Wardęga kontra Boxdel. Z afery zrobili serial

Pandora Gate jak reality show. Boxdel i Wardęga w sieciowej walce ego

Źródło zdjęć: © X
Konrad SiwikKonrad Siwik,16.09.2024 17:54

Konflikt między Boxdelem a Wardęgą, który początkowo dotyczył poważnych zarzutów i spraw, przerodził się w emocjonujący serial na żywo, który bardziej przypomina reality show niż rzetelne śledztwo. To, co miało być aferą związaną z poważnymi oskarżeniami w ramach Pandora Gate, zamieniło się w spektakl, w którym dwie czołowe postaci polskiego YouTube'a rywalizują o to, kto zdobędzie więcej uwagi i "brudów" na przeciwnika.

Pandora Gate, afera, która wstrząsnęła polskim internetem, miała być punktem zwrotnym w dyskusji o etyce i odpowiedzialności w mediach społecznościowych. Zamiast tego, to, co mogło być poważnym rozliczeniem z przeszłością, zostało sprowadzone do spektaklu o wątpliwej wartości. Michał Baron "Boxdel" i Sylwester Wardęga, dwaj influencerzy, którzy powinni skupić się na ofiarach i odpowiedzialnym wyjaśnieniu sprawy, zmienili temat na osobiste ataki i wzajemne oskarżenia.

W ostatnich tygodniach widzimy, jak obaj panowie prowadzą swego rodzaju "serial na żywo", gdzie odcinek za odcinkiem dostarczają publiczności kolejnych "zwrotów akcji". Boxdel, w swoim najnowszym filmie, nie tylko próbuje bagatelizować zarzuty wobec siebie, przedstawiając je jako niesmaczne żarty z przeszłości, ale przede wszystkim wplątuje w to teorię spiskową, w którą - jak twierdzi Wardęga - wcześniej nie wierzył.

Dziś, natomiast, Boxdel w pełni przyjmuje retorykę, że Clout MMA działało za jego plecami, rzekomo próbując zniszczyć jego wizerunek i doprowadzić do upadku Fame MMA.

Spisek i wyśmiewanie: Boxdel zmienia front?

Warto zwrócić uwagę na ewolucję poglądów Boxdela w kontekście rzekomego spisku, który teraz uważa za istotny element całej afery. Wardęga twierdzi, że już wcześniej Marcin Dubiel sugerował Boxdelowi istnienie intryg i manipulacji wokół Pandora Gate, jednak wtedy Boxdel miał wyśmiewać takie teorie. Teraz jednak coś się zmieniło, a Boxdel nagle stał się gorącym zwolennikiem wersji wydarzeń, którą wcześniej odrzucał.

Co tak naprawdę się wydarzyło? Czy Boxdel dojrzał do zrozumienia problemu, czy po prostu dostosowuje swoje stanowisko do bieżących potrzeb walki medialnej z Wardęgą? A może po prostu zrozumiał, że spiskowe teorie przyciągają więcej uwagi widzów, a to przecież waluta, którą żywią się twórcy internetowi?

PROTOKÓŁ OLBRZYM: Wardęga Gate (Lexy, Fagata)

"Koniec branży freak fight"? A jednak nie

Boxdel z wielką pompą zapowiadał swoje nowe wideo, które miało doprowadzić do "końca branży freak fight". Widzowie oczekiwali, że materiał ujawni brudy na temat Fame MMA - organizacji, której Boxdel jest współzałożycielem. Zamiast tego dostaliśmy kolejny rozdział w jego konflikcie z Wardęgą, Clout MMA oraz rzekomymi spiskami. Afera Pandora Gate została zepchnięta na dalszy plan, a ofiary - zamiast być w centrum uwagi - zostały odsunięte w cień, podczas gdy dwaj influencerzy toczą wojnę na zarzuty, z których każda strona stara się udowodnić, że druga ma "więcej do ukrycia".

Film Boxdela okazał się rozczarowaniem dla tych, którzy liczyli na konkretne informacje o Fame MMA. Zamiast obnażenia kulis freak fightów, dostaliśmy kolejną dawkę dramy, która bardziej przypomina osobistą krucjatę niż rzetelne podejście do wyjaśniania poważnych kwestii.

Wojna na brudy zamiast prawdy

Najbardziej uderzające w całym tym konflikcie jest to, jak szybko zarówno Boxdel, jak i Wardęga odsunęli w cień ofiary Pandora Gate. Zamiast skupić się na tych, którzy naprawdę ucierpieli, obaj panowie prześcigają się w wyciąganiu "brudów" na siebie nawzajem. Zamiast współpracować w dążeniu do ujawnienia prawdy, ich działania zmierzają bardziej w kierunku osobistej zemsty i zdobywania kolejnych punktów w oczach publiczności.

To, co mogło być momentem refleksji i wyciągania wniosków, zmieniło się w cyniczną rywalizację o to, kto zdoła lepiej podkopać reputację drugiego. Tragiczne, że temat, który powinien być przedmiotem poważnej debaty, został wykorzystany jako platforma do internetowych przepychanek.

Podejście Boxdela i Wardęgi nie tylko rozczarowuje, ale wręcz odpycha. Cała narracja zmieniła się z historii o potencjalnych nadużyciach i poważnych oskarżeniach, w telenowelę z dwoma bohaterami, którzy są bardziej zainteresowani tym, kto będzie głośniejszy, bardziej dramatyczny i kto dostarczy więcej emocji widzom.

̶O̶L̶B̶R̶Z̶Y̶M̶ ECHO PANDORY - BOXDEL

Gdzie jest prawdziwa sprawiedliwość?

Patrząc na to, co dzieje się między Boxdelem a Wardęgą, trudno nie mieć wrażenia, że obaj panowie zapomnieli o tym, co było na początku tej afery najważniejsze - o ofiarach i o wyjaśnieniu Pandora Gate. Ich internetowa walka zmieniła poważny problem w medialny spektakl, w którym nie chodzi już o prawdę, ale o to, kto będzie lepiej wyglądał przed kamerą.

Pandora Gate mogła być okazją do przeprowadzenia szerokiej refleksji nad granicami humoru, odpowiedzialnością osób publicznych i wpływem internetu na relacje międzyludzkie. Zamiast tego, otrzymaliśmy niskiej jakości "serial" z elementami spisku i pseudo-detektywistycznej narracji.

Obaj panowie stracili okazję, by pokazać, że potrafią wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. W tym wszystkim tracą nie tylko wiarygodność, ale przede wszystkim zaufanie widowni, która, choć początkowo mogła liczyć na odkrycie prawdziwych problemów, teraz jest świadkiem starcia ego, a nie walki o sprawiedliwość. Ich aktywność w sieci jedynie utwierdza w przekonaniu, że polska scena freak-fightów i influencerów to świat, w którym liczą się wyłącznie prywatne interesy, a prawdziwe ofiary pozostają zapomniane.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0