Jessie J straciła słuch. Okazało się, że cierpi na rzadką chorobą

32-latka relacjonowała, że po obudzeniu się nie słyszała zupełnie na prawe ucho, nie potrafiła też przejść po linii prostej. Objawom towarzyszyły zawroty głowy. Zaniepokojona Jessie od razu pojechała do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niej zespół Meniere'a.

Choroba Meniere'a to rzadka dolegliwość atakująca ucho wewnętrzne. Objawia się zawrotami głowy, problemami ze słuchem, szumem w uszach; mogą występować także zaburzenia równowagi, a w skrajnej postaci nawet całkowita utrata słuchu. Przyczyną "ataku" jest stan, w którym płyn wypełniający ucho wewnętrzne zaczyna się w nim gromadzić, po czym zwiększa ciśnienie.

Nie wiadomo jednak, dlaczego tak się dzieje, a sama choroba jest nieuleczalna - można tylko łagodzić jej objawy, kiedy wystąpi napad.

Na szczęście Jessie czuje się już lepiej. Na swoim livie na Instagramie opowiadała, że "mogło być dużo gorzej", a dużą ulgę przyniosły jej leki podane przez lekarzy. Piosenkarka wciąż nie wróciła jednak do pełni formy - według jej relacji, kiedy głośno śpiewa, ma wrażenie, jakby ktoś włączył jej w uchu suszarkę do włosów.

Część internautów nie uwierzyła jednak w chorobę Jessie. Niektórzy zarzucali jej w komentarzach, że... udaje, aby zdobyć większy rozgłos. Artystka odniosła się do tych insynuacji w poście.

Jessie J podkreśliła, że celem jej postów nie jest wywołanie współczucia. "Doceniam KAŻDEGO, kto zapytał, jak się czuję i tych, którzy zaoferowali poradę i wsparcie. Dziękuję" - napisała.