5 książek, które najlepiej przeczytać w październiku
Jest Tokarczuk, jest Twardoch, jest japońska awangarda - czyli co czytać, gdy za oknem coraz ciemniej.
Seriale serialami, ale nie można zapominać o książkach! Siedzenie pod kocem z nową lekturą w ręku i kubkiem herbaty albo kawy obok - czy w jesienne wieczory może być coś przyjemniejszego? Może - tytuł, który wciągnie nas na długie godziny.
Podobne
- 5 książek do przeczytania w majówkę
- Noc Księgarń już w ten weekend. Oto co czeka wszystkich, którzy kochają książki
- Lepsze od książek. Kanały, które uratują Cię w roku szkolnym
- 6 książek na święta, które można przeczytać w jeden wieczór
- Żulczyk u Paciorka w "Imponderabiliach": „Nie chce tworzyć swojej martyrologii”
Szczepan Twardoch - Król i Królestwo
To była miłość od pierwszych słów. Styl, w jakim pisze Twardoch sprawia, że trudno oderwać się od opowieści. Król to historia żydowskiego boksera Jakuba Szapiry osadzona w Warszawie w 1937 roku, w momencie wzrostu nastrojów antysemickich.
Jest zatem rys historyczny, są gangi i walki, oczywiście miłość, ale też poszukiwania swojej tożsamość. Do tego mamy ciekawą konstrukcję na poziomie narracyjnym powieści. Wcale nie tak łatwo jest odpowiedzieć na pytanie kim jest On – ten, który opowiada.
To pozycja, którą mogę polecić absolutnie każdemu. Najlepsze jest to, że druga część - Królestwo - w ogóle nie rozczarowuje. Atmosfera jest trochę inna niż w Królu - zdecydowanie bardziej przytłaczająca i cięższa, ale to też za sprawą trudniejszych realiów, bo Królestwo przenosi nas do okupowanej Warszawy.
Obie pozycje nie należą do najłatwiejszych tematycznie, ale mogę zagwarantować, że wciągają od samego początku. Najlepszym dowodem niech będzie fakt, że Króla pochłonęłam w jeden dzień, a Królestwo w dwa.
Wkrótce wyjdzie też serial inspirowany książką, dlatego tym bardziej powinniście po nią sięgnąć!
Nadchodzi KRÓL | Nowy serial CANAL+
Dla kogo: dla tych spragnionych dłuższych opowieści, historii, tematów ważnych, ale poruszanych też w sposób rozrywkowy i wciągający.
Agneta Pleijel - Zapach mężczyzny
Kupiłam ją ze względu na okładkę, przyznaję. Poza tym wiedziałam, że musi być świetna, w końcu wydawnictwo Karakter wypuszcza same perełki. Gdy otworzyłam ją w autobusie, po pierwszych zdaniach wiedziałam, że to książka niezwykła. Nie potrafiłam się od niej oderwać. Z jednej strony chciałam przeczytać ją jak najszybciej, z drugiej nie chciałam, żeby się kończyła.
Dla mnie to opowieść o poszukiwaniu siebie, dochodzeniu do tego, kim się jest, odnajdywaniu się w słowach innych. O porzuceniu, marzeniach, samotności. Stawaniu na własnych nogach. Przede wszystkim o kobiecie. I o tym, jak na jej tożsamość wpływają mężczyźni.
Styl, w jakim pisze Pleijel, jej porównania, ciepło i szczerość to coś, czego nie jestem w stanie porównać do niczego innego. Często wracam do wybranych fragmentów, zdań. Jest jeden cytat, który zostanie ze mną na zawsze:
Wszyscy ludzie piszą. Większość o tym nie wie. Pisanie odbywa się w nas, kiedy żyjemy. Kiedy człowiek pisze, nie jest nikim szczególnym, ale pisząc, jest się sobą bardziej niż w jakiejkolwiek innej sytuacji.
Uprzedzając - to druga część jej wspomnień, ale ja właśnie od niej zaczynałam i nie żałuję. Pierwsza nie porwała mnie tak mocno, choć oczywiście była dobra. W każdym razie, jeśli jak ja zaczynacie od tej drugiej części, to nie musicie się martwić, bo w niczym to nie przeszkadza.
Dla kogo: dla tych, którzy kochają piękne słowa. Książka z rodzaju - zaszyć się z kocykiem i ciepłym kakao, i nie wychodzić do świata. Na deszcz za oknem i smutek wewnętrzny. Przychodzi mi pierwsza do głowy, gdy myślę o idealnej pozycji czytelniczej na jesień.
Aoko Matsuda - Układ(a)ne
To zbiór opowiadań. Bardzo niezwykłych opowiadań. Bohaterowie nie mają tutaj imion, dlatego mogą być każdą/każdym. Ich historie w pewnym sensie przeplatają się ze sobą, nakładają się na siebie, mimo że postaci są dość anonimowe.
Pierwszym, co przyszło mi do głowy po przeczytaniu pierwszego opowiadania przedstawiającego życie ludzi w firmie, to hasło Peipera: "Miasto, masa, maszyna". Tylko zamiast tej ostatniej byłaby korporacja.
Najbardziej spodobało mi się jednak opowiadanie Sadzonki Margaret. Metaforyczne, subtelne, o naszych lękach i trwogach, o tym, co można z nimi zrobić. Ciekawie wypada też Stek wodoodpornych kłamstw i każdy powinien się zastanowić, czemu są właśnie takie wodoodporne.
Mamy tu tematy feministyczne i tożsamościowe, trochę teatru i satyry. W każdym razie jedno jest pewne – podczas lektury nie będziecie się nudzić.
Przyznam też, że początkowo nie wiedziałam, kto do mnie mówi, o czym, czemu i jak to się w zasadzie łączy. Ostatecznie jednak okazało się, że nie bez powodu tytuł zbioru brzmi Układ(a)ne. Opowiadania są jak rozrzucone puzzle – z osobna przedstawiają inny fragment, ale zebrane dają nam spójną całość. Szczególnie, gdy przeczyta się ostatnie w zbiorze Pojemniki.
Dla kogo: dla tych, którzy szukają czegoś poruszającego tematy feministyczne, ale w oryginalny, do tej pory (przynajmniej przeze mnie) niespotykany sposób. To zdecydowanie najlżejsza pozycja z tego zestawu, odrywająca od jesiennych szarości.
Olga Tokarczuk - Ostatnie historie
O Księgach jakubowych¸ Biegunach i Opowiadaniach Bizarnych słyszeli prawie wszyscy. Niewielu jednak czytało te mniej popularne książki Olgi Tokarczuk. Tą, którą szczególnie mogę polecić na październik, są Ostatnie historie. Dlaczego? Bo to książka oswajająca nas z odchodzeniem.
To dość nietypowa saga rodzinna o rozdzielonych losach babci, córki i wnuczki. Trzy opowiadania, trzy kobiety, a każdą z nich w jakiś sposób dotyka temat śmierci. Nie ma tu jednak żalu, rozpaczy. Żadna z tych opowieści nie rozdziera nam serca, raczej wszystkie otulają je zrozumieniem. Czytelnik, wbrew temu, jak przygnębiający i trudny może być to temat, zostaje w jakimś sensie uspokojony.
Jest tu dużo samotności, która wydaje się oczywista, biorąc pod uwagę tematy opowiadań – ze śmiercią zawsze mierzymy się sami, ale przynosi ona więcej ukojenia niż smutku.
To wydaje mi się najbardziej niezwykłe w książce Tokarczuk – sposób, w jaki przedstawiła ten trudny i przez większość z nas zamiatany pod dywan temat nie odrzuca, nie przygnębia, a pozwala zrozumieć. W końcu, jak mówi jedna z bohaterek:
Wszyscy umrzemy i powinniśmy się na to przygotować, powinniśmy powołać stowarzyszenia wspierające umieranie i ufundować szkoły, aby się tego nauczyć, żeby chociaż ten ostatni raz w życiu nie popełnić już błędu. Należałoby to ćwiczyć na lekcjach wuefu, jak umierać, jak osuwać się łagodnie w ciemność, jak tracić przytomność i jak schludnie wyglądać w trumnie.
Dla kogo: dla tych, którzy potrzebują ukojenia i dla tych, którzy lubią, gdy książka zostawia ich z jakąś refleksją. Wydaje mi się, że Ostatnie historie są idealną lekturą przed listopadem.
A Wy co przeczytacie w październiku?
Popularne
- Amsterdam zaprasza na rave na autostradzie. 9 godzin mocnego techno
- Łzy i drżący głos. PashaBiceps stracił czworonożnego przyjaciela
- Maskotki Minecraft do kupienia w Biedronce. Ile kosztują?
- Podejrzany o zabójstwo tiktokerki wrócił na miejsce zbrodni. Zostawił przerażający list
- Lalka Anabelle wyruszyła w upiorne tour. Warrenowie ostrzegali, żeby jej nie ruszać
- Ile przetrwałbyś na platformie bez lajków? Daj się wciągnąć w fediwersum
- Uzależnił się od smartfona. Straszne, co stało się z jego głową
- Kawiaq nie przyznaje się do winy. Ruszył proces patostreamerów
- "Kocham cię". Justin Bieber w ogniu krytyki po słowach do 17-latki