Yeezy Slide w Lidlu? Reakcja klienta poniosła się w sieci

W internecie krąży nagranie z jednego ze sklepów sieci Lidl. Młody klient z niedowierzaniem przegląda asortyment, na którym wyłożone są klapki Yeezy Slide. W koszyku znajduje się wiele par obuwia. Cena, która widnieje nad produktem, wynosi 199 zł.

- Stary, oni serio nie kłamali - mówi autor nagrania, po czym bierze do rąk klapki. - To są Yeezy Slide'y. O co tu chodzi? Normalnie patrz, one są legitne. Masz normalnie metkę, co nie. Dobra, bierzemy całe. Masz jakąś torbę, stary?

Skąd wynika tak duże poruszenie autora nagrania? Yeezy Slide to nie byle jakie klapki, tylko produkt zaprojektowany przez Kanye Westa - amerykańskiego rapera, męża modelki Bianci Censori. Artysta założył markę obuwniczą Yeezy, którą rozwijał we współpracy z Adidasem. W pewnym momencie niemiecki koncern zerwał umowę z raperem po serii jego antysemickich komentarzy w internecie. Na skutek tego Adidas pozostał z ogromnymi zapasami produktów Yeezy, których wartość szacuje się na ok. 1,2 mld dol.

Yeezy cieszą się nadal sporą popularnością wśród kolekcjonerów, mimo zakończenia współpracy Adidasa z Kanye Westem. Koncern obniżył cenę Yeezy dla hurtowników, aby szybciej pozbyć się zapasów towaru. Na początku br. Adidas ogłosił, że zamierza sprzedać zapasy Yeezy co najmniej za cenę, jaką kosztowała ich produkcja. Zawirowania biznesowe nie przeszkodziły koncernowi w zakończeniu 2023 r. z zyskiem operacyjnym na poziomie 268 mln euro.

- Poprawa wynika z poprawy działalności operacyjnej na około 100 mln euro i decyzji, by nie robić odpisu o wartości 268 mln na niesprzedane zapasy Yeezy - przekazał dla BBC szef Adidasa Bjørn Gulden.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wielu internautów, którzy nie znają historii marki Yeezy, wyśmiewa cenę obuwia sprzedawanego w Lidlu. "Dwie stówy za klapki. Koszt produkcji 50 groszy", "Za klapki nie dam więcej jak 30 zł", "200 zł za klapki gumiaki?", "Nie wierzę, że ktoś by kupił kawałek gumy za 200 zł". To tylko niektóre komentarze pod nagraniem, które obiegło internet.

Aktualizacja: autor nagrania przyznał, że akcja była prowokacją, która miała na celu wypromowanie jego sklepu.