Wydał fortunę na "krwawe łzy". Zdjęcie wywołało sensację

Krótkie nagranie wzbudziło ogromne emocje w internecie. Film opublikowany przez studio tatuażu Porsher Leigh przedstawia mężczyznę o nietypowym wyglądzie. Z jego oczu "ciekną" krwawe łzy, które w istocie są tatuażami.

Czerwone łzy zbierają się pod powiekami klienta. Następnie ściekają po policzkach i zasychają pod ustami. Tatuaż wyróżnia się na twarzy, choć nie jest jedyny, który mężczyzna posiada w widocznym miejscu. Na lewym policzku klienta widnieje błyskawica, a na prawym werset z Biblii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Krwawe łzy. Autentyczny tatuaż. Co o nim sądzicie?" - zapytała obserwujących autorka tatuażu. W odpowiedzi ruszyła lawina komentarzy. Wielu internautów nie wierzyło, że czerwony tusz jest prawdziwy. Nie brakuje głosów, że zdjęcie jest wygenerowane komputerowo albo czerwone ślady powstały przy użyciu markera.

"Czy on pomyślał, jak właśnie zmalały jego szanse na znalezienie pracy czy zrobienie kariery?", "Dlaczego to zrobił?", "Nigdy nie znajdzie dobrej roboty", "Nawet nie chcę przebywać w pobliżu kogoś, kto tak wygląda", "To jest chore", "Najgłupsza rzecz, jaką dzisiaj widziałem". To tylko niektóre komentarze w odpowiedzi na nagranie z tatuażem "krwawych łez". Wiele osób ma żal do tatuatorki, że zgodziła się na nietypową prośbę klienta, nie zważając na to, jakie czekają go konsekwencje społeczne.

Posiadacz kontrowersyjnych tatuaży chciał udowodnić niedowiarkom, że "krwawe łzy" są prawdziwe. Na swoim profilu na Instagramie udostępnił serię zdjęć, na których pozuje z bronią palną. W świetle dziennym widać, że tatuaże krwawych łez są permanentne. Mężczyzna zapowiedział, że bynajmniej nie skończył na ozdabianiu twarzy.