Wiedźmin: Zmora Wilka - recenzja filmu w pigułce

Fani Wiedźmina muszą to zobaczyć! "Wiedźmin: Zmora Wilka" to świetne anime

Źródło zdjęć: © Netflix
Oliwier NytkoOliwier Nytko,24.08.2021 15:50

Netflix wygrał z filmem "Wiedźmin: Zmora Wilka". Oto świetna produkcja dla każdego fana gier oraz książek. A inni? Mogą się lekko zanudzić.

Uwaga, ta krótka recenzja może zawierać drobne spoliery dot. nowego filmu animowanego "Wiedźmin: Zmora Wilka". Jeżeli sami kochacie odkrywać meandry fabularne - przestańcie czytać ten tekst tak gdzieś w połowie.

"Wiedźmin" do premiery gier, a szczególnie trzeciej części, był znany - ale nie w bardzo mainstreamowym gronie odbiorców. Tj. nikt nie szalał za Geraltem, nikt nie walczył za edycjami kolekcjonerskimi. Ogólnie była to znana marka, ale w węższym gronie. Druga i trzecia część gier od CD Projekt wyniosła serię stworzoną przez Sapkowskiego bardzo wysoko jeżeli chodzi o popularność. Za tym stała też jakość, która dorównywała książkom - szczególnie fabuła. Nadal po nocach śni mi się wątek Krwawego Barona.

Jednak gdy Netflix bierze pod swoje strzechy jakąś markę, to wiedzcie, że zaraz będzie to globalny hit. Także oto pod koniec 2019 roku, tuż przed rozpoczęciem globalnej pandemii, powstał serial od Netflixa z Supermanem w roli Geralta… czy jakoś tam.

Od tego czasu pojawiły się plany na więcej produkcji. Dzisiaj o jednej z nich, czyli filmie animowanym o przygodach… nie, nie Geralta, a innego znanego wiedźmina.

"Wiedźmin: Zmora Wilka" to laurka dla fanów

Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera
Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera (Netflix)

Napiszę to od razu: jest to idealny materiał dla każdego fana, który chciałby się dowiedzieć czegoś więcej o historii Wiedźminów oraz tego, dlaczego w czasach Geralta są tak traktowani.

Ale samo odnalezienie prawdy nie będzie tak łatwe. Film czerpie garściami z poprzednich tworów, stąd linia czasu historii jest pomieszana, ergo nie wszystkie wydarzenia dzieją się chronologicznie. Całość da się łatwo ogarnąć, ale nie od razu. To może brzmieć trochę niejasno, ale gdy zobaczycie ten film, to wszystko zrozumiecie.

Co musicie wiedzieć przed seansem? Historia "Zmory Wilka" to dzieło o mentorze Geralta, Vesemirze. Jego przemiana z młodego i krnąbrnego zabijaki w osobę znaną z m.in. gier CDPR to podróż, której kawałek odkrył nam film.

Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera
Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera (Netflix)

Nie warto zrażać się przez wolny początek, gdyż fabuła robi się ciekawa dopiero po ⅓ filmu. Taki urok produkcji od Netflixa! Zdecydowanie stracicie, jeżeli obejrzycie jedynie wstęp i pomyślicie, iż ten film nie jest warty 83 minut Waszego czasu.

Animację oraz głosy pozostawiłem na koniec. Obie rzeczy są moim zdaniem świetne i pasują perfekcyjnie do "Wiedźmina". Aktor wcielający się w Vesemira, Theo James, nadaje tak bardzo potrzebną głębię bohaterowi. Reszta też świetna.

Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera
Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera (Netflix)

Netflix kategoryzuje ten film jako "anime". I wiecie co? Niech tak będzie. Niekiedy za często używa się tego określenia, ale tutaj pasuje jak ulał.

Tylko nie puszczajcie tego żadnemu dziecku. To nie jest "My Little Pony". Bardziej "Wiedźmin 3: Dziki Gon" na modach zwiększających brutalność. Krew, odcinanie kończyn - jest ciekawie. Nikt się nie hamował, więc efekt jest bardzo +18.

Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera
Wiedźmin: Zmora Wilka, ujęcie z trailera (Netflix)

Warto obejrzeć "Wiedźmin: Zmora Wilka"?

Jeżeli mieliście kiedykolwiek styczność z "Wiedźminem", to zdecydowanie tak! Netflix wypuścił małe dzieło, które zainteresuje każdego fana. A nowe osoby? Też powinny to obejrzeć. Jedynie nie powinny się zrazić wolnym tempem na starcie, gdyż akcja staje się wartka dopiero po dłuższej chwili.

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 0
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 0
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0