"To: Witajcie w Derry" chwilami da się oglądać. Recenzja 2. odcinka
Rozczarowujący pierwszy odcinek serialu "To: Witajcie w Derry" nie zniechęcił mnie na tyle, by odpuścić tej produkcji. Jak wypada 2. odcinek?
Pierwszy odcinek "To: Witajcie w Derry" był dla mnie dużym rozczarowaniem. Serial, zapowiadany jako prequel zgłębiający genezę Pennywise'a osadzony w 1962 r., miał być jedną z ciekawszych premier roku. Niestety, już po otwierającym odcinku, cała bańka hype'u uleciała ze mnie jak powietrze z pękniętego balonu.
Podobne
- Oczy bolą po seansie "To: Witajcie w Derry". Recenzja 4. odcinka
- "To: Witajcie w Derry", odcinek 3. Przed spotkaniem z klaunem [RECENZJA]
- Na TO właśnie czekałem. "To: Witajcie w Derry", recenzja 5. odcinka
- "To: Witajcie w Derry" - nieudana kopia "Stranger Things". Recenzja 1. odcinka
- Skrywała upiorny sekret. "To: Witajcie w Derry", recenzja 6. odcinka
Główne problemy to rażąca wtórność i wrażenie, że serial jest "nieudaną kopią" takich hitów jak "Stranger Things" i poprzednie filmy "To". Fabuła skupia się na grupie nijakich, nudnych nastolatków, którym nie wierzą dorośli, a groza opiera się na tanich "straszakach" zamiast budować napięcie. W oczy rzucały się też słabe, "plastikowe" efekty specjalne Jedynym promykiem nadziei okazało się zaskakujące zakończenie, jednak to za mało, by uratować pierwszy odcinek.
"To: Witajcie w Derry" - recenzja 2. odcinka serialu
Drugi odcinek powtarza te same błędy co pierwszy. Najsłabiej wypadają sceny z elementami grozy. Latający bobas na szczęście pojawia się tylko na początku, ale wygląda tak samo źle jak w pilocie serialu. Tym razem na scenę wkracza koszmar Ronnie - jej matka, która najpierw rodzi dziewczynkę, by po chwili zassać ją przy pomocy gigantycznej pępowiny z powrotem do macicy. Gdyby tego było mało, macica ma rzędy ostrych kłów, a ze środka łypią żółte, świecące oczy. Trudno nie parsknąć śmiechem na widok tego, co dzieje się na ekranie, bo wygląda to jeszcze gorzej niż brzmi.
Równie fatalnie wypada koszmar, który nawiedza Lilly. Dziewczyna robi zakupy w sklepie i nagle orientuje się, że jest zamknięta w labiryncie bez wyjścia. Na półkach stoją słoiki z ogórkami, w których ruszają się kawałki poćwiartowanej ojca dziewczyny. Słoiki spadają, roztrzaskują się i kawałki ciała łączą się w jedną, galaretowatą maszkarę. Na poziomie scenariusza mogło to brzmieć ciekawie, ale znów pojawia się problem katastrofalnego CGI, który sprawia, że wszystkie nadnaturalne rzeczy wyglądają jak kupa taniego, roztopionego plastiku.
Paradoksalnie najlepsze momenty serialu są wtedy, gdy twórcy zamykają w szafie wszelkie wygenerowane komputerowo straszaki. Napięcia między czarnoskórymi a białymi mieszkańcami Derry, zobojętnienie ludzi na przemoc, policyjne śledztwo - to są wątki, które serial robi dobrze i w angażujący sposób. Im więcej ich będzie, a mniej plastikowych potworów, tym lepiej.
W temacie popkultura
- "KOCHAM POLSKĘ" za koncerty Mery Spolsky. Oto prawdziwe dobro narodowe [RELACJA]
- Jaki jest twój festiwalowy perfect match? Edycja: Polska. Idealny prezent na Święta last minute [VIBEZ IN LINE]
- Fani Lorde czekali na jej koncert ponad dobę. Co jeszcze są w stanie zrobić dla artystki? [VIBEZ IN LINE]
- Wersow, Andziaks czy Makówka? Oceniamy 1. tydzień vlogmasów
Popularne
- Co zapamiętamy z Vibez Creators Awards 2025? Najlepsze momenty gali
- Patec atakuje ostatni szczyt z Krony Ziemi. Dlaczego Elbrus jest tak problematyczny?
- Zasięgi to nie wszystko. Dziś influencerzy budują imperia
- Kolacja z Natsu wystawiona na licytację. Pieniądze pójdą na szczytny cel
- Dlaczego myślę, że BAZA wygra milion złotych? Sory FAZA, dobry start to nie wszystko [OPINIA]
- Wersow, Andziaks czy Makówka? Oceniamy 1. tydzień vlogmasów
- Skrywała upiorny sekret. "To: Witajcie w Derry", recenzja 6. odcinka
- Zakpił z Muska i Zuckerberga? "Regular Animals" podzieliły świat sztuki
- Influcenter przyciągnie tłumy? Nowy stacjonarny sklep Ekipy





