Better Call Saul: Sezon 6. Zaskakujące zakończenie serialu [RECENZJA]

Uwaga. W tej recenzji będą spoilery. Choć nie zdradzę najważniejszych wydarzeń, na samym końcu tekstu ocenię zakończenie historii o Saulu. Nie mówicie, że nie ostrzegałem.

Uniwersum "Breaking Bad" rozrosło się znacząco. Po zakończeniu emisji kultowej produkcji, która w 2013 roku została uznana za najlepszy serial tysiąclecia, na ekrany wszedł prequel pt. "Better Call Saul". Ten skupia się na historii postaci Saula Goodmana, który w "Breaking Bad" jest prawnikiem głównych bohaterów, parających się produkcją i sprzedażą narkotyków.

Według mnie "Better Call Saul" to jeden z najlepszych seriali. Na pewno nie ma tempa "Breaking Bad". Ale nie musi. Jeżeli polubiliście postacie Saula Goodmana, Gusa Fringa czy ogólne "porachunki z gangami", to BCS jest serialem dla was. Szósty sezon serii dobiegł końca.

Oto ostatni, 6. sezon "Better Call Saul" oficjalnie zakończył, domknął i dopowiedział prawie wszystko, czego mogliśmy oczekiwać od postaci Saula czy Mike’a. Wątki związane z Nacho czy Lalo także znalazły ujście w ostatnim sezonie "Better Call Saul".

Ostatni sezon zakończył historię Jimmy’ego oraz Kim, otwierając drzwi pod historię z "Breaking Bad". Dużym zaskoczeniem nie będzie też to, że druga część szóstego sezonu obskoczyła także linię czasu z BB. I twórcy zrobili to także genialnie. Nie zmienili w żaden sposób fabuły, czy też jej postrzegania, a rozwinęli to, co tego wymagało.

Wchodzimy na terytorium spoilerów. Nie patyczkuje się teraz z niczym, także, jeżeli nie oglądaliście jeszcze ostatniego odcinka (czy nawet ostatniego sezonu) - odwróćcie wzrok, wyjdźcie z tekstu, czy nawet poczytajcie sobie o rozpadzie Ekipy Friza.

"Better Call Saul" przebiło swój pierwowzór o dosłownie jeden odcinek, zapewniając nam 63 epizody.

Twórcy zdecydowali się na kompletnie inne zakończenie względem historii Jesse‘ego i Waltera. Ani to wolność, ani śmierć. 86 lat we więzieniu, które jest odpowiednikiem Alcatraz. Kkto by pomyślał? A Jimmy/Saul/Gene mógł zaliczyć kilkuletnią odsiadkę. Nie zrobił tego, chociaż było blisko.

Kiedy Saul usłyszał, że Kim Wexler, jego była żona, przyznała się władzom do udziału w śmierci Howarda Hamlina i grozi jej proces ze strony wdowy po Howardzie, zmienił zdanie. I oto najlepszy prawnik dla kryminalistów w Albuquerque trafił za kratki do końca życia.

Ostatni odcinek to powrót znajomych twarzy. Na ekranie pojawili się Walter, Chuck, czy nawet Mike. Ich wszystkich zobaczyliśmy ostatni raz na długi, długi czas. Przynajmniej Jimmy dostał szczęśliwe (?) zakończenie. Mógł uratować swoje cztery litery i wyjść na wolność po kilku latach grania w golfa. W sumie... co by wtedy robił?

Tak, minęło już siedem lat od wyemitowania pierwszego odcinka przygód Jimmy’ego McGilla. Czujecie się staro?

Twórcom udało się zrobić wszystko, czego moglibyśmy oczekiwać od adwokackiego prequela o śliskim prawniku. Tego, który był integralną częścią "Breaking Bad" od połowy drugiego sezonu.

Jeżeli oglądaliście "Breaking Bad" lub jesteście fanami/fankami seriali typu "slow-burn", to musicie zobaczyć "Better Call Saul".

Tylko teraz mam jedno ważne pytanie: czy to JUŻ pora na kolejny prequel z uniwersum "Breakin Bad"? Może tym razem z postacią Gusa Fringa?