"Wszystko, co wiem o miłości", czyli girl power w pidżamach [RECENZJA]
Czekaliście na współczesne "Dziewczyny" albo "Bridget Jones"? "Wszystko, co wiem o miłości" to idealny serial na zimowe wieczory pod kocem. Jeśli czujecie, że nic wam w życiu nie wychodzi, to bardzo go potrzebujecie.
Jeśli byłyście fankami "Dziewczyn" z Leną Dunham, macie sentyment do "Bridget Jones" i podobała wam się "Fleabag", to mam dla was dobre wieści. Doczekaliśmy się kolejnego serialu, który w podobny do tych trzech serii sposób wzrusza, bawi i sprawia, że czujecie się mniej samotne.
Podobne
- "Nastolatki - generacja jutra" to "Chłopaki do wzięcia" tylko opowiadają o "Zetkach" [Recenzja]
- Bohaterka z Polski w animacji "Strażak Sam". To strażaczka Krystyna
- Okres w "The Last Of Us". Serial wie więcej o menstruacji niż faceci
- "Obi-Wan Kenobi", sezon 1: Serial nierówny, rozczarowywujący – ale jest Darth Vader!
- "Bunt!", czyli najnowszy serial TVN o młodzieży, to po prostu wielki cringe [RECENZJA]
Mowa o "Wszystko, co wiem o miłości". To siedmioodcinkowy serial, który powstał na podstawie powieści Dolly Alderton o tym samym tytule. Możecie go oglądać od 13 grudnia na Viaplay i jeśli tej zimy potrzebujecie serialu, dzięki któremu poczujecie się tak wspaniale, jak w chwili, gdy owijacie się kocykiem niczym burrito, to właśnie trafiliście na pozycję idealną.
"Wszystko co wiem, o miłości". O czym jest film?
Mogę się założyć, że gdzieś już to widzieliście. Dwie przyjaciółki z dzieciństwa - Maggie Marshall (Emma Appleton) i Birdy (Bel Powley) - wynajmują razem z dwoma innymi współlokatorkami mieszkanie w Londynie. Każda z nich ma swoje problemy, rozterki i oczywiście przygody miłosne, ale wciąż starają się być dla siebie najważniejsze.
Problem pojawia się oczywiście, gdy między tą silną damską przyjaźń wkracza chłopak. Jak powie główna bohaterka serialu: "Wszyscy tam byliśmy. W pewnym momencie życia czuliśmy, że ktoś powoli wycofuje się ze związku, robiąc to powoli, licząc na to, że tego nie zauważymy".
Everything I Know About Love 💕 Trailer - BBC
"Wszystko, co wiem o miłości", czyli girl power w pidżamach
Zacznę wyznaniem. Jako nastolatka obejrzałam chyba wszystkie filmy i seriale romantyczne, jakie wyprodukował zachodni rynek filmowy. No dobra, może to lekka przesada, ale piszę to tylko po to, by uświadomić wam, że co nieco wiem o zakochanych 20-latkach na ekranie.
Teraz ciężko mnie więc zaskoczyć czy przykuć uwagę. W końcu można powiedzieć, że po "Fleabag" i "Dziewczynach" nie da się już opowiedzieć niczego świeżego i interesującego o perypetiach miłosnych zagubionych dwudziestolatek. Spokojnie, twórcom "Wszystko co wiem o miłości" na szczęście udało się stworzyć interesujący i współczesny serial. Choć nie wiem, czy powiedziałabym, że jest o miłości.
Dla mnie głównym tematem serialu jest ten inny, trudny do zdefiniowania rodzaj miłości, czyli miłość przyjacielska. To właśnie relacja między Birdy i Maggie jest najbardziej interesująca. Nie, to oczywiście nie oznacza, że te romantyczne wątki są jakoś źle poprowadzone czy nudne. Po prostu jeśli w serialu szukacie czegoś więcej niż rozważań o chłopakach, to w "Wszystko, co wiem o miłości" to znajdziecie.
A gdybyście się zastanawiali, co serial ma z "Fleabag" to powiedziałabym, że sposób, w jaki przedstawiany jest seks i relacje romantyczne. Z "Dziewczyn" twórcy "Wszystko co wiem o miłości" zabrali sobie szczerość damskich przyjaźni, a z "Bridget Jones" dystans i fajtłapowatość. Brzmi dobrze, prawda?
"Wszystko, co wiem o miłości". Czy warto oglądać?
Tak, wiem, to wszystko brzmi jakby "już było". Nie będę się z tym sprzeczać. Mogę jednak z czystym sumieniem napisać, że mimo to serial ogląda się świetnie. Po pierwsze pewnie dlatego, że jest dobrze zagrany. Po drugie przez to, że między bohaterami czuć chemię, a przyjaźń dziewczyn jest przedstawiona bardzo… filmowo. Mogę się założyć, że po seansie będziecie chcieli - tak jak one - wynajmować mieszkanie z przyjaciółkami, chodzić na babskie drinki i układać taneczne choreografie w salonie.
Wiem, wiem, to trochę kliszowe, ale pod tą kołderką ładnych kadrów jest też szczerość. "Wszystko, co wiem o miłości" to po prostu serial o tym wszystkim, z czym mierzą się dwudziestolatki ery Tindera. Oprócz związków są więc poważne decyzje i chociażby pytania o to, czy warto porzucać swoje marzenia na rzecz pracy, w której niezbyt się spełniamy.
Jeśli wiec wciąż zastanawiacie się, czy oglądać "Wszystko co wiem o miłości", to mam nadzieję, że wiecie, że odpowiedź brzmi: tak. To co prawda taki popowy girl power w pidżamach, ale wciąż niesie ze sobą przede wszystkim poczucie zrozumienia, którego chyba szukają wszyscy sięgający po tego typu produkcje. Tak, inni też nie radzą sobie tak do końca z życiem. I nie ma w tym niczego złego. Najważniejsze jest to, żeby mieć blisko jakąś osobę przyjacielską, która w chwili załamania po prostu powie ci, że to czas by zatańczyć, prawda?
Popularne
- To oni pozwali Sylwestra Wardęgę. Lista jest bardzo długa
- W 12 godziny spała z 1000 facetów. Onlyfansiara twierdzi, że pobiła rekord
- "Fazolandia" sprzedana. Koniec marzenia słynnego youtubera
- Dubajska czekolada trafiła do Żabki. Limitowana i ekstremalnie droga
- AI Iga Świątek wali szoty w reklamie pubu Mentzena. Będą pozwy?
- Jelly Frucik spał z Wojtkiem Golą? Żaden 20-stronnicowy dokument tego nie wymaże
- Dawid Podsiadło z AliExpress. Hubert jak Maciej Musiał - też posprząta mieszkanie
- Merch Drwala 2025 nadchodzi. Trzy daty, które lepiej zapamiętaj
- 19 stycznia krytyczną datą dla TikToka. MrBeast zabrał głos