Olly Alexander

Olly Alexander: "to naprawdę trudne, żeby kochać siebie" [WYWIAD]

Źródło zdjęć: © materiały prasowe
Piotr Grabarczyk "Grabari"Piotr Grabarczyk "Grabari",14.03.2025 18:30

Olly Alexander powraca! Brytyjski wokalisty znany szerszej publiczności jako frontman zespołu Years & Years świętuje premierę solowego albumu "Polari". W rozmowie z vibez.pl gwiazdor opowiada o pracy nad płytą i sekretnym języku brytyjskich gejów oraz wspomina imprezowe lata w Londynie. "Teraz już tak nie szaleję" - zapewnia. Co jeszcze nam powiedział?

Piotr Grabarczyk: - Nie jest sekretem, że tytuł płyty jest inspirowany sekretnym językiem, którym geje porozumiewali się przed laty w Wielkiej Brytanii. Co tak naprawdę oznacza "Polari" i w jakim kontekście pojawia się na albumie?

Olly Alexander: - Polari to nazwa slangu, na który składa się kilkaset słów i jego korzenie sięgają XVIII wieku, ale jego największa popularność przypadła na początek XX wieku. Był używany przez rozmaite społeczności: artystów cyrkowych, ludzi związanych z teatrem, ale też pracujących na statkach. Słownictwo czerpało z różnych języków, w tym z angielskiego. Stało się to sekretnym kodem i wkrótce zostało zaadaptowane przez gejów. W czasie, gdy bycie gejem było wciąż nielegalne w UK, była to popularna metoda takiej sekretnej komunikacji między nimi. Na przykład mieli te wszystkie hasła, żeby ostrzegać się przed policją, takie jak "Lilly Law" czy "Hilda Handcuffs".

W latach sześćdziesiątych, po depenalizacji homoseksualności, Polari powoli wychodziło z mody, ale w języku angielskim jest sporo słów, które do dziś są w użyciu. Choćby "drag", które mnóstwo ludzi kojarzy z "Drag Race" - oznacza "ubranie" i pochodzi właśnie z Polari. To naprawdę fascynująca część naszej historii, która przemawia do mnie nie tylko jako do artysty i geja, ale i człowieka. To był piękny sposób porozumiewania się i zdecydowanie mocno mnie zainspirował przy tym albumie, bo też jako muzycy i twórcy często mówimy do siebie w taki zakodowany "Polari", sposób.

Czy jakieś konkretne słowa z Polari zagościły na stałe w twoim codziennym słownictwie?

- Kocham "bijou", pochodzące z francuskiego i używane w Polari, które oznacza coś małego. I na przykład wchodzisz do pokoju hotelowego, który jest wielkości pudełka na buty, i on nie jest mały, jest "bijou". I od razu wszystko brzmi bardziej bajecznie!

Myślę, że jako geje i społeczność queerowa w ogóle, mamy talent do tworzenia nowych słów i fraz. Nie wiem, jak bardzo chronicznie online jesteś, ale kojarzysz te bardziej popularne teksty w stylu "odgrzewanie naczosów"?

- Tak, "odgrzewanie naczosów" jest mega zabawne. Kocham też "khia asylum" i bycie uwięzionym tam. (śmiech) Widziałeś to?

Oczywiście! To jest bardzo zabawne, ale jeśli spojrzysz na artystów, którzy rzekomo są w tym "khia asylum"… brutalne.

- Wiem! To są zawsze wspaniałe artystki, które odnoszą mega sukcesy, ale "stan culture" jest nieubłagane… Masz rację, cały czas zmieniamy język i często to właśnie marginalizowane społeczności adaptują go na swój sposób, nadając niektórym frazom inny kontekst i używając go zupełnie inaczej. To zabawne obserwować, jak internet bierze jakieś słowa i wyrażenia, które w pewnej chwili wybuchają i nagle wszyscy ich używają.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ile zaoszczędzisz w 2025 roku? Sonda o trendzie No Buy

W tym kontekście moim kolejnym pytaniem powinno być… Czy próbowałeś odgrzać czyjeś naczosy na swojej nowej płycie? Bo czuję tam trochę Kylie, szczyptę Janet Jackson…

- Zdecydowanie jest trochę Janet, Kylie, trochę George’a Michaela… Erasure i Pet Shop Boys z pewnością były największymi inspiracjami tutaj. Kiedy tworzę, patrzę na moich ulubionych artystów, których kochałem dorastając i robię coś pod swój własny gust, bo to mnie ma się to podobać najbardziej. Tak zrobiłem z "Polari", mając nadzieję, że wyjdzie z tego autorskie smaczne danie.

Album, jeśli chodzi o brzmienie, jest listem miłosnym do twoich imprezowych czasów. Słyszałem też, że studio nagraniowe, w którym powstawał, również ma z nimi szczególny związek?

- Z robieniem płyty jest trochę tak, że nie wiem dokąd zmierzam, dopóki… nie dotrę do celu? (śmiech) Przy tym albumie próbowałem różnych producentów i pracowałem w kilku miejscach aż w końcu, spędzając dużo czasu w Londynie, gdzie mieszkam, zacząłem pracować z Dannym L. Harlem. Jego studio na Hackney Road jest niemal naprzeciwko miejsca, w którym był kiedyś gejowski bar The Joiners Arms. Kiedy miałem dwadzieścia lat chodziłem tam cały czas, zresztą nie tylko tam, ale do wszystkich barów w okolicy. Duża część tego albumu to celebrowanie tej, być może trochę nostalgicznej, idei życia nocnego. Dla mnie romantyzowanie go to często sięganie do przeszłości: do lat 80. i różnych epok muzyki tanecznej, która jest niesamowicie ekspansywna i możesz z nią iść w tak wiele kierunków. Fakt, że inspirowałem się przy tworzeniu brytyjską queerową historią, Pet Shop Boys i moją własną imprezową przeszłością w Londynie sprawił, że nagrywanie płyty w tym konkretnym studiu nagraniowym miało po prostu sens.

Powiedziałeś "moja imprezowa przeszłość". Czy to znaczy, że imprezowanie to już zamknięty rozdział?

- Myślałem o tym niedawno, bo widziałem TikToka, gdzie pytają ludzi w jakim wieku jesteś już za stary, żeby być w klubie… (śmiech)

Też to widziałem! I ktoś tam odpowiedział w stylu "30 lat to już za dużo, zostań w domu". Poczułem się zaatakowany…

- Trzydziestki do domu! (śmiech) To nie jest tak, że jestem za stary na imprezowanie, bardziej chodzi o to, że wyszedłem z wprawy. Tak naprawdę przestałem wychodzić, gdy Years & Years rozkręciło się na dobre. Oczywiście, w wielu miejscach jestem totalnie anonimowy, ale w gejowskim barze już niekoniecznie. A uwielbiałem do nich chodzić, robić z siebie głupka i, miejmy nadzieję, wyrwać kolesia. To w pewnym momencie przestało być częścią mojego życia, ale tęsknię za tańczeniem! Wiadomo, tańczę w domu i na scenie, więc niewychodzenie na miasto aż tak mnie nie smuci. Teraz mój klimat to bardziej domówki, ale nawet na nich aż tak nie szaleję.

Impreza to impreza.

- Dokładnie! Impreza jest wszędzie tam, gdzie ją ze sobą zabierzesz!

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Olly Alexander - Cupid's Bow (Official Video)

W ogóle wokół imprezowania toczy się teraz sporo dyskusji w sieci i internauci podzielili się na dwa obozy. Jeden twierdzi, że to tylko upijanie się, narkotyki i przypadkowy seks, drugi zaś, że to dobry sposób na odkrywanie siebie i budowanie społeczności. Po której stronie się odnajdujesz?

- Wydaje mi się, że obie te opcje się nie wykluczają. Jeśli chodzi o mnie, to mówimy tutaj o czasie sprzed 15 lat, więc krajobraz był nieco inny, ale była to droga do budowania społeczności. Nie pochodziłem z dużego miasta, nie znałem zbyt wielu osób queerowych. Wprawdzie można było poznać kogoś przez internet, ale to jeszcze nie działo się na taką skalę, jak obecnie. Łatwiej było wyjść "na miasto". Miałem 19 lat, wciąż odkrywałem swoją seksualność i byłem dość niepewny tego kim jestem, jak chcę się ubierać… I próbowałem to ustalić właśnie wychodząc wieczorami, w towarzystwie ludzi, których podziwiałem, bo czułem w nich autentyczność. To jak wchodzili do klubu, ubrani w to co chcieli, poruszający swoimi ciałami w nieskrępowany sposób… W ciągu dnia dawano ci odczuć, że jesteś dziwolągiem, a wyjście do klubu było czasem i miejscem akceptacji. To w ten sposób nawiązywałem więzi z ludźmi, poznawałem facetów. Oczywiście, to skomplikowana kwestia i są mroczne strony imprezowania i tego w jakie zakamarki nas wpędza, bo co jeśli np. nie zawsze mamy ochotę na alkohol, a czujemy taki przymus? Tak czy inaczej, uważam, że kluby i bary są warte tego, żeby je zachować, bo jest ich coraz mniej.

Wracając do albumu i mojego ulubionego utworu czyli "When We Kiss". Zdaje się, że to piosenka o wchodzeniu drugi raz do tej samej rzeki i powrocie do byłego partnera. Ty się na to zdecydowałeś - jak się z tym czujesz?

- Czuję się z tym świetnie. "When We Kiss" opisuje dość bolesny moment, gdy decydujesz się na powrót do kogoś z kim byłeś w związku i musisz niejako skonfrontować się z bólem i tym, co sprawiło, że się rozstaliście. Niemalże odkopać wszystko, co było nie tak, a to może przypomnieć o tych przykrych uczuciach i cierpieniu. "When We Kiss" jest właśnie o tym, ale jeśli chodzi o mnie, to ponowne wejście do tej samej rzeki bardzo mi się podoba. Jeśli wiesz co mam na myśli. (śmiech)

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Olly Alexander - When We Kiss (Official Video)

Zatrzymajmy się na chwilę przy queerowych związkach. Z jednej strony mamy dużo wolności i nie musimy powielać hetero schematów, możemy zaprojektować nasze związki tak, jak chcemy. Z drugiej, nie mając takiego wzorca związku, to może być bardzo dezorientujące.

- To prawda, to może być ciężkie. Natomiast kocham, że przez to mam o wiele mniej oczekiwań co do tego, jak mój związek powinien wyglądać albo nawet moje życie pod kątem posiadania rodziny, ślubu czy dzieci, z którymi styka się większość osób hetero. Zgadzam się z tym co mówisz o braku takiego przewodnika, aczkolwiek, jeśli naprawdę chcesz się zanurzyć w temat nieheteronormatywnych relacji, to jest sporo literatury na ten temat. W moim przypadku mocno pomógł czas. Mam 34 lata i dopiero teraz zaczynam rozumieć, jak być dobrym partnerem. To zabrzmi kiczowato, ale to naprawdę trudne, żeby kochać siebie na tyle, żeby uwierzyć, że możemy być dla kogoś dobrym partnerem i być w stanie oddać się tej osobie. Jeśli oczywiście to jest to, na czym ci zależy. Ja sam nie zdawałem sobie sprawy, że tego chcę, a okazuje się, że chcę! U każdego wygląda to pewnie inaczej.

Jednocześnie, gdy jesteśmy wolni od tych heternorm, możemy z kolei próbować to nadrabiać i próbować udowodnić światu, że jesteśmy pożądani i możemy mieć wielu partnerów i tak dalej. W społeczności gejowskiej istnieje presja z różnych stron, bardzo unikalna i odczuwalna, niezależnie od tego, czy się z nią zgadzamy. To nigdy nie jest przeprawa przez spokojne morze.

Słuchając "Polari" mam też wrażenie, że jeśli chodzi o teksty, to jest odrobinę mniejszy fokus na pożądanie i fizyczność, a więcej uwagi poświęcasz uczuciom. Czy to jest coś, czego sam doświadczyłeś i ma to swoje ujście w muzyce?

- Tak, zdecydowanie! Zawsze piszę o swoich osobistych doświadczeniach i przelewam je na papier, czy to dotyczy uczuć, związków czy prywatnych przeżyć. Teraz po prostu w inny sposób je przepracowuję. W przeszłości wiele moich piosenek skupiało się na poczuciu zdrady czy byciu wykorzystanym, natomiast teraz już się tak nie czuję. Część płyty to w zasadzie taka wiadomość do samego siebie, podróżując przez różne etapy mojego życia, na przykład do czasów dzieciństwa. I zastanawianie się, jaka byłaby najbardziej gejowska, akceptująca tożsamość tego małego mnie gwiazda popu i próba bycia nią. W tym duchu właśnie starałem się tworzyć na "Polari" i dlatego myślę, że ta perspektywa jest trochę inna niż dotychczas.

Zbliża się też trasa koncertowa i m.in. koncert w Warszawie i zastanawiam się, czy i na scenie ta zmiana będzie widoczna? Czy zobaczymy jeszcze starego, dobrego i prowokującego Olly’ego?

- Cóż, na pewno będzie to nieco inny koncert. Moja ostatnia trasa faktycznie była pikantna, był duży nacisk na choreografię i rekwizyty, natomiast tym razem chciałbym zrobić coś skromniejszego. Co jest dobre, bo nie stać mnie na szaleństwa. (śmiech) Również obiekty, w których zagram będą bardziej intymne, więc będę chciał z tego wycisnąć ile się da i być jak najbardziej obecny. Jestem bardzo podekscytowany warstwą muzyczną, bo przearanżowuję wiele piosenek. Będą oczywiście numery z czasów Years & Years w nowych wersjach, kawałki z nowego albumu… Cieszę się na powrót do koncertowania, bo trochę czasu minęło od ostatniej trasy i brakuje mi grania na żywo i robienia własnego show.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Olly Alexander: "W społeczności gejowskiej istnieje presja z różnych stron, bardzo unikalna i odczuwalna"

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 1
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0