"GTA: The Trilogy - Definitive Edition": Pudrowanie trupa. Najgorsze GTA od lat?
GTA: The Trilogy - Definitive Edition to najwyższej klasy szajs za grube pieniądze. Nie wierzycie mi? Sprawdziłem tylko jedną część i mam ochotę wyrzucić kontroler przez okno.
Pora na moje trzy grosze o "hicie" Rockstara. Oto przed nami miał zaistnieć remaster najważniejszych gier w historii: GTA 3, Vice City oraz San Andreas. Gra miała zostać odświeżona i sprowadzona do obecnych standardów. I ok, zrobili to.
Podobne
- Grand Theft Auto: The Trilogy - gdzie najtaniej kupić zestaw gier? PS4/PS5, Xbox One/Series, Switch i PC
- "Need for Speed: Unbound". Pierwszy dobry NFS od 12 lat [RECENZJA]
- GTA 6: Haker złapany. Policja potwierdza, że 17 -latek stał za wieloma atakami
- Hajs od starych na mikropłatności. Jak dzieci szastają pieniędzmi?
- Warszawa trafiła do GTA. Prace nad projektem trwały 8 lat
Ale sprowadzili serię GTA do standardów największych crapów ostatnich lat. Zamiast wydać porządny tytuł, Rockstar wydał strasznego potworka, który graficznie wygląda jak gra z iPhone’a 8. Ale do tego wrócimy.
Przyznaję, zagrałem tylko w jedną grę z "GTA: The Trilogy - Definitive Edition"
Dzięki usłudze Xbox Game Pass każdy z posiadaczy otrzymał w czwartkowy wieczór do dyspozycji najświeższą grę z trylogii: "GTA: San Andreas". Miałby być to najlepszy wabik na graczy. Oto kultowa w wielu kręgach gra, która została odświeżona w 2021.
Nie. San Andreas przypomina fanowską modyfikację, którą ktoś opakował w ładne pudełko i sprzedał za pełną cenę. Zacznijmy od pozytywów:
- Graficznie* jest na poziomie iPhone’a 8 - czyli lepiej niż w 2004 roku.
- Wybieranie radiostacji i broni pochodzi z "GTA V", więc jest dobrze.
- San Andreas jest za darmo w Game Passie.
*Odbicia i cienie zasługują na pochwałę. Reszta kuleje level hard.
Tyle mam pozytywnego do opowiedzenia.
Internet miał rację
Nieironicznie - nie chciałem grać w tego remastera. Miałem zero ciśnienia na te gry. I szczerze, jestem większym fanem gier epoki HD (GTA IV i dalej). Ale jak zobaczyłem te złe komentarze na temat trylogii, to musiałem się przekonać na własnej skórze. Oh boy, mieli rację.
Rozgrywka w San Andreas to powrót do wczesnych lat 2000, gdzie wszystko było toporne i denerwujące. Pomimo tego, że pochwaliłem grafikę, trzeba powiedzieć jedno: "GTA: The Trilogy - Definitive Edition" wygląda jak kiepski mod w porównaniu do oryginału. Ok, wygląda lepiej niż poprzednik, ale są to standardy gier z telefonów sprzed kilku ładnych lat. Źle się na to patrzy. Mój Xbox Series X wyświetla całą trylogię w 4K. Ale jaki jest tego sens, skoro gra w 2004 roku nie daje rady utrzymać 60 kl./s. podczas misji?
Grand Theft Auto 3: Definitive Edition - First 18 Minutes of Gameplay on PS5 (4K)
To jest jakiś kiepski żart Rockstara. Chociaż największym problemem, dla mnie, jest dźwięk. Nie wiem, czy ten problem występuje też w innych częściach, ale w San Andreas nie da się słuchać dialogów w grze. Przerywniki są świetnie dograne, tylko rozmowy podczas rozgrywki to żart. Wszystko zdaje się być żywcem przeniesione z 2004 roku. Tak złego dźwięku nie słyszałem od co najmniej 10 lat. To dokładnie ten sam dźwięk à la trzeszczenie mikrofali z oryginału. Dyskwalifikuje to dla mnie cały tytuł.
Problem jest jeden: Rockstar chce za MODY 259 zł
Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to żaden remaster. Bliżej temu do wrzucenia kilku fanowskich modów do oryginału. Gra wygląda odrobinę lepiej, ale najważniejsze części pozostają niezmienione. Wydawcy życzą sobie +/- 250 złotych za trzy leciwe gry. Już taniej byłoby kupić stare tytuły w wersji na PC za grosze - ja kupiłem wszystkie części od 3 do IV z dodatkami kilka lat temu za 129 zł - i dograć tam wszystkie modyfikacje.
A tak naiwni gracze wydadzą 259 zł i będą oczekiwać dobrej gry. Sorki, ale to nie jest już ten sam Rockstar co 17 lat temu. Teraz to bezwzględna korporacja, która będzie chciała wydy… wziąć z zaskoczenia nostalgicznych graczy.
Trzymajcie się z dala od tego syfu. Szczególnie na Switchu, gdzie jakość grafiki przypomina oryginalne "GTA: San Andreas". Twórcy ewidentnie się nie postarali, a teraz wyciągają kasę od naiwnych graczy.
Na koniec kilka rzeczy
Na koniec jeszcze zostawiłem dwie rzeczy związane z premierą gier. Po pierwsze: premiera "digital first" to liczenie na ogromnych naiwniaków. Ktoś kupi cyfrowe wydanie - i co, zwróci? Nah. Fizyczne kopie GTA wyjdą dopiero za cztery tygodnie (xD). Wtedy będzie można przynajmniej odsprzedać grę dalej. Wydawca na tym nie zarobi, ale w tym przypadku nie powinien dostać ani grosza za ten syf.
Druga rzecz: embargo i klucze do recenzji. Z tego, co zauważyłem, największe redakcje typu IGN dostały grę w dniu cyfrowej premiery. Zdradzę wam szczegół: redakcje, aby napisać porządną reckę, powinny móc zagrać w tytuły co najmniej 72h przed premierą. Co najmniej! Porządni wydawcy dostarczają klucze na siedem dni przed wydaniem. To jest jawny sposób na ograniczenie złej famy i wykiwanie fanów. Sorki Rockstar, ale pograłem godzinę i mam dosyć.
Nie marnujcie kasy na "GTA: The Trilogy - Definitive Edition". Jeżeli macie Xboksa, to kupcie Game Pass za 4 zł i odpalcie na próbę "San Andreas". A jeżeli nie, to przynajmniej zagracie w świetną "Forzę Horizon 5" na PC.
Popularne
- Jelly Frucik zablokowany na TikToku. "Ryczę i jestem w rozsypce"
- Kim są "slavic dolls"? Śmiertelnie niebezpieczny trend na TikToku
- Vibez Creators Awards - wybierz najlepszych twórców i wygraj wejściówkę na galę!
- Amerykanie nie umieją zrobić kisielu? Kolejna odsłona slavic trendu
- Były Julii Żugaj szantażował jurorów "Tańca z gwiazdami"? Szalona teoria fanów
- Quebonafide ogłosił finałowy koncert? "Będzie tłusto"
- Chłopak Seleny Gomez się nie myje? Prawda wyszła na jaw
- Jurorka "Tańca z gwiazdami" węszy romans? "Ja nie widzę tej relacji"
- Agata Duda trenduje za granicą. Amerykanie w szoku