Najbardziej random środa w moim życiu. Koncert Jo Jo Siwy to był hit
Brak muzyki na żywo i miniplayback show - występy Jo Jo Siwy nie miał prawa mi się podobać. A jednak - podobał się. Nie zapomnę o nim co najmniej przez miesiąc.
Jestem osobą, która kiedy słyszy pytanie, czego słucha, odpowiada: wszystkiego. Spektrum jest szerokie i obejmuje różnorodne gatunki - żeby życie miało smaczek, wiadomo, co dalej. I mimo tego że w moim katalogu najczęściej słuchanych artystów znajdzie się zarówno Nick Cave i High School Musical, tam pomiędzy jest równie gęsto. Współczesny polski jazz (Kosmonauci, Błoto), muzyka performatywna typu Tommy Cash czy Franek Warzywa no i typowy popularny pop: Dua Lipa, Sabrina Carpenter, Chappell Roan itd. Sądzę przy tym, że pojęcie guilty pleasure powinno być zakazane w dyskusji o muzyce, bo wkrótce elitaryzacja wejdzie tak mocno, że słuchanie Taylor Swift będzie powodem do wstydu i obśmiewania w audiofilskich kręgach. Dorośli ludzie serio powinni być over it.
Podobne
- Zlot łysoli w Krakowie? Nie, to tylko koncert Pitbulla [RELACJA]
- Kendrick Lamar i SZA ruszają w stadionową trasę. Wyjątkowy koncert także w Polsce!
- Jesień z nową falą popu - Alessandra, Nemo, Sophie and the Giants i Go-Jo zagrają koncerty klubowe w Polsce
- Sabrina Carpenter zagra koncert w Polsce? Tauron Arena lubi to
- Livingston: "bycie artystą jest albo bardzo intensywne, albo bardzo ciche" [WYWIAD]
Dlatego też - koncert Jo Jo Siwy - dlaczego nie? Czy influencerka jest wybitną wokalistką? No nie. Ale jest za to świetną tancerką. Gra na perkusji. Jest charyzmatyczna, zabawna i ma fajny przelot z publicznością. Zupełnie szczerze, jej koncert oceniany w kategorii widowiska ukośnik zabawy dostaje ode mnie bardzo wysoką notę i luźno przebija niektóre "prawdziwe" koncerty.
Taki statement może być nieco problematyczny, również w kontekście dywagowania na temat miejsca influencerów w branży muzycznej. Przykład Jo Jo Siwy uważam jednak za jeden z nielicznych wyjątków: na małej scenie, bez fajerwerków, bez gości, ledwie z czwórką tancerzy, potrafiła zrobić show, rozgrzać tłum i wprowadzić ciepłą atmosferę, nawet nie intymną, a po prostu swojską. Nie było czuć dystansu - jedynie dobrą zabawę.
Jo Jo Siwa głęboko w swoim sercu jest jedną z nas (Polką)
Idąc na koncert Jo Jo Siwy bez absolutnie żadnych oczekiwań - wychodzę zadowolony. Będę opowiadać o tym znajomym w kategorii side-questu i może jeszcze przez miesiąc wspominać, jak influencerka tłumaczyła swoją przemowę na polski z użyciem asystenta AI w telefonie, chwaliła się swoimi polskimi korzeniami czy po raz pierwszy zasiadła za perkusją i wyczesła solo. Nie miałem pojęcia, że Jo Jo gra na bębnach i początkowo myślałem, że instrument stoi na scenie dla dekoracji - kiedy zorientowałam się, że na muzykę na żywo niestety na tym koncercie nie ma co liczyć.
Podejrzewałem, że może być niezręcznie. Że ten występ będzie po prostu zły i że jego ikoniczność będzie się kręcić dookoła postaci Jo Jo i jej fenomenu jako wykreowanej w mediach postaci. Hell no.
Setlista była bardzo przekrojowa: wybrzmiały zarówno stare hity jak "Kid In A Candy Store" czy "Boomerang", który zresztą wyzwolił z Jo Jo, jak i z publiczności jakiegoś demona. To była ostatnia "śpiewana" piosenka, później dwa taneczne outro - powtórzenie "Karmy" i "Infinity Heart". Szczerze, trochę się zdziwiłem, że na finał trasy Polska nie dostała jakiegoś specjalnego bisu, zwłaszcza, że crowd dawał radę - śpiewał, tańczył, klaskał, a influencerka kilka razy podkreślała swój związek z naszym krajem. No cóż: było miło, została przyjęta z honorami, ale nie na tyle, by zrobić coś ponad normę. Znowu: fair.
Brokat, pop, mrok. It's Jo Jo Siwa
Koncert gwiazdy był czymś pomiędzy imprezą w klubie a wypadem na karaoke. Klimat piosenek też balansował między vibe'em Disneya (dziecięca twórczość Jo Jo) a miksem wszystkich aktualnie popularnych trendów. Wisienką na torcie był oczywiście utwór "Yesterday's Tomorrow's Today" z charakterystycznym folkowym sznytem. Jak przyznała sama influencerka, reprezentowanie Polski na Eurowizji 2025 było jedynie plotką - choć ona miała być otwarta na rozmowy i propozycje. Usiedzieć na miejscu przy takich bangerach: niemożliwe, nóżka sama chodzi, bioderko się buja. Wiksa lepsza niż na grillu u Gawrona.
Dissowanie byłych na trackach? Checked. Przerwy na yapping session, spowodowane pewnie tym, że Jo Jo jednocześnie tańczyła i śpiewała (przynajmniej połowę z playbacku, jak sądzę?) - odhaczone. Ktoś mógłby narzekać, że przyszedł na koncert, nie na stand-up, ale błagam. Po pierwsze: to Jo Jo Siwa. Po drugie: to Jo Jo Siwa. No i warto nadmienić, że tym sposobem nie tylko ci, którzy zapłacili za meet & greet mogli liczyć na interakcję z gwiazdą, która chętnie wchodziła w dyskusje z fanami. Mega miło. Serio.
Pod względem artystycznym: taniec, taniec, taniec rządzi. Udział w programie "Dance Moms" nie poszedł na marne, utrata dzieciństwa na rzecz szołbiznesu procentuje na trasie, bo widowisko Jo Jo jest po prostu atrakcyjne wizualnie. Konsumowało się je łakomie, zachłannie i nawet odrobinę bezmyślnie. Z taką... dziecięcą radością. Ten koncert był viralowy jak lody Ekipy. Tam strzela cukier w buzi, tu wybuchają endorfiny od cekinów, taktu 4/4 i Jo Jo, która wydziera się do mikrofonu "karma to s*ka".
Jeśli ktoś w przyszłości zapyta mnie, czy warto iść na koncert Jo Jo Siwy, bez wahania powiem, że tak. Najlepiej z niezawodną paczką ziomów. Wydarzenie jedno na milion. Balnce, baby.
Popularne
- Polka zmarła na egzotycznej wyspie. Miała 27 lat i żywiła się wyłącznie owocami
- Ekipa otworzy sklep stacjonarny. Znamy lokalizację i datę otwarcia
- Wege burgery na celowniku UE. "Zakaz byłby krokiem wstecz"
- 48 Hours Challenge powodem zaginięć nastolatków? Komentarz policji
- Rosalía przyjechała do Polski. Gwiazda latino jadła pomidorówkę w barze mlecznym
- Nudna reklama Friza i Wersow. Recenzja "Friz & Wersow. Miłość w czasach online"
- Billie Eilish zaatakowana przez fana na własnym koncercie. "Obrzydliwe"
- Kękę odgadł wszystkie powiaty w Polsce. Zajęło mu to mniej niż 20 minut
- Fanka rzuciła się na pomoc Billie Eilish? Teraz jest sławna i dostała prezent od idolki