Świętujemy Międzynarodowy Dzień Emo. Oto TOP 5 najlepszych emosów

Bycie emosem to dość szerokie spektrum: może odnosić się zarówno do stylu, gatunku słuchanej muzyki, ale także do nastawienia do życia, światopoglądu oraz stanu emocjonalnego. Stereotypowo kojarzymy emo z czarnymi ciuchami, dużą liczbą kolczyków, tatuażami i grzywkami zasłaniającymi pół twarzy. W budowaniu takiego wizerunku mogła pomóc np. Avril Lavigne, która poza fazą na różową landrynę, miała także moment bycia buntowniczą "bad girl".

Poza nią jednak lista jest spora i dotyczy nie tylko prawdziwych ludzi, ale także postaci z filmów, seriali czy (niespodzianka) animacji dla dzieci. Oto lista TOP 5 najlepszych emosów z okazji Międzynarodowego Dnia Emo.

Pierwsze miejsce może być tylko jedno i absolutnie bezdyskusyjnie przypada Dominikowi z filmu Jana Komasy "Sala Samobójców". Chwila jego transformacji dla wielu osób była seksualnym przebudzeniem i początkiem nowej osobowości. No i wiadomo, że emo-Dominik był dużo, dużo bardziej interesujący od Dominika-banana. Scena, kiedy idzie przez szkolny korytarz w ikonicznej kurtce w kratę i z podkreślonymi oczami: ICONIC. #żyjęcichokrwawiąc

W 2005 r. ważna była odpowiedź tylko na jedno pytanie: Bill czy Tom Kaulitz? Bracia z Tokio Hotel reprezentowali dwie skrajności, ale oczywiście to Bill zgarniał większość uwielbienia. Głos i muzyka to jedno, ale ten look: czarno-białe włosy, masa kolczyków. Wtedy to serio było kontrowersyjne, szokujące i na pewno pomogło niemieckiemu zespołowi w budowie ogólnoświatowej popularności.

Przełomowa rola Jenny Ortegi totalnie zasługuje na uwzględnienie w tym rankingu. Millenialsi mieli Lydię Deetz, Zetki mają Wednesday Addams - swoją drogą w nowym "Soku z żuka" to właśnie Ortega wcieliła się w córkę medium granego przez Winonę Ryder. Historia zatacza koło, emo rodzi emo. Estetyka nie uciekła daleko od Tima Burtona, choć dla porządku: więcej przykładów tak bliskich niego już nie podamy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Period. Hotówa, trochę tajemnicza, odrobinę niebezpieczna. O sercu większym niż się wydaje. Crushówa wszystkich, którzy kiedykolwiek i obojętnie w jakim wieku oglądali "Fineasza i Ferba".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czarny eyeliner nowego Batmana to dopiero początek. Maruda, cierpiętnik z wiecznie skrzywioną buzią, żyjący zemstą i rozpamiętujący śmierć rodziców sprzed 30 lat. Biedny Bruce Wayne, na szczęście rozmazaną kreskę (Kinny Zimmer reference?) może otrzeć studolarówką. Emo na maksa.