Sylwester Wardęga pojechał do sądu. Miał szokującą sytuację

Nie milkną echa Pandora Gate. Afera wstrząsnęła polskim internetem i ujawniła mroczne sekrety influencerów. Materiały, które ujawnili Sylwester Wardęga i Mikołaj Tylko "Konopskyy" zrzuciły z piedestału wielu popularnych twórców, ze Stuartem B. "Stuu" na czele. Skandal odbił się negatywnie na wielu znajomych Stuarta, którzy musieli się tłumaczyć z kontaktów z podejrzanym influencerem.

Emocje związane z Pandora Gate przeniosły się z internetu na salę sądową. Wardęga zasugerował, że Marcin Dubiel - były przyjaciel Stuu - miał wiedzieć, że youtuber utrzymuje bliskie kontakty z nieletnimi. Dubiel utrzymywał, że padł ofiarą manipulacji i będzie walczył o dobre imię w sądzie. Jak obiecał, tak zrobił i złożył prywatny akt oskarżenia wobec Wardęgi na podstawie art. 212 par. 2 k.k.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Newsy na temat kolejnych posiedzeń sądu w sprawie Dubiela i Wardęgi co jakiś czas obiegają media. O temacie regularnie przypomina sam autor filmu o Pandora Gate. Kiedy musi stawić się w sądzie, informuje o tym na Instastory. Tym razem było podobnie, lecz Wardęga przy okazji opowiedział pewną szokującą historię, która spotkała go w sądzie. Youtuber niemal spotkał się ze swoim ojcem, którego nie widział od 15 lat.

- Jak była przerwa, to ja wychodzę na przerwę i siedzi jakiś policjant. Czeka, bo był świadkiem w jakieś sprawie. Nagle przez mikrofon mówią: "Na sprawę proszę aspiranta w sprawie Wardęgi". Ja takie oczy - powiedział zszokowany Sylwester.

- W pokoju obok, jak ja miałem swoją rozprawę, rozprawę miał mój ojciec, którego nie widziałem 15 lat. Miał tam sprawę o jakiś mandat. Nie wiem, czy osobiście się stawił, bo pewnie już był w środku, ale szok. 15 lat się nie widzieliśmy i tyle brakowało, żebyśmy się zobaczyli - wyjaśnił youtuber.