Dziadersi bronią palenia, bo chodzi o Matę. Na zwykłych ludzi mają wywalone

Medialne nagłówki zdominował jeden news - Mata został zatrzymany za posiadanie narkotyków. Jak podaje RMF FM, warszawska policja zatrzymała młodego rapera i jego kolegę na Górnym Mokotowie. Podczas legitymowania funkcjonariusze znaleźli przy chłopakach woreczek z suszem - u Maty miało to być 1,5 grama, a u towarzyszącego mu 24-latka pół grama. Za nielegalne posiadanie narkotyków grozi kara do trzech lat więzienia.

W związku z zatrzymaniem Maty wydarzyło się coś dziwnego. Część internautów i publicystów uznała, że całe wydarzenie ma charakter polityczny, a Michał stał się symbolem "walki" z rządem Prawa i Sprawiedliwości. Mimo, że ja też nie darzę sympatią jaśnie nam panujących władców, to aż takiej odklejki u ludzi się nie spodziewałem. Może od razu wzniecimy drugie powstanie styczniowe?

Do aresztów codziennie trafiają ludzie za posiadanie marihuany. Czy jest to dobre, czy złe - to temat na inną dyskusję. Dopóki prawo uznaje marihuanę za narkotyk, na łamach tego serwisu nie zamierzam otwarcie nawoływać do łamania prawa. W tej sprawie chcę zwrócić uwagę na inny aspekt - dlaczego zatrzymanie Maty jest ważne, ale już zatrzymanie Andrzeja Nowaka z Radomia nikogo nie obchodzi?

Chociaż nikt go nie pytał o zdanie, Tomasz Lis ze znaną mu przenikliwością stwierdził, że "niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie palił skręta. A znam wielu, którzy robili to z dziećmi". Redaktor naczelny Newsweeka być może zapomniał, gdy w 2013 roku zaprosił do swojego programu telewizyjnego matkę 16-letniego samobójcy, aby przez pół godziny straszyć ludzi marihuaną.

No przecież wiadomo, że bongosa daje się niemowlakom przy okazji chrzcin. Kto nigdy tak nie robił? Czekam aż Mata złamie przepisy drogowe, żeby Tomasz Lis powiedział, że niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy przekroczył dozwolonej prędkości na drodze. Albo niech Mata dokona oszustwa podatkowego, żeby Tomasz Lis napisał, że niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wyłudzał VAT-u.

Dla Młodych Demokratów - młodzieżówki Platformy Obywatelskiej - zatrzymanie Maty jest objawem "patowładzy". Szkoda, że młodzieżówka podobnego oburzenia nie wykazała, gdy premierem Polski był Donald Tusk. W 2011 roku udzielił on wywiadu, w którym powiedział, że jeśli chcemy legalizacji marihuany, musimy wybrać innego premiera.

Skoro jesteśmy przy temacie PO, przypomnijmy sobie o Januszu Palikocie. W 2012 roku Ruch Palikota i Inicjatywa Wolne Konopie podpisały porozumienie, które zakładało, że jeśli Palikot dojdzie do władzy, to wprowadzi "ustawę konopną". Polityk zjednał wolnościowymi hasłami sporą część młodzieży i dzięki temu znalazł się ze swoją partią w parlamencie. Na deklaracjach się skończyło, bo ostatecznie rządził i tak Tusk.

Gdyby Tomasz Lis i jemu podobni naprawdę przejmowali się tym, że ludzie trafiają do aresztu za posiadanie marihuany, redaktor Newsweeka powinien pisać o konieczności depenalizacji zioła codziennie, bo ludzie każdego dnia są karani za posiadanie marihuany. Niestety, oni nie mają ojca z nazwiskiem, które w środowiskach opozycyjnych jest uznawane za świętość. Są anonimowi, bezsilni wobec systemu.

Legalizacja marihuany jest fajnopolakowym sloganem, którym kiedyś można było zjednać do siebie młodych wyborców i obserwatorów, pragnących żyć w normalnym, nieopresyjnym państwie. Ale dzisiaj młodzi są rozczarowani liberalnymi "autorytetami", którzy instrumentalnie wykorzystują wolnościowe hasła. Serio ktoś wierzy, że gdyby premierem znowu został Donald Tusk, to priorytetowo zająłby się depenalizacją marihuany?