Meta zakazuje reklam politycznych. Ich rolę przejmą influencerzy?
Meta wstrzyma w Unii Europejskiej reklamy polityczne, tłumacząc decyzję restrykcyjnymi wymogami nowych unijnych przepisów. O to, jakie skutki może przynieść ten krok, zapytaliśmy Jakuba Szymika z Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej oraz Wojtka Kardysia, specjalistę w dziedzinie komunikacji internetowej.
Meta, gigant technologiczny, zdecydowała się na wstrzymanie reklam politycznych na swoich platformach w Unii Europejskiej. Decyzja ta wynika z nowych przepisów, które wprowadzają restrykcyjne wymogi dotyczące przejrzystości i targetowania reklam politycznych. Nowe regulacje, które wejdą w życie od października 2025 r., mają na celu zwiększenie przejrzystości w zakresie finansowania i pochodzenia reklam.
Podobne
- Zakaz personalizacji reklam dla Facebooka i Instagrama. Czy będzie powszechny?
- Płatny Instagram i Facebook. Polacy, łapcie się za portfele
- Spot ministerstwa jak reklama kebaba? Burza wokół nagrania
- Czym jest Project 92/Threads? Elon Musk zagrożony Twitterem od Mety
- Facebook zezwala życzyć śmierci Putinowi i Łukaszence. "To jest wojna"
W oświadczeniu Meta podkreśliła, że nowe przepisy wprowadzają "niewykonalne wymogi i niepewność prawną", co utrudnia zgodne z prawem prowadzenie kampanii reklamowych o charakterze politycznym. Firma argumentuje, że ograniczenia te mogą znacznie utrudnić reklamodawcom dotarcie do odpowiednich odbiorców, co z kolei może wpłynąć na jakość i różnorodność treści prezentowanych użytkownikom.
Meta wstrzymuje reklamy polityczne w UE
Meta zapewnia, że pomimo wycofania się z reklam politycznych, użytkownicy jej platform nadal będą mogli swobodnie dyskutować na tematy polityczne oraz publikować własne treści o takim charakterze.
Celem nowych regulacji jest ujednolicenie przepisów obowiązujących w państwach członkowskich UE oraz zwiększenie przejrzystości w zakresie pochodzenia, treści i finansowania reklam politycznych. Zmiany te mają na celu ochronę procesów demokratycznych przed dezinformacją i manipulacją.
Czym może skutkować ograniczenie płatnej reklamy politycznej w sieci?
O komentarz do tematu poprosiliśmy Jakuba Szymika, założyciela Fundacji Obserwatorium Demokracji Cyfrowej:
"Ograniczenie płatnej reklamy politycznej w sieci, choć w założeniu ma ograniczać manipulację i dezinformację, może przyczynić się do mniejszej przejrzystości tego, co widzimy w sieci. Po pierwsze, organizacje społeczne, na przykład zajmujące się prawami osób LGBTQ+, klimatem czy zbiórkami stracą narzędzie do mobilizacji społecznej. Po drugie, skoro płatna reklama będzie niedostępna, będą kwitnąć mniej przejrzyste sposoby reklamy, takie jak opłacanie influencerów 'pod stołem', manipulowanie algorytmu czy zautomatyzowane konta. Prawodawcy nie rozumieją, jak duża część dyskusji politycznej toczy się dziś w sieci. Mamy nadzieję, że te zmiany nie wpłyną dodatkowo na ograniczanie treści organicznych dotyczących tematów społecznych w sieci" - ocenił ekspert.
Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się też do Wojtka Kardysia, uznanego specjalisty w dziedzinie komunikacji internetowej i personal brandingu.
"Warto podkreślić, że Meta zakazała reklam politycznych pod naciskiem Unii Europejskiej, bo decyzja koncernu dotyczy tylko krajów UE. Metę to zaboli, ale firma inaczej to sobie odbije. Z kolei politycy będą musieli znaleźć inny sposób, żeby dotrzeć do wyborców. Zapewne będą intensywnie zwiększać zasięgi swoich profili w mediach społecznościowych i sięgną po influencerów" - wyjaśnił ekspert.
Popularne
- Zeskakiwali na płytę. Koncert Maxa Korzha miał szalony przebieg
- Farmer stworzył Tindera dla krów. Poprosił o pomoc ChatGPT
- Wiernikowska dołączyła do groźnego trendu. Naraziła zdrowie swojego synka?
- Matcha jest obrzydliwa? Cała prawda o warszawskim zapaleniu opon mózgowych [VIBEZ CHECK]
- Cios w młodych ludzi? Ekspertka komentuje decyzję Andrzeja Dudy
- To coś więcej niż książka. Dawid Podsiadło zaskoczył fanów
- Machał banderowską flagą na Narodowym. Ukrainiec opublikował nagranie
- Influencerki z Rosji pragnęły sławy. Popełniły straszny błąd
- "Strefa gangsterów". Tom Hardy idzie spuścić ci łomot [RECENZJA]