Turysta próbował zjechać z Rysów na jabłuszku. TOPR wkroczyło do akcji

Nasłuchaliśmy się tak wielu opowieści o turystach, którzy podejmują się zaskakujących, niezbyt mądrych i często wręcz niebezpiecznych akcji, że myślimy, że nic już nas nie zaskoczy. Nocne wejście na Giewont? Wjazd rowerem? Próba zdobycia Śnieżki na obcasach? Zabranie małych dzieci na Orlą Perć? Było! Można to podsumować w następujący sposób: przed czasami internetu tylko rodzina wiedziała, że taki delikwent lub delikwentka nie grzeszą inteligencją.

Im dalej w las, tym drzew jest więcej, a turystom najwyraźniej nie kończą się pomysły na "zabłyśnięcie". Dziś rano TOPR musiało ratować z opresji mężczyznę, który postanowił, że zjedzie z najwyższego szczytu w Polsce - Rysów - na jabłuszku. Nocą.

Rzecz wydarzyła się 21 kwietnia. Wieczorem pewien turysta szukający mocnych wrażeń i dodatkowego wystrzału adrenaliny postanowił zdobyć szczyt Rysów i zjechać z niego na plastikowym jabłuszku. Poległ jednak na tym wyzwaniu - szybko przewrócił się na grubej warstwie śniegu, a podczas upadku stracił jabłuszko oraz czekan. Cudem stało się to, zanim nabrał naprawdę dużej prędkości. Wyposażony jedynie w raki cofnął się na szczyt, gdzie spędził noc.

- W poniedziałek o godzinie 20.40 zadzwonił do naszej centrali w Zakopanem. Powiedział, że zdobył Rysy i zaczął schodzić, ale stwierdził, że nie da rady, więc wrócił na szczyt z zamiarem przeczekania do rana - przekazał Polskiej Agencji Prasowej ratownik dyżurny TOPR.

Rano 22 kwietnia TOPR przeprowadziło akcję ratunkową z użyciem helikoptera.