie jamy ustnej kobiety. Eksperci są zdania, że za eksplozję odpowiadało zwarcie baterii palonego przez Polkę e-papierosa. Ranna została przewieziona do lokalnego szpitala, w którym opatrzono jej jamę ustną.

Wybuchy e-papierosów nie są niczym nowym. W 2018 r. eksplozja urządzenia zabiła Amerykanina z Teksasu. Badacze z University of North Texas Health Science Center stwierdzili, że w latach 2015-2017 wyłącznie w USA doszło do ponad dwóch tysięcy wybuchów e-papierosów.

Lekarze z Hanowerskiej Szkoły Medycznej postanowili natomiast zbadać najczęstsze urazy ciała spowodowane wybuchami e-papierosów. W tym celu zebrali grupę 46 osób, które w przeszłości były hospitalizowane w wyniku eksplozji urządzenia. Z badania medyków wynika, że najczęstszymi skutkami wypadków były: obrażenia pachwiny, które dotykały 69 proc. poszkodowanych osób, urazy dłoni, które spotkały 25 proc. chorych oraz urazy twarzy, które leczono u 7 proc. chorych. W 61 proc. przypadków niezbędne były przeszczepy skóry.

Źródło: "Wyborcza", "PAP"