Konferencja Apple: najgłupszy iPhone SE, za drogi iPad Air oraz Mak, którego i tak nie kupisz

Spodziewaliśmy się nowych laptopów, a dostaliśmy tylko zasmucającą gamę "nowych" produktów. Te najczęściej nawet nie są nowe - tylko lekko odgrzane z nutką cytr... świeżości. Od tego też zaczniemy.

Apple zaprezentowało "nowe" produkty, które są jedynie odświeżeniem wcześniejszych modelów. To nic ciekawego dla przeciętnego użytkownika, którego przede wszystkim obchodzą cena oraz użyteczność.

iPad Air - teraz z 5G i czipem M1. Co to oznacza? Na ludzkie: szybszy internet w modelu cellular (ten z miejscem na kartę sim) oraz niesamowite osiągi w aplikacjach. Zaznaczę: iPad działa na zmodyfikowanym iOS-ie (system iPhone'a), więc nie odpalicie na nim apek z komputera. Oto tablet z najlepszym współczynnikiem osiągów do ceny. Tyle, że 95% osób nie wykorzysta tych osiągów. Apple nie wprowadziło żadnych zmian w wyglądzie czy ekranie względem wcześniejszego Aira, który kosztował swego czasu na Amazonie ~2400 zł.

Jeżeli rysujecie, tworzycie grafikę 3D, montujecie lub kodujecie - wtedy skorzystacie. Czy nie lepiej kupić po prostu iPada Pro w takiej sytuacji? A, bo nie podałem ceny nowego Aira: 3099 zł. XD To już serio lepiej kupić iPada Pro.

iPhone SE3 to żart. Obudowa oraz ekran są z iPhone'a 8 z 2017 roku z czipem z iPhone'a 13. Kamera czy bateria pozostają takie same jak w ósemce. Czas działania na jednym naładowaniu ma być wydłużony o 1-2 godziny (względem 8 godzin) plus dostaliśmy trochę bajerów z aparatu rodem z iP13. Nic więcej.

Kogoś z was obchodzi czas wczytywania aplikacji krótszy o 1 sekundę? Czip z 13-stki, czyli A15 to wciskanie ogromnego silnika do malucha. Spoko - ale po co?

SE3 kosztuje w podstawowej wersji 2299 zł. Czasem można dorwać używaną 12-tkę mini za 2000-2350 zł. I to będzie spoko telefon - a nie przypudrowany dinozaur.

Apple dodało dwa nowe odcienie zielonego: po jednym dla iPhone'a 13 i 13 Pro. I tak nikt tego nie kupi, bo każdy już zaczyna wyczekiwać 14-tki.

Największa bomba konferencji: nowy Mac Mini, który zwie się "Mac Studio". Znów na ludzkie: Apple ogłosiło najwydajniejszy czip z serii M1, Ultra. W tym momencie tak wygląda ich hierarchia w kolejności od najsłabszego:

• M1 (po prostu);
• M1 Pro;
• M1 Max;
• M1 Ultra.

Ultra ma gwarantować niesamowite osiągi w przystępnej cenie. Mac Studio w podstawowej wersji przenosi prawie najmocniejsze podzespoły MacBooka Pro 14/16 z czipem M1 Max (kosztujące ~15 tys. zł) do małej puszki - i to za 10799 zł. Czyli dostajemy bardzo dużo w cenie podstawowego MacBooka.

Gdy chcemy wykorzystać w 100% potencjał Maka Studio, trzeba przygotować co najmniej 20 tys. złotych, bowiem tyle trzeba wydać na wersję z najtańszym czipem M1 Ultra, który jest... po prostu szybki. Szybszy od M1 Max, ale nie wiemy jeszcze, jak badzo. Trzeba poczekać na testy niezależnych recenzentów.

A monitor Studio Display... to monitor, ale z rozdzielczością 5K i magią Apple. Standardowe pierdoły typu 600 nitów jasności, gama kolorów P3 oraz True Tone. Wszystko za 7999 zł.

I tak tego nie potrzebujecie, jeżeli czytacie ten tekst. Wystarczy wam w zupełności podstawowy MacBook Pro 14 lub nawet MacBook Air. A jeżeli chcecie grać, to zapraszam do komputerów z Windowsem - lub po usługę Nvidia GeForce Now. Montaż filmów jest niesamowicie przyjemny nawet na podstawowym M1. Może rozważyłbym Maka Studio w podstawowej konfiguracji? Ale tylko w ostateczności.

Ktoś w Polsce interesuje się nowymi kolorami etui od Apple? Ktokolwiek? Łapcie je i lecę:

W kuluarach była ciągle mowa o nowych MacBookach Air, które miałyby przynieść nam drugą generację czipów Apple, M2. Wyszło standardowo, czyli nic nie dostaliśmy. Znając tę firmę, albo zobaczymy je w czerwcu, albo dopiero na późną jesień.