"Hotel Paradise" pozwala na znęcanie się nad uczestniczką. Taki raj, tylko że z bullyingiem

Nie mogliście wczoraj obejrzeć "Hotelu Paradise" o normalnej porze? Nic dziwnego, bo emisję przesunięto i ostatecznie pojawiła się w piątek rano. Dlaczego? Bo zwiastun tego odcinka wywołał sporo kontrowersji.

Poszło o znęcanie się nad jedną z uczestniczek programu. Jeśli nie jesteście na bieżąco, to musicie wiedzieć, że pozostali mieszkańcy Hotelu uwzięli się na Wiktorię. Od samego początku dziewczyna jest gnębiona przez resztę, ale to, co wydarzyło się w najnowszym odcinku, było już ostrym przegięciem.

Będą spoilery, od razu uprzedzam. Pod koniec odcinka mogliśmy oglądać, jak uczestnicy odpowiadają na pytania z Puszki Pandory. Większość z nich była skierowana właśnie w stronę Wiktorii.

Dziewczyna była pytana o to, jak się czuje z faktem, że "wszyscy jej nienawidzą i marzą by odeszła" i nie, nie było to jedyne tak "miłe" pytanie. Sugerowano, że jest najbardziej fałszywa ze wszystkich i insynuowano, że traktuje Miłosza jak śmiecia.

To ich relacji w zasadzie dotyczyła reszta pytań. Podważano ich relacje np. poprzez pytanie Miłosza o to, czy jest pewny swojej partnerki. W pewnym momencie jedna z uczestniczek - Oha - pokazała jej środkowy palec.

Wszystko skończyło się wyznaniem Miłosza. Okazało się, że to prawdopodobnie on był pomysłodawcą planu wyrzucenia Wiktorii z programu. Zraniona dziewczyna, płacząc, powiedziała, że "wraca do Wawy" i wyszła.

Głos zabrała też jedna z uczestniczek. Klaudia Launo powiedziała, że nie wszystko wyglądało dokładnie tak, jak w telewizji, a powtarzanie słów "walka" i "rywalizacja" może sporo namieszać w głowie. W programie wyszła na potwora i choć przyznała się do błędu, zdaje sobie sprawę, że jej zachowanie było słabe, to komentarze osób, które teraz ją atakują, wcale nie są lepsze.

Dodaje też: "Chcieliście show, to dostaliście. Nikt z nas nie wiedział, że tak to wyjdzie". No właśnie. To jest ta część sprawy, do której w swoich stories odwołuje się Maja Staśko. Stacja zaprosiła Wiktorię do udziału w programie, obiecując rozrywkę i dobrą zabawę. A co dziewczyna tak naprawdę dostała?

Bullying. A to wszystko w imię nakręcania dramy, szukania sensacji, żeby oglądalność się zgadzała. Tylko wszystko powinno mieć jakieś granice. Nie wierzę, że stacja nie mogła jakkolwiek zainterweniować w tej sprawie. Rozumiem, że wszystko ma być "realne", ale jeśli na planie dochodzi do przemocy - a bullying nią jest - to chyba obowiązkiem każdego, kto jest świadkiem takiej sytuacji, jest jakoś zareagować, prawda?

Ale nie, lepiej czerpać zyski z krzywdy niewinnej dziewczyny. Powiecie, że sama się zgłosiła do programu? Pewnie, że tak. Ale chyba w żadnym kontrakcie nie ma słowa o przyzwoleniu na znęcanie się. Program się skończy, ale przeżycia Wiktorii, zostaną z nią na zawsze. I jeśli ktoś z Was oglądał ten odcinek, to jest pewnie pewien, tak jak ja, że nie będą to dobre wspomnienia.