LGBT+ w Izraelu. Klauzula sumienia dla lekarzy, lista dziennikarzy gejów

W Izraelu trwa dyskusja na temat osób LGBT+. Tęczowa społeczność ma poważne powody do obaw. Benjamin Natanjahu, czyli były i przyszły premier, stara się uspakajać, że tworzony właśnie koalicyjny rząd nie zagrozi wolnościom obywatelskim mniejszości. W skład nowego rządu najpewniej wejdą politycy partii Likudu, na czele której stoi Natanjadu, ugrupowanie Religijny Syjonizm i dwie ultraortodoksyjne partie. Politycy tych trzech ostatnich nie kryją wrogiego stosunku do osób LGBT+, jak i Palestyńczyków. Jaką przyszłość czeka Izrael?

Avi Maoz, lider skrajnej religijno-nacjonalistycznej partii Noam, która pomogła wygrać wybory Netanyahu, powiedział, że osoby queer są "zagrożeniem dla rodziny", a największym osiągnięciem kobiet jest małżeństwo i wychowywanie dzieci. Wszystko wskazuje na to, że Maoz stanie na czele nowego ministerstwa ds. "narodowej tożsamości żydowskiej". Jak podaje "Guardian", resort będzie miał uprawnienia w zakresie niektórych działań dotyczących szkolnictwa, a także praw mniejszości i równości płci.

Kontrowersje budzą pomysły polityków nowego rządu, aby cofnąć prawa dotyczące adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Chodzi o prawo, które weszło w życie niedawno, bo w styczniu 2022 roku i umożliwiło parom tej samej płci i singlom legalny dostęp do usług surogatek. Politycy nowego rządu chcieliby ten przepis uchylić.

Partia Noam już na etapie wyborów postulowała odwołanie Gay Pride w Tel Awiwie, który jest największą tego typu imprezą na Bliskim Wschodzie. Przyjeżdżają na nią także turyści z całego świata. Noam wezwał do odwołania wszystkich wydarzeń związanych z Gay Pride. Warto dodać, że Tel Awiw – jak pisze "Israel Today" - to także miasto, w którym szybko rozwija się liberalny judaizm, którego rabini i wspólnoty otwarte są na osoby LGBT+.

Podobne postulaty dotyczące zakazu tzw. Marszu Dumy w Jerozolimie.

Jak podaje izraelski portal i24news.tv, skrajnie prawicowa partia Noam sporządziła czarną listę kilkudziesięciu homoseksualnych izraelskich pracowników mediów oraz inną listę rzekomych "skrajnie lewicowych" kobiet. Osoby znajdujące się na liście mają - według partii - stanowią część "tajnego zespołu" w ukrytej wojnie prowadzonej przeciwko tradycyjnym wartościom żydowskim w imię równości płci i swobód LGBT+..

Według portalu "Ynet", który napisał o liście jako pierwszy, jej cel nie do końca jest jasny. Wszystkie osobistości medialne na liście są jawnymi członkami społeczności LGBT+. Lista jest częścią wewnętrznego dokumentu pochodzącego z 2019 roku, który wydaje się klasyfikować domniemanych przeciwników partii.

W ostatnią niedzielę - 25 grudnia – w radiowym wywiadzie przyszła ministera misji narodowych Orit Strook z partii Religijnych Syjonistów miała sugerować, że izraelscy lekarze będą mogli odmówić leczenia pacjentom LGBTQ. Ma tak się stać dzięki prawu, które przygotowuje jej partia i – co więcej - wszystko to miałoby być już uzgodnione z innymi członkami koalicji w ramach zmiany obowiązującej ustawy antydyskryminacyjnej. Jak pisze "Guardian", lekarz mógłby odmówić opieki nad pacjentem, jeśli narusza to jego przekonania religijne "tak długo, jak jest wystarczająco dużo innych lekarzy, którzy mogą udzielić tej usługi".

Jej słowa zostały skrytykowane przez samego Natanyahu, który nazwał pomysł nieakceptowalnym. Zaprzeczył, aby nowy rząd stanowił zagrożenie dla praw osób LGBT+.

Po fali krytyki Strook na Twitterze stwierdziła, że została źle zrozumiana. Podobno chodziło jej nie o to, że lekarze nie będą musieli obsługiwać pacjentów LGBT+, ale będą mogli odmówić wykonania usługi, która jest dla niech religijnie nieakceptowalna. Nie sprecyzowała o co dokładnie chodzi. Napisała natomiast, że nieakceptowalne jest dla niej zmuszanie żydowskiego lekarza do łamania żydowskiego prawa w żydowskim państwie, "które powstało po 2000 latach wygnania dzięki Żydom, którzy poświęcili swoje życie dla wypełnienia Tory".

Zresztą na lekarzach Strook nie zamierza poprzestać. Jak podaje "Guardian", jej partia forsuje poprawkę do ustawy antydyskryminacyjnej, która pozwalała na odmowę obsługi klienta dla wszystkich usługodawców, gdy wykonanie usługi naruszałoby przekonania religijne usługodawcy. Zasada ta jest również określona w umowie koalicyjnej z ultraortodoksyjną partią Torah Judaizm.

Simcha Rothman z tej samej partii 25 grudnia powiedział, że chciałby zmian, na mocy których, właściciele hoteli będą mogli odmawiać wynajmu pokoi "grupom gejowskim".

Organizacje broniące praw człowieka oceniają, że takie zmiany mogłyby pogorszyć nie tylko sytuację osób LGBT+, ale także mniejszości muzułmańskiej, której i tak łatwo w Izraelu nie jest, oraz inne mniejszości. Politycy Religijnego Syjonizmu popierają zresztą aneksję okupowanego Zachodniego Brzegu, czyli dalsze wysiedlanie Palestyńczyków z ich ziem.

Mimo zapewnień Netantyahu, że jego rząd nie będzie szkodził społeczność LGBT+-, członkowie jego partii wykluczają zmianę umowy kolizyjnej. Przyszłość wszystkich mniejszości w Izraelu stanęła teraz pod znakiem zapytania.