Co łączy sanah i PiS? Lewaczka znalazła punkt wspólny

Sanah, czyli Zuzanna Grabowska (z domu Jurczak) jest obecnie jedną z najpopularniejszych polskich artystek. Bańka hype'u zaczęła jej rosnąć od singla "Szampan", a od tego czasu piosenkarka w trybie ekspresowym wydaje kolejne single, albumy i ogłasza kolejne trasy koncertowe. Jeżeli ktoś nie jest fanem naprawdę trudno się w tym połapać.

Jeśli jednak ktoś muzykę sanah zna przeważnie z radia, może bardziej kojarzyć ją z reklamy kabanosów czy "Uczty" w sieci sklepów Żabka. "Ananas, szynka, mozarella, paaapryka, nuuuutka róży" to jingiel zarówno irytujący, jak i mieszkający w głowie totalnie rent free. Co więc artystka, kreująca się w mediach na mega słodką, bajkową, wróżkowo-chochliczą i turbo dziewczęcą ma wspólnego z konserwatywnym PiSem?

Wszystko zaczęło się od viralowego wpisu użytkownika Okiem Serka Wiejskiego. Ten stwierdził, że kontrowersyjnym będzie stwierdzenie, że nie podoba mu się muzyka sanah, że nie czuje vibe'u z jej słodkimi tekstami, głosem i sposobem śpiewania. (Personalnie uważam, że to ujęcie absolutnie nie ma w sobie nic kontrowersyjnego. Sanah jest artystką budzącą wiele emocji, a ludzie zarówno ją kochają, jak i - może to mocne słowo - nienawidzą)

Użytkowniczka Leniwa Lewaczka podsumowała ten post krótkim stwierdzeniem.

Czyżby Leniwa Lewaczka obnażyła hipokryzję Polaków? I czy rzeczywiście nikt nie chce się przyznać do słuchania sanah?