Prawnik ocenia wyjście Buddy. Czy youtuber odzyska miliony?

Zatrzymanie Buddy było jednym z najbardziej sensacyjnych wydarzeń w show-biznesie ostatnich lat. Funkcjonariusze CBŚP weszli do hotelu, w którym przebywali Kamil L. i jego dziewczyna dzień po wielkiej loterii, ostatniej w karierze youtubera. Nagrodami były m.in. dom w Zakopanem, dodatkowa pensja czy wiele sportowych samochodów.

Prokuratura przedstawiła Kamilowi i jego znajomym zarzuty dotyczące kierowania i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Celem grupy miało być popełnienie przestępstw karno-skarbowych związanych z organizowaniem uczestnictwa w grach losowych, wystawianie nierzetelnych, poświadczających nieprawdę faktur VAT oraz pranie brudnych pieniędzy. Kamilowi grozi 10 lat więzienia.

Budda i Grażynka zostali zatrzymani na okres trzech miesięcy. Oznaczało to, że mieli spędzić święta za kratami. Fani youtubera na różne sposoby wspierali idola np. poprzez organizowanie zjazdów pod murami aresztu, aby wspólnymi śpiewami dodawać Kamilowi otuchy.

Tuż przed świętami Budda i Grażynka wyszli na wolność. Jak ustaliło Radio ZET, prokuratura zmieniła areszt tymczasowy na poręczenie majątkowe. W przypadku Buddy poręczenie wynosi 2 mln zł, natomiast w przypadku Grażynki - 1 mln zł.

Głos w sprawie zabrał prawnik Marcin Kruszewski, znany na TikToku jako Prawo Marcina. Ekspert wyjaśnił, że Kamil może odzyskać miliony, które trafiły na cel poręczenia majątkowego. Musi jednak przestrzegać surowych warunków.

- W przypadku Buddy zmieniono mu tymczasowy areszt na łagodniejszy środek zapobiegawczy. Mowa tutaj o poręczeniu majątkowym. Co ciekawe, gdybyś był oskarżony o te same czyny co Budda, to być może musiałbyś zapłacić tyle samo. W przypadku ustalenia wysokości poręczenia orzecznictwo potwierdza, że najważniejszy nie jest wcale twój status majątkowy, ale waga zarzucanego czynu i zachowanie potencjalnego sprawcy. Budda oczywiście będzie mógł odzyskać te pieniądze. Straci je w sytuacji, gdyby próbował uciec czy ukryć się. I będzie mógł je stracić również wtedy, gdyby na przykład utrudniał prowadzenie postępowania karnego - wyjaśnił prawnik.