Wegańskie pączki z rumem i śliwką nie tylko dla wegan
Mięciutkie, bardzo nadziane i… smakują jak te „normalne”. Idealny przepis na szybkie pączki bez dodatku jajek, które rozpływają się w ustach
Zanim trafiłam na te idealne przetestowałam pieczone (trochę suche) i takie smażone, o których chce szybko zapomnieć (trochę gliniasto-twarde), aż w końcu trafiłam na TEN przepis. I w końcu, w moim smutnym już trochę żołądku, wylądował idealny, mięciutki pączek, który napełniał się nadzieniem po brzegi.
Podobne
- Tanie pączki z marketów. Niska cena idzie w parze z niską jakością
- Pączki w McDonaldzie? Nowy przysmak trafi do oferty
- Lidl oszukał wegan? Nie zjedzą pączków z marketu
- Pieczone DONUTY z Lidla o smaku Dyni, Marchwi, Buraka i Herbaty. Hit czy kit za 12 PLN?
- Lidl i Biedronka na wojnie o pączki. Gdzie są najtańsze?
Zaznaczę, że wymagania mam spore, bo kocham pączki, ale nie na tyle, że zjem pierwszego lepszego z sieciówki i będę szczęśliwa. Nie. Ja stawiam pączkom wymagania, konkretne wymagania, a podstawowe brzmi – miękki i nadziany. Tak, żeby mi się rozpływał w ustach, jak te, które robi moja babcia. Ten na szczęście spełnia je w stu procentach i mogę przyznać, że dorównuje tym babcinym – nie wiem, czy potrzeba lepszej rekomendacji?
Na wszelki wypadek dodam, że robi się je naprawdę szybko, a większość składników macie w domu (w każdym razie wegetarianie i weganie na pewno mają je już w lodówce). Do bazowego przepisu, który wzięłam stąd, dodałam kilka babcinych mądrości, dzięki czemu efekt jest powalający.
Zadbałam też o tych, którzy nie mają w domu szprycownicy i na myśl o nadziewaniu pączków robi im się słabo. Na końcu znajdziecie też test pączka w wersji pieczonej. Także jeśli chcecie, żeby Wasz tłusty czwartek był wegański i/lub nie zadowalają Was pączki z dyskontu, to zapraszam na wspólne smażenie!
Idealne pączki od weganki:
Składniki:
na ok. 10 niedużych pączków (w oryginalnym przepisie jest 20, ale ja zrobiłam z mniejszej i, wydaje mi się, idealnej porcji)
- 250 g mąki pszennej (czyli 1,5 szklanki)
- 25 g świeżych drożdży (czyli ¼ opakowania)
- ½ szklanki mleka roślinnego
- 4 łyżki podgrzanego oleju
- 1 łyżeczka cukru
- 3 łyżki cukru pudru
- 2 łyżki rumu (w oryginalnym przepisie był spirytus, ale nada się każdy wysokoprocentowy alkohol)
- olej do smażenia – mniej więcej ¾ opakowania
- marmolada (u mnie konfitura śliwkowa wzbogacona rumem)
Przygotowanie:
W dużej misce umieszczamy 1/2 szklanki ciepłego mleka (nie gorącego! To ważne, bo gorące sparzy drożdże i pączki nie urosną, a takiej katastrofy nie chcemy), dodajemy do niego rozkruszone drożdże, 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę mąki, mieszamy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15-20 minut.
Po tym czasie do drożdży dodajemy stopniowo mąkę oraz cukier puder. Robiłam ciasto w robocie kuchennym, który cały czas ugniata ciasto, ale możecie to też zrobić specjalnymi hakami przy mikserze lub ręcznie (podziwiam!). Po dodaniu mąki dodajemy ciepły olej, a następnie alkohol, cały czas ugniatając ciasto.
Ciasto wyrabiamy ok. 10 minut. Pozostawiamy je do wyrośnięcia na 1 godzinę (przykryte talerzem bądź ściereczką).
Ciasto wyjmujemy, podsypujemy blat mąką, ugniatamy je jeszcze przez chwilę i wałkujemy na grubość ok. 1 - 1,5 cm. Szklanką wykrawamy kółka, które układamy na blacie (również podsypanym mąką). Pączki przykrywamy ściereczką i czekamy aż dobrze wyrosną, około 30 minut.
Olej porządnie rozgrzewamy – najlepiej powoli, optymalna temperatura to 175-180 stopni. Ogień nie może być za mocny. Do garnka najpierw wrzucamy kawałek ziemniaka (babcia mówiła, że dzięki temu pączki tak nie chłoną tłuszczu i ja jej ufam), a potem delikatnie kładziemy 2-3 sztuki pączków i smażymy z każdej strony przez 3 minuty.
Najlepiej jest zacząć smażyć z tej wyrośniętej, górnej strony, wtedy ta dolna ma czas wyrosnąć i robią się okrągłe, a także powstaje jaśniejszy pasek w poprzek pączka. Usmażone pączki odkładamy na ręcznik papierowy, czekamy aż trochę ostygną i nadziewamy. Tutaj zaczyna się prawdziwa impreza.
Jeśli nie macie szprycownicy, to przygotujcie… papier do pieczenia. Tak, tak, zrobimy z niego taką tytkę do nadziewania, zwijając go w rulonik. Tutaj możecie zobaczyć, jak to profesjonalnie wykonać:
Jak ozdobić ciasteczka za pomocą papieru do pieczenia?
Jak już macie swoja tutkę, to musicie delikatnie przekuć pączka – jak możecie się domyślić papier niezbyt się do tego nadaje. Dlatego polecam użycie pałeczki od sushi lub cieniutkiego noża. Wystarczy delikatnie wbić pałeczkę w bok naszego pączka, a potem wsadzić tam tutkę pełną nadzienia.
Ostatnim etapem jest lukrowanie. Ja zazwyczaj mieszam 4 łyżki cukru pudru z odrobiną wody i soku z cytryny, ale tym razem zamiast wody dodałam po prostu trochę rumu, co by pączki miały odpowiednio godne wykończenie. Aha i zabraniam posypywania pączków cukrem pudrem. Tylko lukier się liczy. Na wierzchu możecie je posypać kandyzowaną skórką, zetrzeć na nie trochę gorzkiej czekolady lub posypać płatkami migdałowymi.
Jednego z pączków postanowiłam upiec w piekarniku (200 stopni, 13 minut), uprzednio obficie smarując go olejem i cóż… No wyszła z tego bardziej bułeczka, niż pączek, ale wciąż była bardzo smaczna i mięciutka, także jak ktoś ogranicza kalorie, to można. Aczkolwiek uważam, że lepszy jeden smażony, niż trzy pieczone.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku