Nowe zasady wypłat za L4. Rząd zapowiada rewolucję

Nie jest tajemnicą, że pracownicy chodzą czasem na zwolnienia lekarskie. Gdy czujemy, że choroba nas rozkłada, najlepiej udać się do specjalisty, a później spędzić kilka dni w łóżku, nie myśląc o obowiązkach w miejscu zatrudnienia. Sporo osób nie decyduje się jednak na L4. Powód jest prosty. Podczas przebywania na zwolnieniu nie otrzymujemy 100 proc. pensji. Dla wielu pracowników jest to nie do zaakceptowania. Właśnie dlatego wolą chodzić do firmy zakatarzeni i z kaszlem.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk po objęciu władzy przez kolację 15 października obiecywała, że wprowadzi zmiany dotyczące wypłat na L4. Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce teraz spełnić obietnicę. W środę 16 października dotarły do nas wstępne informacje dotyczące tego, jakich zmian można się spodziewać. Rząd chce nowych zasad zarówno w wysokości wypłaty na L4, jak i tego, kto będzie ją wypłacał.

Aktualnie pracownicy, którzy idą na L4, otrzymują 80 proc. wynagrodzenia. Dla wielu osób może być to krzywdzące, szczególnie gdy choroby okazują się przewlekłe i wymagają żmudnego, długiego leczenia. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk otwarcie mówi, że chciałaby, aby pensja w trakcie choroby wynosiła 100 proc. Podkreśla, że żaden człowiek nie powinien być karany za to, że trafił do szpitala, czy musi spędzić kilka tygodni w łóżku. Na ten moment jednak zmiana ta nie znalazła jeszcze odzwierciedlenia w postaci przepisu w projektach aktów prawnych.

Projekt ma na celu wprowadzenie również zmian w kwestii działalności Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w obszarze kontroli prawidłowości zwolnień lekarskich. Zasiłek miałby być wypłacany przez ZUS od pierwszego dnia choroby. Jak czytamy na radiozet.pl, obecnie to pracodawcy przez 33 dni finansują chorobowe pracowników (14 dni w przypadku osób powyżej 50. roku życia), a dopiero od 34. dnia zasiłek płaci ZUS.

Źródło: radiozet.pl