Pojawiają się nocą na ulicach. Chcą ukarać piratów drogowych

Nie milkną echa tragicznego wypadku, do którego doszło na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Jak wstępnie ustaliła policja, volkswagen najechał na tył forda, który następnie uderzył w barierki energochłonne. Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. W wypadku zginął 37-letni pasażer forda, a kierująca autem kobieta i dwoje dzieci trafiły do szpitala.

Podejrzany o spowodowanie wypadku Łukasz Ż. zbiegł z miejsca zdarzenia. Policja wysłała za nim list gończy. Mężczyzna uciekł za granicę, do niemieckiej Lubeki, gdzie aresztowała go tamtejsza policja. Mężczyzna komplikuje powrót do Polski, bo nie zgadza się na uproszczoną procedurę ekstradycji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sprawą tragedii na Trasie Łazienkowskiej żyje cała Polska. Aktywiści z ruchu Miasto Jest Nasze postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Z inicjatywy Jana Mencwela, miejskiego radnego, powstał Patrol Obywatelski Warszawy (POW). Działacze jeżdżą na rowerach po stolicy, dokumentując zachowania kierowców, którzy łamią prawo. Następnie zawiadamiają policję.

"Mamy już dość, że w naszym ukochanym mieście co weekend dochodzi do dramatycznych wypadków. Rodziny tracą ojców, dzieci nie mogą bezpiecznie dojść do szkoły. Dlatego postanowiliśmy, choć trochę, wziąć sprawy w swoje ręce. W piątkowy wieczór w ramach #patrolobywatelski udokumentowaliśmy najbardziej jaskrawe przekroczenia prawa. Nagraliśmy filmy i zrobiliśmy zdjęcia, które na pewno wyślemy do odpowiednich służb" - piszą aktywiści.

Mencwel dał wyraz swojemu oburzeniu na antenie TVP Info:

- Łukasz Ż. siedział za kierownicą, a powinien siedzieć w więzieniu. Niestety, mamy w Polsce przepisy, które pobłażają bandytyzmowi drogowemu. Kilka lat temu udało się nam doprowadzić do zmiany przepisów, które zaostrzyły nieco kary - wprowadziły na przykład zasady pierwszeństwa pieszych. To sprawiło, że tacy zwykli kierowcy rzeczywiście zaczęli bardziej uważać, zdjęli nogę z gazu, liczba wypadków zaczęła spadać. Ale została taka "nadzwyczajna kasta" bandytów drogowych, którzy po prostu regularnie urządzają sobie wyścigi po ulicach miast. Jest to dla nich zabawa, a kończy się to między innymi tak, że giną niewinne osoby - grzmiał aktywista.