Papież Franciszek pozwolił błogosławić gejów. Ryk katoli słychać w Watykanie

Słowo ciałem się stało: papież Franciszek oficjalnie powiedział TAK dla błogosławieństwa związków homoseksualnych. Co to oznacza? W gruncie rzeczy niewiele się zmienia, może poza samym nastawieniem przynajmniej części wspólnoty Kościoła.

Pary tej samej płci dalej nie mogą zawierać sakramentu małżeństwa, który byłby uznany przez Watykan, a samo udzielenie błogosławieństwa nie jest równe z akceptacją takiego związku.

Papież Franciszek podkreślił, że powinno być ono oferowane każdemu bez pytania o cokolwiek, ponieważ "ludzie pozostają błogosławieni pomimo swoich błędów". Szafarz, który udziela błogosławieństwa, musi jednak zadbać o to, aby gest nie zawierał elementów, które mogłyby upodobnić go do małżeństwa.

Ruch Watykanu wywołał falę kontrowersji. Dramatycznie zareagował skrajnie konserwatywny katolicki portal "Polonia Christiana". Redaktor Paweł Chmielewski napisał na X (Twitterze), że błogosławieństwa dla homoseksualistów to ogromny sukces Niemców.

"Polonia Christiana" gorąco krytykuje decyzję Watykanu, powołując się przy tym na cytaty z Biblii, a także na słowa Jana Chryztostoma (druga połowa IV w. n.e.) i Teodoreta z Cyru (IV - V w. n.e.). Świadectwa uczonych w kwestiach społecznych faktycznie od tamtych czasów nie zdezaktualizowały się ani trochę.

Przywołane przez pch24.pl autorytety to autorzy takich stwierdzeń jak:

"Występki przeciw naturze są szczególnie ciężkie i tak nieznośne, że nie mogliby ich nawet nazwać rozkoszą, gdyż prawdziwą rozkoszą jest rozkosz naturalna, ale kiedy Bóg kogoś opuści, wtedy wszystko przewraca się do góry nogami" (Jan Chryzostom)

"[Homoseksualiści - przyp. red.] to nieszczęśnicy godni wielu łez. Oddają się bowiem aktowi nikczemniejszemu niż nierządnice, bo jest wbrew naturze" (Jan Chryzostom)

"Akceptację [związków homoseksualnych] to "najwyższy stopień nieprawości, którą trzeba nienawidzić" (Teodoret z Cyru).

Nadmieńmy tutaj, że współczesna nauka udowodniła, że homoseksualizm jest zupełnie normalny zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. Stanowisko to potwierdza Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).