Hawkeye s01e06. Koniec, finito - i bardzo dobrze.

Tekst zawiera ogromne spoilery z serialu Hawkeye. Wchodzicie na własną odpowiedzialność!

Kolejny serial z MCU, kolejne… ni to rozczarowanie, ni jakiś zachwyt. Na tym mogłaby się zakończyć ta krótka relacja z ostatniego odcinka oraz podsumowanie całego serialu.

Najważniejsze: czy teraz warto zbingeować wszystkie odcinki? Po obejrzeniu ostatniego s01e06 mogę stwierdzić, że… tak. Ale pod warunkiem, że lubicie Marvela. Świetnie ogląda się historię najbardziej niedocenionego Avengera, który nie ma żadnych mocy. To, jak radzi sobie z przeszłością i śmiercią Nat jest miłą odskocznią od dramatu Wandy czy walki ze złem nowego Kapitana Ameryki.

Jednak po zdjęciu całej otoczki MCU "Hawkeye" jest... kolejnym średniakiem. Ot, nic złego - bo aktorsko seria trzyma się bardzo mocno, ale też nie ma tutaj nic spektakularnego. Bliżej temu do fanservice na poziomie 100%, aniżeli spektaklowi na wybitnym poziomie.

Dlatego też przestrzegam, zaraz będą spoilery o jednej ważnej postaci.

Kingpin znany z Netflixowej serii o Daredevillu powrócił. Jest to nowa adaptacja postaci, grana przez tego samego aktora. Jeżeli widzieliście odcinek, to będziecie zadowoleni. Twórcy wybrali odrobinę inną wersję Wilsona Fiska. W Hawkeye s01e06 wystąpił w stroju znanym z serii komiksów "Spider-Man: Family Business":

Druga rzecz: Echo pod koniec postrzeliła Fiska. Od razu na Twitterze pojawiły się głosy, jakoby miał on teraz umrzeć. Nie: Marvel nie jest taki głupi, aby zmarnować potencjał jednego z największych złoczyńców w historii.

Zdradzę wam spoiler, który nawet nie jest już spoilerem: Kingpin powróci w serialu "Echo". Ot, to nie koniec Fiska w MCU - bardziej jego powolne zakorzenienie w uniwersum. Szczególnie że po premierze nowego "Spider-Mana" pojawiły się pogłoski o solowym projekcie Daredevilla. A Fisk i ślepy bohater przecinali często swoje drogi, więc nie martwcie się o jego powrót.

Dla MCU jest to zakończenie kilku wątków, rozpoczęcie nowego rozdziału i wprowadzenie Kate Bishop, komiksowej następczyni Clinta. Fabularnie nie ma tutaj niczego zaskakującego, co trzymałoby was w napięciu przez 6. odcinków. Humor daje radę, szczególnie w szóstym odcinku podczas spotkania w windzie.

Nie jest źle. Taki odpowiednik miłego przerywnika w MCU, który wskazuje nam na nowy początek.

Brawa dla Hailee Steinfeld, która będzie w przyszłości prawdopodobnie podporą MCU. Oj, przyszłość dla niej może być świetna!

Hit tego serialu to Tracksuit Mafia i Piotr Adamczyk. Jego rola to 10/10, granie kompletnego debila wyszło mu idealnie. Kocham jego postać i modlę się o jej szybki powrót w serii "Echo".

Tak więc "Hawkeye": mocne 8/10, jeżeli jesteście fanami MCU. Jeżeli nie, to odejmiecie dwa oczka od ceny.