To: Witajcie w Derry - recenzja

"To: Witajcie w Derry" - nieudana kopia "Stranger Things". Recenzja 1. odcinka

Źródło zdjęć: © HBO / YouTube
Jakub TyszkowskiJakub Tyszkowski,29.10.2025 15:01

"To: Witajcie w Derry" było jedną z ciekawiej zapowiadających się serialowych produkcji tego roku. Po obejrzeniu pierwszego odcinka nie wiem, co musiałoby mnie przekonać, żebym został z tą historią do końca.

Proza Stephena Kinga jest często adaptowana na potrzeby filmów i seriali. Niektórzy nawet nie wiedzą, że "Zielona mila" czy "Skazani na Shawshank" - czyli jedne z najlepiej ocenianych produkcji w historii kina - miały swój literacki pierwowzór na kartach książek amerykańskiego pisarza. Spod pióra Kinga wyszła też książka "To", która jest potężna epopeją o młodzieńczym dojrzewaniu, opisaną przez pryzmat walki grupy nastolatków z morderczym klaunem Pennywisem.

Historia o zabójczym klaunie doczekała się dwóch filmowych adaptacji, ale to wysokobudżetowa produkcja z XXI w. zyskała większe uznanie zarówno wśród krytyków, jak i fanów prozy Kinga. "To" zostało podzielone na dwie części, które były bezsprzecznym sukcesem finansowym. Na fali popularności tego uniwersum - jak i nostalgicznego zwrotu w popkulturze do historii o dojrzewaniu nastolatków w XX w. - zapadła decyzja, aby powstał serial "To: Witajcie w Derry". Cofa się do 1962 r. i opowiada o genezie Pennywise'a.

IT: Welcome to Derry | Official Trailer | HBO Max

"To: Witajcie w Derry" - recenzja 1. odcinka

Oglądając serial, trudno nie odnieść wrażenia, że to historia, którą już wiele razy przedstawiano w filmach i serialach. Szczególnie w ostatnich latach - wystarczy wymienić dwa filmy "To" oraz "Stranger Things". Oto bowiem mamy grupę nastolatków, która próbuje rozwiązać sprawę zaginięcia swojego kolegi. Ich amatorskiemu śledztwu towarzyszą niepokojące zjawiska z repertuaru klasycznej grozy. Dorośli im nie wierzą, więc dzieciaki mierzą się same z przerażającym, demonicznym przeciwnikiem.

Jest w tym serialu coś, przez co trudno brać go na poważnie. To wrażenie pojawia się już zaraz na początku pierwszego odcinka, gdy obserwujemy pewną scenę krwawych i dość groteskowych narodzin. Grozę tej sytuacji psują efekty specjalne, które wyglądają strasznie tanio i "plastikowo". Wydaje się, że jest to w ogóle kluczowa sekwencja z punktu widzenia serialu, tymczasem wizualne aspekty całkowicie psują jej odbiór.

Im dalej w odcinek, tym coraz większe rozczarowanie. Główni bohaterowie to najmniej zapadająca w pamięć grupa nastolatków, jaką oglądałem w tego typu historiach. Są nieudanymi - mało wyrazistymi, nudnymi - kopiami postaci z filmu "To" i serialu "Stranger Things". Ich obecność na ekranie służy temu, by reagowali na "przerażające" rzeczy, które dzieją w Derry, czyli krzyczą, uciekają, płaczą i podkreślają, jak nie rozumieją sytuacji, w której się znaleźli.

Groza w 1. odcinku "To: Witajcie w Derry" nie przeraża. Zamiast horroru mamy "straszaki", które wyskakują z pudełka. Może jeśli ktoś, kto dopiero zaczyna przygodę z gatunkiem, nabierze się na te elementy, ale podejrzewam, że szersza widownia zareaguje w stylu: ile razy można odgrzewać tego samego kotleta? Problemem jest też to, że kompletnie nie zależy nam na bohaterach, więc nie obchodzi nas też to, co się z nimi dzieje w sytuacjach, gdy konfrontują się ze złem.

Interesujące w 1. odcinku jest zakończenie. Rozwój wypadków przykuwa naszą uwagę i jest to rzeczywiście coś, czego się nie spodziewamy. Problem w tym, że to zdecydowanie za mało jak na otwarcie jednego z najbardziej wyczekiwanych seriali roku. Szkoda, bo liczyłem, że zostanę z "To: Witajcie w Derry" na dłużej.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0