Prime Time

Czy coś wiadomo? Nie. I to jest właśnie najlepsze. Recenzja filmu "Prime Time"

Źródło zdjęć: © YouTube.com, Prime Time
Anna RusakAnna Rusak,15.04.2021 11:00

Od Bieleni nie można oderwać wzroku, w zasadzie do samego końca niczego nie wiadomo, a co wrażliwsi widzowie mogą w trakcie seansu z napięcia obgryźć paznokcia albo dwa. Prime Timie wjechał na Netflix i… zdecydowanie warto go obejrzeć

Sylwester 1999 roku. To koniec pewnej epoki, kto wie, może i świata. Jedni gromadzą zapasy, inni popijają szampana, a historia wydaje się w miarę prosta. Mamy chłopaka, który włamuje się do telewizji z bronią, bierze sobie dwójkę zakładników i żąda wejścia na żywo. Spokojnie, to nie spoiler, wszystko wiadomo już na wstępie. Najciekawsze w Primie Time jest jednak to, czego nie wiadomo.

Wiem, jak to brzmi, ale umówmy się - w opowiadaniu takiej historii najważniejsze jest właśnie budowanie napięcia i zwroty akcji. Gdybyśmy od razu potrafili stwierdzić, co się wydarzy, to pewnie po chwili wyłączylibyśmy film. A tutaj? Tutaj w zasadzie dostajemy same znaki zapytania.

Serio, muszę przyznać, że początkowo myślałam, że "Prime Time" niczym mnie nie zaskoczy. W końcu sam koncept włamania i zakładników nie jest niczym nowym, a jednak cała konstrukcja opowieści sprawia, że film ogląda się w nieustającym napięciu.

Niczego nie wiadomo

Nie tylko nie jesteśmy w stanie powiedzieć, do czego posunie się główny bohater. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, co zrobią zakładnicy, a nawet w pewnym momencie, twórcy kompletnie wytrącają, a to, jak i dlaczego, przetrzymywani zachowują się tak, a nie inaczej, staje się bardzo niejasne. Przede wszystkim jednak nie wiemy, po co to wszystko.

PRIME TIME - Teaser (English subtitles)

Oglądanie filmu z tyloma niewiadomymi może zniechęcać, ale spokojnie. Twórcy serwują nam kolejne części opowieści w odpowiednim czasie, tak, że nie ma szansy na to, żeby się zgubić. Czy na wszystkie pytania dostaniemy odpowiedź? Tego musicie się już dowiedzieć sami.

Aktorstwo jest jedną z mocniejszych stron tego filmu

A jeśli nie przekonują Was takie zagadki i trzymające w napięciu kino, to może przekona Was fakt, że aktorsko, co tu ukrywać, jest po prostu świetnie. Nie będę się tutaj rozwodziła, bo naprawdę nie ma się za bardzo do czego przyczepić.

Od Bieleni trudno oderwać oczy, Popławska i Kłak sprawiają, że cała historia nabiera charakteru, a drugi plan, czyli w zasadzie grupa negocjacyjna wraz z policją, jest tak wiarygodna, że stwierdziłam, że w życiu nie chciałabym czuć takiej odpowiedzialności, jak oni.

trwa ładowanie posta...

Czy film ma jakieś wady?

Może trochę brakowało mi jakiegoś rozbudowania charakteru bohaterów, ich historii - szczególnie postaci granej przez Kłaka. Wydaje mi się, że dzięki temu widz, mógłby jeszcze bardziej wczuć się w całą opowieść. A tak to, właściwie tylko czuć, że wszyscy coś w sobie duszą i nie wiadomo, co to jest.

Niektórym, to budowane przez cały czas "Prime Time" napięcie, w zderzeniu z końcówką filmu, może się wydać zbyt rozczarowujące, więc to też może być jakaś wada. Z pewnością ten trochę głębszy rys historyczny postaci polepszyłby tę kwestię.

Aha, no i w drugiej części filmu napięcie jest zdecydowanie większe, także dajcie „Prime Time” tak chwilę na rozkręcenie się. Żeby nie było - pierwsza część też jest dobra, po prostu im dalej w las, tym więcej zwrotów akcji i znaków zapytania.

I sprawa może nie najważniejsza, ale wydaje mi się, że jednak dość kluczowa - miejsce premiery. Wydaje mi się, że gdybyśmy mieli możliwość obejrzenia tego filmu na dużym ekranie, to zdecydowanie zyskałby na wartości. Ciemna sala kinowa z pewnością potęgowałaby ten pełen niepokoju i niepewności nastrój.

Czy warto?

Moim zdaniem zdecydowanie tak. Nie sądzę, żebyście się na tym filmie wynudzili, chociaż ostrzegam wszystkich tych, których irytują pewne... niedopowiedzenia - choć, biorąc pod uwagę prawdziwą historię, nie jest to może najwłaściwsze słowo. Ja w każdym razie na samym końcu odczuwałam drobny niedosyt, ale w zasadzie, to raczej plus niż minus.

Może nie jest to seans, który na zawsze zostanie w mojej głowie, ale to z pewnością dobre, polskie kino, które trzyma w napięciu. Także jeśli szukacie czegoś na piątkowy seans po pracy, to „Prime Time” sprawdzi się doskonale.

Na sam koniec - drugie dno

Każdy może sobie zinterpretować senans po swojemu i ja z pewnością nie będę się dzieliła swoimi odczuciami, żeby niczego nie narzucać, ale są w tym filmie pewne ujęcia, które sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać nad rolą telewizji i tym, jak i czy, się zmieniła. Także w zasadzie to kino, które daje widzowi kawał porządnej rozrywki i zostawia z jakimiś pytaniami, a to chyba całkiem dobra rekomendacja.

Rozmowa o Rzeczach - "Prime Time" - Jakub Piątek i Łukasz Czapski

Co o tym myślisz?
  • emoji serduszko - liczba głosów: 0
  • emoji ogień - liczba głosów: 1
  • emoji uśmiech - liczba głosów: 1
  • emoji smutek - liczba głosów: 0
  • emoji złość - liczba głosów: 0
  • emoji kupka - liczba głosów: 0