Koniec "The Idol". The Weeknd nie dał rady uratować serialu

"The Idol" był serialem bardzo wyczekiwanym, ale rzeczywistość bardzo szybko zweryfikowała produkcję. Bańka hype'u prysła gwałtownie, choć publika początkowo nie zważała na okropne przedpremierowe recenzje krytyków. Pierwsze odcinki zostały dosłownie rozjechane przed widownię w Cannes, lecz o tym, czy serial faktycznie jest tak zły, jak mówiono i tak należało przekonać się na własnej skórze.

Kontrowersji wokół serialu było sporo. Od beztroskiego potraktowania tematu zdrowia psychicznego przez żarty o pedofilii aż po teorie spiskowe, że "The Idol" czerpie z życiorysu Seleny Gomez, z którą The Weeknd, producent serialu, spotykał się przez prawie rok. Ostatecznie HBO poinformowało, że "The Idol" nie dostanie drugiego sezonu.

Słaba gra aktorka, opowieść bez większej puenty, płaskie postacie, brak logiki - długo można by się rozwodzić nad problemami serialu. Nie pomogły śliczne zdjęcia i faktycznie warty uwagi aspekt wizualny czy nośne nazwiska. The Weeknd był tam wręcz odstręczający - zarówno przez bohatera, jak i przez drewnianą ekspresję. "The Idol" okazał się do bólu nudną, przeseksualizowaną historyjką. Nic więc dziwnego, że HBO postanowiło wysiąść z tego tonącego statku, zanim będzie za późno.

"The Idol" to jedna z najbardziej prowokacyjnych oryginalnych produkcji HBO i jesteśmy zadowoleni z tak silnej reakcji widzów - twierdzą przedstawiciele stacji w oświadczeniu dla "The Times".

"Po dogłębnym przemyśleniu sytuacji, HBO, a także twórcy i producenci zdecydowali się nie kontynuować serialu i nie realizować drugiego sezonu. Jesteśmy wdzięczni twórcom, obsadzie i ekipie za ich niesamowitą pracę" - wyjaśniono w komentarzu dla brytyjskiego portalu.

"The Idol" ostatecznie skończył się zatem na pierwszym sezonie. Powody łatwo znaleźć - widzowie nie zrozumieli jego geniuszu i wybitnej satyry na społeczeństwo. A przynajmniej niezrozumieniem słaby odbiór serialu tłumaczy The Weeknd. Przez grzeczność nie będziemy się spierać.