Hit streamów: Vtuberzy. O co chodzi z tymi filmikami?

Krótkim, ale ważnym impulsem do napisania tego tekstu była… drama! Och, kto nie uwielbia czytać o "aferach" z udziałem znanych - bądź mniej znanych - ludzi z internetu... Ktoś tutaj nie jest fanem takich sprzeczek? Cóż, szanuję.

W skrócie, drama wynikła z tego, iż jedna z większych streamerek, Pokimane, zaczęła streamować z użyciem cyfrowego awatara. 

O! O to chodzi właśnie w byciu Vtuberem: twórcy korzystają z cyfrowych awatarów. A te awatary można samemu stworzyć bez większej wiedzy technicznej. Nie trzeba też za bardzo bawić się w motion capture*, bo wszystko za nas robi oprogramowanie.

*świta Wam coś? Tak tworzy się m.in. realistyczne animacje do gier wideo.

Kończąc jeszcze tłumaczenie dramy, żebyście nie pozostali bez zakończenia. Inne Vtuberki zaczęły krytykować Pokimane, ponieważ według nich "jest to zabieranie społeczności mniejszych twórców, na korzyść jednego, dużego twórcy". Ot, takie internetowe przepychanki.

Trzeba powiedzieć, że sam koncept wirtualnego youtubera/streamera jest naprawdę ciekawy. Szczególnie dla osób, które nie chcą za bardzo pokazywać swoich twarzy, ale cały czas chcą przekazywać swoje emocje. Lub po prostu chcą, aby ich odbiorcy czuli przywiązanie do twórcy. 

A to jest naprawdę spoko. Szczególnie na streamach, gdzie najczęściej takie transmisje na żywo "sprzedaje" streamer m.in. interakcją z publiką. 

A, mniej-więcej tak:

A jak zostać takim Wirtualnym Tuberem?

Łapcie poradnik! Napisy (nie idealne, ale zawsze polskie) możecie wygenerować automatycznie.

Podoba Wam się taka forma wyrażania osobowości w filmach czy na streamach?